~to nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności~
wtorek, 16 października 2012
Nowe blogi :)
www.historiablackow.blogspot.com
www.dramioneforever.blogspot.com
Zapraszam bardzo , bardzo serdecznie :))
środa, 10 października 2012
Ostatni XXVI rozdział . THE END
Mam nadzieję , że mi wybaczycie , ale na
prawdę nie mam już żadnego pomysłu na pozostałe rozdziały , ale chcę , żeby wszystko było jasne , więc ten rozdział jest ostatni i pełny wyjaśnień.
Nutka -> In Noctem
Po wypisaniu ze szpitala Hermiona od razu skierowała się do Pokoju Wspólnego. Nad Hogwartem zaczęły zbierać się ciemne i burzowe chmury. Z niepokojem spojrzała na niebo. Było bardzo niespokojne , zanosi się na coś poważnego. Wbiegła po marmurowych schodach , nie zważając na ból w całym ciele. Przeszywające ostrza kłuły ją w plecy i brzuch. Wypowiedziała hasło i przeszła przez dziurę pod portretem. W pokoju była tylko jedna osoba , która miała zasłoniętą twarz dłońmi. Po rudych włosach od razu poznała Freda. Rzuciła mu się na szyje ze łzami w oczach.
-Hermiono!
-Tak? - zapytała zbita z tropu.
-Tęskniłem kochana! - przytulił ją do siebie mocno.
-Ja też - wyszeptała.
Nie wiedziała jak długo tak stali , zanim nie usiedli. Spojrzeli sobie w oczy i zaczęli się całować jak nigdy wcześniej. Hermiona położyła ręce na jego piersi a rudzielec objął ją jeszcze bardziej. Co kilka minut odrywali się od siebie , żeby nabrać powietrza , i natychmiast wracali do wcześniejszej czynności. Złączyli się w jedność. Ani on , ani ona nie chcieli tego przerywać. W końcu jednak musieli , gdyż szatynka musiała pójść w jedno miejsce. Przypomniał się jej liścik :
Hermiono
Przyjdź o 18 na wieżę Północną.
Draco.
Z jednej strony bardzo cieszyła się , że ujrzy w końcu Dracona , ale z drugiej wiedziała , że źle robi. Mimo to postanowiła jednak pójść i dowiedzieć się o co chodzi. O 17:50 wyszła z salonu , obiecując Fredowi , że jeszcze do tego wrócą. On tylko skinął głową i poszedł do dormitorium. Dziewczyna szybkim krokiem wspinała się na wieże , z mieszanymi uczuciami. Gdy doszła , była 17:59. Zaraz tu będzie. Pomyślała. Było dość chłodno , więc zaczęła się przechadzać w tą i z powrotem. Punktualnie o 18 usłyszała kroki na schodach.
Draco wpadł na wieżę z różdżką w ręku. Był zasapany i krwawił. Dziewczyna zszokowana wycofała się , aż w końcu uderzyła plecami o barierkę.
-Coo... Ty robisz? - wyjąkała Gryfonka.
-To co muszę - powiedział z wyraźnym bólem.
-To znaczy? - wyszeptała.
-Musze Cię zabić!
Te słowa uderzyły w nią z siłą niewyobrażalną. Nie miała za sobą różdżki.. Była bezbronna a zaraz miała umrzeć z rąk ukochanego...
-Nie rób tego! - krzyknęła przez łzy.
Zrobiło się jej słabo. Nogi uginały się pod nią.
-Nie rozumiesz?! Muszę! - wysapał Draco z trudem.
-Nie musisz! - wyszeptała cichutko.
-To dla Twojego dobra! Kocham Cię Hermiono i nigdy Cię nie zapomnę!
Blondyn wycelował w pierś dziewczyny i wyszeptał łamiącym się głosem:
-Avada Kedavra.
Zielony blask uderzył w dziewczynę odrzucając ja pod barierkę. Bezwładne ciało leżało na chłodnej ziemi , na wznak. Zimny wiatr rozwiał jej włosy ukazując martwe oczy i łzy spływające po policzkach...
Z perspektywy Draco
Zrobiłem to.. Nie wybaczę sobie tego co zrobiłem teraz. Ostatni raz spojrzałem na martwa dziewczynę , dotknąłem jej policzka i wybiegłem z wieży. Serce w tym momencie pękło na tysiące kawałeczków. Co miałem zrobić? Inaczej Czarny Pan by ja zabił. Musiałem zostać śmierciożercą.. Musiałem chronić moją rodzinę przed tym potworem. Nigdy nie chciałem nim być. A teraz już go nienawidził. Na dole rozpętała się prawdziwa wojna. Kilku nieznanych mi zwolenników Voldemorta walczyło z McGonagall i Sprout. Wśród walczących i martwych rozpoznałem też innych uczniów Hogwartu. Gdy wszyscy zauważyli moje przybycie zaczęliśmy uciekać , tam gdzie mogliśmy się bezpiecznie teleportować. Parę zaklęć świsnęło mi koło ucha , ale ja nadal biegłem. W końcu przebiegliśmy przez bramę i deportowaliśmy się do Maloy Manor , gdzie ukrywał się Czarny Pan.
-Wykonane - powiedziałem chórem , z resztą śmierciożerców.
Tom Riddle spojrzał na nas swoimi czerwonymi oczyma.
-Bardzo dobrze , bardzo - odrzekł , klaszcząc w ręce.
Znów pomyślałem o Hermionie , która teraz leży martwa na wieży Północnej. Ciekawe , kiedy ktoś ją tam znajdzie. Nie mogłem dłużej tłumic łez , więc odwróciłem się na pięcie i wybiegłem z salonu.
Z perspektywy Freda
Hermiony długo nie było. Zaczynałem się martwić , o to co się mogło stać. Śmierciożercy wybiegli z zamku , wyraźnie z czegoś ucieszeni. Malfoy wybiegł z korytarza prowadzącego do wieży Północnej. Wyszedłem na błonia wyszukując Mrocznego Znaku. Niestety znalazłem go. Wielka czaszka , z której wychodził wąż lśnił na tle nocnego nieba , nad wieżą Północną. W takim razie kogo zabili? Myślałem gorączkowo modląc się , że to tylko sen. Nagle z zamku wybiegł Ron i Harry.
-Fred musisz coś zobaczyć ... - wyszeptali.
Mieli grobowe miny , widać , że płakali. Czyli to ktoś bliski...
Z przerażeniem poszedłem we wskazanym kierunku. Długo szedłem po spiralnych schodach , aż w końcu doszedłem. Pchnąłem drewniane drzwi.
Zbladłem. Nie! Nie , to nie może być prawda! Na ziemi leżała Hermiona.. Moja Hermiona. Ta która tak kochałem!
-Hermiono! - krzyknąłem. Rozejrzałem się rozpaczliwie po ludziach , którzy stali wokół.
-Fred.. - wyszeptała Ginny , kładąc mi rękę na ramieniu. - Ona .. ona nie żyje - wyjąkała przez łzy.
Na dźwięk tych słów łzy popłynęły od razu. Spływały po policzku , kapiąc na twarz szatynki. Ale .. to nie możliwe. Kto...? Kto ją zabił! Zemsta! Zaraz , zaraz. Malfoy! On stąd wybiegał , to jego wina!
Wsunąłem rękę w jej martwa i zimna jak lód dłoń. Zacisnąłem palce na jej palcach. To już koniec.. Nie wróci do mnie...
-Fred chodź... nie możesz już jej pomóc.. - wyszeptała moja siostra , ale mnie to nie obchodziło.
Czekałem cierpliwie , aż w końcu wszyscy sobie pójdą. Wyjąłem różdżkę z tylnej kieszeni. Nie puszczając jej ręki położyłem się obok niej. Drżącą ręką przyłożyłem różdżkę do miejsca w , którym znajduje się serce i wyszeptałem przez łzy :
-Avada Kedarva...
Obok martwej pary leżał mały liścik , przywiany przez wiatr. Było na nim tylko parę słów:
Miłość bywa okrutna. Potrafi być nieodwzajemniona , lub niewierna. Ale tych dwoje , którzy leżą tu obok siebie , a ich ręce złączone są w uścisku , zrozumieli to dopiero kiedy był już koniec...
D. czyli George.
THE END.
niedziela, 7 października 2012
Rozdział XXV + Mała niespodzianka ;*
Nutka -> Efter - Chodźmy na ławkę
Hermiona leżała na wznak przykryta białą pościelą , w Skrzydle Szpitalnym. W pomieszczeniu było bardzo ciemno , zbliżała się 2 w nocy. Dziewczyna otwarła oczy i bacznie rozejrzała się po pokoju. Już drugi raz wylądowała tu. Podciągnęła się do pozycji siedzącej próbując przypomnieć sobie co się właściwie stało. Pamiętała tylko czerwone światło , potem obraz się urywał. Na stoliku leżały buteleczki jakiś lekarstw. Wzięła jedną do ręki i przyjrzała się uważnie. Czerwony płyn błyszczał w ciemnościach razem z blaskiem księżyca. Wzięła głęboki wdech i wypiła zawartość flakonika.
-Fuuuuu!
Smakiem przypominało to pieprz. Zapiekło ją w gardle. Głośno kaszlała a oczy zaszły jej łzami. Czuła się tak , jakby miała wykaszleć z siebie wnętrzności. Po 5 minutach walki z bólem w końcu piekło ustało. Dopiero teraz poczuła ból całego ciała. Do głowy przyszła jej jedna myśl , która zagłuszała całą resztę. Rusz się! Idź! Nie wiedziała co jej strzeliło do głowy , by pomimo tego bólu wyjść ze Skrzydła Szpitalnego i zrobić sobie spacer po zamku. Wstała ociężale z łóżka i po cichu wyszła. Zostawiła lekko uchylone drzwi , by potem móc wejść z powrotem. Skręciła w lewo i znalazła się przy wyjściu na błonia. Była zbyt cienko ubrana , żeby wyjść na zewnątrz , więc poszła poszukać jakiś schodów. Skrzywiając się z bólu wchodziła na kolejne piętra. Po 10 minutach męczącej wspinaczki przysiadła na chłodnej podłodze i oparła spocone czoło o ścianę. Oddychała płytko , ledwo nabierając powietrza. Zaczęła cała dygotać z zimna , gdy nagle mała sówka rzuciła jej liścik na kolana. Drżącymi i zziębniętymi dłońmi otworzyła list. Od razu rozpoznała to pismo:
Mionko! Kochana!
Czy Ty znowu musiałaś oberwać ? Pewnie znowu od Katherine co? Trzeba było mnie słuchać. Niegrzeczna dziewczynka z niej. Wiesz co? Niedługo poznasz moją tajemnicę i dowiesz się kim jestem , ale wszystko w swoim czasie. Na razie jesteś poważnie chora z tego co widzę. Ale się wyliżesz spokojnie. A gdy już wyjdziesz ze szpitala to wtedy dowiesz się czegoś ciekawego. A teraz zmykaj stąd , zanim Filch Cię złapie.
D.
Przerażona rozejrzała się po okolicy. Nie było widać żadnego kształtu. Chcąc , nie chcąc podniosła się i zaczęła powoli schodzić po marmurowych schodach. Na szczęście nie trafiła na żadne stopnie ''pułapki''. Jeszcze tego by brakowało , żeby wpadła. Ostatnie kroki powitała z wielka ulgą. Położyła się ponownie w miękkim i ciepłym łóżku. Przekręciła lekko głowę , by ujrzeć piękny księżyc w pełni. Oświetlał on jasnym blaskiem sąsiednie łóżko. Dziewczyna przymknęła oczy i nawet nie zauważyła kiedy zasnęła. W śnie zobaczyła uśmiechniętego Dracona , który coś do niej mówił , ale nie wiedziała co. Obraz rozmył się i ujrzała twarz Freda. Roześmianą i promienną , ta samą co zawsze. Obraz znów zniknął i pojawił się Ron z Georg'em. Rzucali w siebie zaklęciami różnego rodzaju. Przez chwile wydawało się nawet , że leciała gdzieś Avada Kedavra , ale to był tylko sen ...
Prawda?
25 rozdział ;) Powitajmy go :D No więc tak:
1. Jeśli chodzi o ta niespodziankę , to potrzymam was trochę w niepewności :D Powiem wam , jak tylko na drugim blogu pojawi się trochę więcej czytelników i komentujących.
2. Dedykuję go oczywiście Julii <3 , Martynie <3 , oraz Anicie :D
3 . Zapraszam na www.hermione-fred-draco-blogspot.com oraz na www.dramioneforever.blogspot.com
Jeśli przeczytałeś / as to wszystko , zostaw komentarz ! ;) Z góry dziękuję ;)
4. http://sevmione-love.blogspot.com/ polecam nowego bloga Magdy ;))
Pozdrawiam ;D
sobota, 6 października 2012
http://dramioneforever.blogspot.com/ nowy blog :D zapraszam ; *
Kolejna historia moje autorstwa , tym razem o Dramione ;) Mam nadzieję , że wam się spodoba ;* Bardzo proszę o komentarze i opinię ;) Pozdrawiam ;*
Rozdział XXIV
Nutka -> Pezet - Spadam
Z perspektywy Freda
Nie zauważyłem momentu w którym zasnąłem. Wczoraj w nocy dużo rozmawiałem z Georg'em , który próbował mnie pocieszać i obiecał pomoc w sprawie ochrony zdrowia Hermiony. Jak Katherine mogła tak postąpić? Rozumiem , że ma prawo jej nie lubić , ale żeby od razu próbować ją zabić? Dobrze wiedziała , że to już drugi raz. Przecież sama spowodowała pierwszy.
Czułem do niej obrzydzenie. Chciała zabić moją dziewczynę dlatego , że z nią jestem. W pewnych chwilach zastanawiam się czy nie lepiej było by się rozstać. Dla jej dobra i zdrowia. Przecież na pewno Kath spróbuje kolejny raz. Tylko , że teraz to będzie ostateczny. Sama myśl o tym przyprawiała mnie o zawroty głowy. W jego głowie ciągle dudniły te same słowa : Za trzecim razem , już nie będzie miała tyle szczęścia.
Z perspektywy Malfoya
Po tym jak usłyszałem , że Hermionę trafiono zaklęciem miałem ochotę pobiec do skrzydła szpitalnego jak najszybciej. Ale co by powiedzieli na to inny? Draco Maloy biegnie do szlamy? To by było nie do pomyślenia. W głębi duszy zmieniłem się , ale nikt o tym nie wie , oprócz Granger. Reszta nadal sądzi , że jestem tym samym zimnym , samolubnym i zapatrzonym w siebie Ślizgonem , którym byłem przez ostatnie 5 lat. Na wszelkie spotkania , rozmowy , posiłki i tym podobne przywdziewam maskę arystokraty. Tylko przy Gryfonce zdejmuje ją i mogę być prawdziwym , nowym sobą. Czasami wydaje mi się , że nawet ona tego nie widzi. Ogarnij się Malfoy , nienawidzisz tej szlamy! Mówiła czasem moja intuicja , ale ignorowałem ją. Nic już nie zmieni moich uczuć do Hermiony. Ale ona ma pewne opory przed byciem ze mną. Jest nim Fred Weasley , zdrajca krwi , jak określa go mój ojciec. Na dodatek intryguje mnie ta Katherine. Z jednej strony mam ochotę ją zabić za to co zrobiła , ale z drugiej chcę ją bliżej poznać. Może ona chce osiągnąć swój cel , czyli Freda? Wtedy ja zdobyłbym Hermione i było by po problemie.
Przechadzałem się po Pokoju Wspólnym Ślizgonów nie zwracając uwagi na Pansy.
-Draco! Chodź do mnie. Nie chodź tam w kółko bo się zmęczysz. Usiądź koło mnie - piszczała.
-Zamknij się Parkinson i daj mi myśleć - warknął blondyn.
Dziewczyna o twarzy mopsa spojrzała na niego spode łba i spuściła wzrok na swoje buty.
Głupia dziewczyna. Ona naprawdę sądzi , że ją chcę? Niech idzie do Zabiniego albo kogokolwiek innego. Byle się odwaliła.Po raz chyba setny przemieszałem tą samą drogę myśląc intensywnie i strategicznie. Z zamyślenia wyrwał mnie zimny ton głosu profesora Snape'a:
-List do Ciebie. Miałem go osobiście Ci przekazać - odrzekł , rzucając kopertę na najbliższy stolik i wychodząc.
Mistrz Eliksirów wyglądał jak ogromny nietoperz włóczący się po zamku. Spojrzałem na białą kopertę zaadresowaną do niego. Jednym zgrabnym ruchem ja otworzyłem i zacząłem czytać z obojętnym wyrazem twarzy:
Drogi synu,
Piszemy do Ciebie w bardzo ważnej sprawie. Nasz Czarny Pan rośnie w siłę i zbiera swoich wiernych śmierciożerców. Oczywiście wiesz , że my do nich należymy a Ty dopiero będziesz. Więc musisz się określić i wysłać nam sowę zwrotną z odpowiedzią. To jest Twój wybór jak zadecydujesz , ale pomyśl także o nas. Jeśli się nie zgodzisz to zabije nas wszystkich. Jesteś dla niego bardzo cenną osobą. Dzięki Tobie mógłby szybciej opanować Hogwart. Zapamiętaj nasze słowa i dobrze to przemyśl. Czekamy na szybka odpowiedź , masz czas do końca listopada.
Pozdrawiamy
Ojciec i matka
Przeczytałem list parę razy , upewniając się , że wszystko zrozumiałem. Musiał się określić i to jak najszybciej. Wrzuciłem list razem z kopertą do najbliższego kominka. Nie byłem gotowy na podjęcie tej decyzji teraz. Jeśli się zgodzę , nie będę mógł być z Hermioną szczęśliwy , bo prawdopodobnie będę musiał ją zabić. Dla nich liczy się tylko Czarny Pan , a on nienawidził szlam. Na pewno nie pozostawił by jej żywej. Natomiast jeśli się nie zgodzę to wtedy ich zabije. Wszystkich , bez wyjątku. Byłem rozdarty między śmiercią a miłością. Czułem jak maska znika. Szybko wybiegłem z pokoju , żeby nikt nie zauważył wyrazu mojej twarzy. Pierwsza łza spadła na marmurową posadzkę , gdy biegłem po schodach. Nie wiedziałem dokąd nogi mnie zaprowadzą , ale wszystko było lepsze niż salon u Ślizgonów. Po pięciu minutach zatrzymałem się na rozdrożu. Wbiegłem w lewy zakręt i przysiadłem na podłodze. Podciągnąłem nogi pod brodę i ukryłem twarz w nich. Jak długo będę musiał znosić tyle cierpienia? Hermiona , rodzice , Czarny Pan.. Tego było za dużo. Nie daję sobie rady.
Zamknąłem oczy i wyobrażałem sobie Gryfonkę , która siedzi obok mnie i pociesza mnie , dotykając mojego ramienia. Tęskniłem za nią ...
Taki jest 24 rozdział. Dedykuję go Julii oraz Martynie ;* .
Rozwinęłam lekko wątek Dracona , jego myśli i zmartwienia. Teraz zabieram się za
-PROLOG na www.dramioneforever.blogspot.com a następnie za
-PROLOG na nowym blogu założonym razem z przyjaciółką Julią www.hermione-fred-draco-blogspot.com
Zapraszam na te 3 blogi :D
Pozdrawiam ;*
piątek, 5 października 2012
Rozdział XXIII
Nutka -> Obliviate (soundtrack HP)
Hermiona szła za rękę z Fredem , po błoniach. Słońce powoli chowało się za widnokręgiem pozostawiając różowe , pomarańczowe i złote smugi. Rozmawiali o jakiś mało istotnych rzeczach , zaśmiewając się przy każdej możliwej okazji. Nie było po nich widać , że każdy kryje jakąś tajemnicę. Obydwoje potajemnie się zdradzali , ale już z tym skończyli. Nie chcieli się do tego przyznawać , bo wiedzieli jak to się skończy. Przysiedli pod rozłożystym drzewem , patrząc jak Bijąca Wierzba wykonuje ''taniec'' swoimi gałęziami. Dwa lata temu Hermiona przeszła przez tajemne przejście i dostała się nim do Wrzeszczącej Chaty. Wspominała te beztroskie chwilę i adrenalinę , która ją ogarnęła. Mocniej ścisnęła rękę chłopaka.
-Coś Cię gnębi? - zapytał.
-Nie , nie. Wszystko w porządku - odpowiedziała siląc się na uśmiech.
Rudowłosy spojrzał na szatynkę i wzdrygnął ramionami. Coś jej leżało na sercu , ale nie chce powiedzieć. Dziewczyna spostrzegła jakiś ruch pomiędzy drzewami , przed nimi. Pewnie to jakiś kot... Pomyślała. Szczelniej owinęła się swetrem , ale to nie pomogło. Wzmagał się zimny wiatr. Fred otulił ją ramieniem i swoją bluzą. Poczuła męskie perfumy przesiąkające w jej ubrania. Położyła głowę na jego ramieniu i bez celu wpatrywała się w drzewa. Znów coś mignęło jej przed oczami. Cholerne koty. Niestety , nie wiedziała co zaraz ją czeka...Zza drzew wyglądała czarnowłosa piękność Katherine. Próbowała idealnie wycelować różdżką , by tym razem nie chybić. Nie było to jednak łatwe przy takim wietrze. Włosy owiewały jej twarz , przysłaniając widok na siedzącą parę. Zrób to! Teraz! Nie .. nie teraz. Cholerny wiatr. Podeszła jedno drzewo bliżej. Chyba mnie zauważyła... Nie , nie. Na pewno nie. Wmawiała sobie , próbując się tym pocieszyć. Jednym susem wyskoczyła zza drzewa i rzuciła zaklęcie:
-Drętwota! - krzyknęła , a echo zaniosło jej słowa w głąb lasu.
Szybko wskoczyła na drzewo i oglądała widowisko. Czerwone światło błysło i trafiło dokładnie w brzuch Hermiony. Dziewczyna skuliła się i spuściła głowę. Nie ruszała się.
Z perspektywy Freda
Wszystko stało się w sekundzie. Czerwony blask oślepił mnie , trafiając w osobę obok mnie. Szatynka skuliła się i spuściła głowę na kolana. Nie poruszyła się już. Rozejrzałem się po okolicy , by znaleźć sprawcę. Przy linii drzew spostrzegłem czarny kosmyk włosów. Katherine... Tego już za wiele.Wstałem i zacząłem biec w jej stronę. Przez chwilę miałem wyrzuty sumienia , że zostawiam tam nieprzytomną dziewczynę , ale nie mogło się jej nic stać. Biegłem i biegłem za oddalającym się kształtem mijając kolejne drzewa i zarośla. Po 10 minutach pogoni dogoniłem ją i przygniotłem do ściany.
-Coś Ty zrobiła?! Na co Ci to było? - warknąłem.
-Chcę , żebyś był mój! Tylko mój! - krzyczała , a łzy spływały po policzkach.
-Nie rycz.. Nie mam dla Ciebie litości Ty wredna...
Puściłem ją , a ona upadła na ściółkę. Nie obchodziło mnie to , że leżała i wypłakiwała się w liście. Skrzywdziła moją dziewczynę , nie wiadomo czy się wybudzi. Pozostawiłem ją tam samą i pobiegłem do Hermiony. Nadal leżała na ziemi , pod drzewem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do zamku. Profesor McGonagall chwyciła się za głowę i krzyczała :
-Mój Boże znowu! I to na dodatek ta sama osoba! - wymachiwała rękami.
Biegła truchtem za mną wykrzykując uwagi i krytykę. Otworzyła drzwi do skrzydła szpitalnego a ja położyłem nieprzytomną dziewczynę na najbliższym łóżku. Pani Pomfrey od razu wygoniła mnie z pomieszczenia. Gdy zamykałem drzwi usłyszałem kawałek rozmowy kobiet:
-To już drugi atak na tą dziewczynę... - powiedziała McGonagall.
-Tak... za 3 razem już nie będzie miała tyle szczęścia... - wyszeptała pielęgniarka.
Zamarłem. Nie mogłem pozwolić na 3 raz... Serce waliło mi jak opętane. Nie chciałem jej stracić. To by było najgorsze co mogłoby się zdarzyć. Ze spuszczoną głową skierowałem się do Pokoju Wspólnego. Parę głów odwróciło się w moją stronę , ale ignorowałem to. Wszedłem po schodach do dormitorium i rzuciłem się na łóżko. Wtem odezwał się głos mojego bliźniaka:
-Freddie co jest? - zapytał.
-Hermiona znów została trafiona zaklęciem - wyszeptałem.
-Przez kogo?! Rona? - nie musiałem widzieć jego twarzy by stwierdzić , że jest wściekły.
-Nie. Przez moją byłą dziewczynę. Katherine , pamiętasz?
-Tak. I żałuję.
Mimowolnie uśmiechnąłem się. George zawsze poprawiał mi humor , ale dziś przeszedł samego siebie.
-Dzięki brat , że jesteś - wyszeptałem ledwo słyszalnie.
-Nie ma sprawy stary - odrzekł.
23 rozdział już jest ;D Juhu ;D Dedykuję go oczywiście Julii :D Bez niej ten rozdział by tak szybko nie powstał :D
Pozdrawiam ;*
-Coś Cię gnębi? - zapytał.
-Nie , nie. Wszystko w porządku - odpowiedziała siląc się na uśmiech.
Rudowłosy spojrzał na szatynkę i wzdrygnął ramionami. Coś jej leżało na sercu , ale nie chce powiedzieć. Dziewczyna spostrzegła jakiś ruch pomiędzy drzewami , przed nimi. Pewnie to jakiś kot... Pomyślała. Szczelniej owinęła się swetrem , ale to nie pomogło. Wzmagał się zimny wiatr. Fred otulił ją ramieniem i swoją bluzą. Poczuła męskie perfumy przesiąkające w jej ubrania. Położyła głowę na jego ramieniu i bez celu wpatrywała się w drzewa. Znów coś mignęło jej przed oczami. Cholerne koty. Niestety , nie wiedziała co zaraz ją czeka...Zza drzew wyglądała czarnowłosa piękność Katherine. Próbowała idealnie wycelować różdżką , by tym razem nie chybić. Nie było to jednak łatwe przy takim wietrze. Włosy owiewały jej twarz , przysłaniając widok na siedzącą parę. Zrób to! Teraz! Nie .. nie teraz. Cholerny wiatr. Podeszła jedno drzewo bliżej. Chyba mnie zauważyła... Nie , nie. Na pewno nie. Wmawiała sobie , próbując się tym pocieszyć. Jednym susem wyskoczyła zza drzewa i rzuciła zaklęcie:
-Drętwota! - krzyknęła , a echo zaniosło jej słowa w głąb lasu.
Szybko wskoczyła na drzewo i oglądała widowisko. Czerwone światło błysło i trafiło dokładnie w brzuch Hermiony. Dziewczyna skuliła się i spuściła głowę. Nie ruszała się.
Z perspektywy Freda
Wszystko stało się w sekundzie. Czerwony blask oślepił mnie , trafiając w osobę obok mnie. Szatynka skuliła się i spuściła głowę na kolana. Nie poruszyła się już. Rozejrzałem się po okolicy , by znaleźć sprawcę. Przy linii drzew spostrzegłem czarny kosmyk włosów. Katherine... Tego już za wiele.Wstałem i zacząłem biec w jej stronę. Przez chwilę miałem wyrzuty sumienia , że zostawiam tam nieprzytomną dziewczynę , ale nie mogło się jej nic stać. Biegłem i biegłem za oddalającym się kształtem mijając kolejne drzewa i zarośla. Po 10 minutach pogoni dogoniłem ją i przygniotłem do ściany.
-Coś Ty zrobiła?! Na co Ci to było? - warknąłem.
-Chcę , żebyś był mój! Tylko mój! - krzyczała , a łzy spływały po policzkach.
-Nie rycz.. Nie mam dla Ciebie litości Ty wredna...
Puściłem ją , a ona upadła na ściółkę. Nie obchodziło mnie to , że leżała i wypłakiwała się w liście. Skrzywdziła moją dziewczynę , nie wiadomo czy się wybudzi. Pozostawiłem ją tam samą i pobiegłem do Hermiony. Nadal leżała na ziemi , pod drzewem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do zamku. Profesor McGonagall chwyciła się za głowę i krzyczała :
-Mój Boże znowu! I to na dodatek ta sama osoba! - wymachiwała rękami.
Biegła truchtem za mną wykrzykując uwagi i krytykę. Otworzyła drzwi do skrzydła szpitalnego a ja położyłem nieprzytomną dziewczynę na najbliższym łóżku. Pani Pomfrey od razu wygoniła mnie z pomieszczenia. Gdy zamykałem drzwi usłyszałem kawałek rozmowy kobiet:
-To już drugi atak na tą dziewczynę... - powiedziała McGonagall.
-Tak... za 3 razem już nie będzie miała tyle szczęścia... - wyszeptała pielęgniarka.
Zamarłem. Nie mogłem pozwolić na 3 raz... Serce waliło mi jak opętane. Nie chciałem jej stracić. To by było najgorsze co mogłoby się zdarzyć. Ze spuszczoną głową skierowałem się do Pokoju Wspólnego. Parę głów odwróciło się w moją stronę , ale ignorowałem to. Wszedłem po schodach do dormitorium i rzuciłem się na łóżko. Wtem odezwał się głos mojego bliźniaka:
-Freddie co jest? - zapytał.
-Hermiona znów została trafiona zaklęciem - wyszeptałem.
-Przez kogo?! Rona? - nie musiałem widzieć jego twarzy by stwierdzić , że jest wściekły.
-Nie. Przez moją byłą dziewczynę. Katherine , pamiętasz?
-Tak. I żałuję.
Mimowolnie uśmiechnąłem się. George zawsze poprawiał mi humor , ale dziś przeszedł samego siebie.
-Dzięki brat , że jesteś - wyszeptałem ledwo słyszalnie.
-Nie ma sprawy stary - odrzekł.
23 rozdział już jest ;D Juhu ;D Dedykuję go oczywiście Julii :D Bez niej ten rozdział by tak szybko nie powstał :D
Pozdrawiam ;*
czwartek, 4 października 2012
Rozdział XXII
Nutka -> Coldplay ft. Rihanna -Princess of China <--- Dzięki Julia , że mnie nią zaraziłaś <3
Hermione obudziły jakieś szelesty i chłód. Przekręciła się na drugi bok , lecz zamiast trafić na miękki materac wylądowała na czymś twardym i zimnym. Przetarła oczy i je otworzyła. Znajdowała się w lesie , koło jakiegoś pnia. Podźwignęła się na nogi i otrzepała bluzę. Rozejrzała się w około , a pierwsze co zobaczyła to roześmianą twarz Dracona. Na jego twarzy znów pojawił się ten sam szyderczy uśmieszek co zawsze.
-No dalej Granger wstawaj. Zaraz zaczynają się eliksiry.
Te słowa kompletnie je rozbudziły. Przestała myśleć o tym , że prawdopodobnie spędziła całą noc ze Ślizgonem. Gnała przez błonia , a wiatr targał jej włosy. Przebiegła przez główny korytarz i wpadła do Wielkiej Sali. Usiadła koło Freda i szybko zaczęła jeść tosta.
-Gdzie Ty byłaś? - zapytał szeptem rudowłosy.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami:
-A gdzie ja mogłam być? W sypialni.
Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie i chwycił jej dłoń. Od razu poczuła przyjemne mrowienie i ciepło na dłoni.
-Jesteś lodowata... Przykryłaś się kołdrą?
Szatynka pokręciła głową , to nie było kłamstwo. Nastała niepokojąca cisza. Nie chciała dłużej w niej siedzieć , więc zapytała:
-Idziemy dziś się przejść?
Nieco zdumiony Fred pokiwał z entuzjazmem głową i ucałował ją na pożegnanie. Hermiona w dobrym nastroju wyszła z sali i poszła po książki na dziś. Zaczynała od 2 godzin eliksirów. Tematy są proste , więc na pewno wykaże się wiedzą. Tyle , że jest ona ze Snapem... Pewnie tego nie doceni i prędzej da jej minusowe punkty.. Najlepiej będzie jak zacznie uważać na lekcjach. Potem razem z Fredem zostaną sami. Skierowała się do lochów i biegiem wpadła do sali , żeby się nie spóźnić.
-Dokąd pani tak spieszno , panno Granger? - usłyszała za sobą lodowaty ton. - Gryffindor traci 10 punktów za bieganie po lochach.
Dziewczyna westchnęła i zajęła miejsce. Wiedziała , że tak będzie. Rozłożyła wszystko na stoliku i przyjrzała się instrukcji na tablicy. Dziś ważyli jakiś nieznany eliksir. Wrzuciła do kociołka kolejno : mięte , pancerzyki chitynowe , sok z cytryny i figi abisyńskie. Eliksir zmienił kolor na niebieskawy a zapach przypominał kobiece perfumy. Wlała próbkę cieczy do probówki i zaniosła do oceny. Dostała N. Z grymasem na twarzy posprzątała swoje rzeczy i wyszła z klasy.
-Wreszcie obiad - pomyślała.
Usiadła na swoim miejscu i zajadała się przepysznym kurczakiem. Na przeciwko siedział Ron z rozmarzoną miną. Wtedy przypomniały się jej te bolesne słowa... To szlama.. Potrząsnęła energicznie głowa chcąc wypędzić złe myśli. Co jakiś czas spoglądała w stronę drzwi , czy czasami Fred nie idzie. Nie przyszedł na obiad.. Co się stało??
Z perspektywy Freda
Kierowałem się w stronę Wielkiej Sali , gdy drogę zastawiła mi Katherine. Boże co ta wariatka ode mnie znowu chce... Skrzyżowałem ręce na piersi i stanąłem.-Czego znowu chcesz?-Pogadać - mrugnęła porozumiewawczo.
Wzniosłem oczu ku niebu.
-Nie mam czasu na rozmowę z Tobą - warknął.
-Ale jednak to zrobisz - powiedziała stanowczo.
-Niby czemu? - zapytałem zbity z tropu.
Brunetka chwyciła go za nadgarstek i pociągnęła w kąt. Nawet nie wiedziałem , że jest taka silna.
-Więc mów nie mam czasu.
Odr razu pożałowałem tych słów. Dziewczyna rzuciła się na mnie , zarzucając ramiona na moją szyje. Próbowałem ją odepchnąć , ale była zbyt silna. Całowała mnie namiętnie , ale bez odwzajemnienia. Stałem i czekałem , aż skończy. Niespodziewanie zaczęła wkładać ręce pod moja koszulkę. Tego było już za wiele!
-Prze.stań! - krzyknąłem , odpychając ją od siebie. - Kur... co Ty wyprawiasz?! Miałaś mi dać spokój a Ty znowu zaczynasz!
Uciekłem stamtąd najszybciej jak mogłem. Pognałem byle jakimi schodami , byle być jak najdalej od Kath.. Co za wariatka.. Do reszty zdurniała...Ale koszmar miał się dopiero zacząć...
Powitajmy 22 rozdział :D Dzięki pomocy Julli , ukończyłam go dość wcześnie :) Dedykuje go więc , jej oraz Martynie ;*
środa, 3 października 2012
Rozdział XXI
Nutka -> Pezet - Supergirl ;D
Z perspektywy Rona
Moja ukochana Katherine miała zaciśnięta pięści , i aż kipiała wściekłością. Ale dlaczego?
-Kochanie.. - zacząłem.
Chciałem chwycić ją za rękę , ale szybko odskoczyła.
-Odwal się idioto! Sio! Akysz! - krzyczała.
Wymachiwała rękami , jakby jakaś natrętna mucha latała jej koło nosa. Nie zrażało mnie to przed kolejnym krokiem w jej stronę. Nie zdążyła nawet nabrać powietrza do płuc , gdy przyłożyłem swoje usta , do jej ust. Miała bardzo miłe i ciepłe usta. Wpijałem się w nie intensywnie nie zwracając uwagi na jej szarpaniny i jęki. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem bliżej. Byłem jak w raju, naprawdę. Wszystko jakby stanęło w miejscu.
-Zos...taw mnie do ja..sn..ej cholery!
Brunetka wyrwała się z mojego uścisku otrzepując pognieciony sweterek.
-Do reszty zdurniałeś? Ty mnie nie kochasz! Tylko ją! - wskazała na szatynkę stojącą obok Freda.
Dziewczyna wpatrywała się we mnie intensywnie , z wymalowanym zdziwieniem na twarzy. Wzruszyłem ramionami:
-Nie kocham jej! To szlama!
Po tych słowach zrobiło się prawdziwe piekło...
Z perspektywy Hermiony
-...To szlama!
Tylko te słowa dotarły do Hermiony. Potem nastąpił prawdziwy chaos. Fred wyrwał się z objęć dziewczyny i pobiegł w stronę swojego brata. Uniósł go w górę.
-Coś Ty powiedział?! - wybuchnął.
-Powiedziałem , że Twoja dziewczyna to szlama - powiedział spokojnie.
-Powtórz , to obiecuję , że wylecisz przez najbliższe okno.
Dziewczyna obserwowała kolejną bójkę braci. Nie mogła się poruszyć , jakby nogi wrosły jej w podłogę. W głowie , echem odbijały się raniące słowa Rona. Szlama.Nie sądziła , że kiedykolwiek usłyszy to od niego. Był jej przyjacielem. Nogi ugięły się pod nią i upadła na kolana. Zasłoniła twarz dłońmi nie zwracając uwagi na to , że prawdopodobnie wszyscy się na nią patrzą. Nie obchodziło jej zdanie innych. Miała to wszystko gdzieś. Pomiędzy kotłującymi się myślami przebijały się pojedyńcze słowa:
-Przeproś...!
-Mówiłem.. prawdę! - wysapał Ron.
Łzy ciekły intensywnie po rozgrzanych policzkach , kapiąc na czerwony dywan. Słyszała ciosy i uderzenia , ale nie miała siły nawet otworzyć oczu. Chciała położyć się na środku tego cholernego salonu , zwinąć się w kłębek i zasnąć. Serce pękało z każdą sekundą.. Uświadomiła sobie , że Dracon chciał się z nią spotkać dziś o 19 na pniu. Nie myśląc długo wstała i wybiegła niezauważalnie z Pokoju Wspólnego. Rękawem wytarła resztki tuszu i łzy z twarzy. Biegła po marmurowych schodach , potem po błoniach potykając się o konary drzew. Słońce już zachodziło razem z purpurowymi , pomarańczowymi i złotymi smugami na niebie. Jezioro błyszczało , odbijając pierwsze gwiazdy. Nie wiedziała , czy dobrze robi. Chwilę się wahała , gdy mijała kolejne zakręty pomiędzy drzewami. Widząc postać o blond włosach rozpromieniła się. Słysząc szelest liści Draco odwrócił się w jej stronę. Zimne , stalowe oczy trochę się rozjaśniły , tak jakby się uśmiechały.
-Cześć - przywitała się.
-Cześć Granger... to znaczy Hermiono.
Zdziwiła się , słysząc z jego ust swoje imię. Przysiadła na chłodnym pniu obok Ślizgona. Było strasznie zimno , więc po chwili zaczęła się trząść. Malfoy widząc to zdjął swoją czarną marynarkę i okrył szatynkę. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele. Wdychała perfumy chłopaka z uśmiechem.
-Co się tak uśmiechasz? - zapytał blondyn po długiej ciszy.
-Po prostu ciesze się , że przyszłam tutaj do Ciebie.
-Ja też się ciesze - skwitował.
Znów nastała cisza. Dziewczyna dotknęła zielonego mchu obok swojego biodra. Był chłodny i miękki w dotyku. Westchnęła i odchyliła głowę do tyłu. Coraz więcej gwiazd pojawiało się na niebie. Poczuła silne ramie , który ją utulało. Położyła głowę na jego ramieniu. Czuła się przy nim bezpiecznie.
Rozdział 21 napisany :D Nie wiem , na prawdę nie wiem jak mi się udało napisać ten rozdział. Coraz więcej nauki i sprawdzianów , ale staram się dla was pisać ;* Doceńcie to :)
Dedykuje go Julii i Martynie :D Thank you for everything ;*
Pozdrawiam ;)
wtorek, 2 października 2012
Rozdział XX
Nutka -> Statues z soundtracka HP ;) ( wiem , że już go podawałam)
Z perspektywy Freda
Katrherine wepchnęła mnie do najbliższej klasy. Mówiłem jej wyraźnie , że to koniec. Jeśli Hermiona by się dowiedziała o tym to byłby definitywny koniec z nami. Nie chciałem tego , zrozumiałem to czego nie dostrzegałem wcześniej. Naprawdę ją kochałem , nie doceniałem tego. Z zamyślenia wyrwała mnie ta cholerna dziewczyna.
-Kocham Cię! - krzyczała jak opętana. Próbowała się przytulić , ale nie ulegałem.
-Ale ja Ciebie nie!
Odskakiwałem w każdą możliwa stronę. Szarpaliśmy się tak przez dłuższą chwilę , aż w końcu przestała zachowywać się jak wariatka. Wyrównała oddech i spojrzała na mnie niebieskimi oczyma. Czaiły się w nich niepokojące iskierki. Zrobiłem dwa kroki w tył , uderzając plecami o jakiś filar.
-No... skoro mnie nie kochasz.. To chociaż rozstańmy się w zgodzie.. Weź ciasteczko - wskazała na różowe opakowanie.
No w sumie czemu nie? Chociaż z drugiej strony dziwne , że tak nagle przestała być natarczywa. W końcu jednak zgodziłem się:
-No dobra. Ale ostatni raz. - wyciągnąłem rękę.
Trzymałem ciastko w dłoni , nie wiedząc co z nim zrobić. Postanowiłem , że zjem je po kolacji. Skierowałem się ku wyjściu , modląc się w duchu , żeby ta brunetka w końcu się odwaliła.
-Boże za co mnie tak karasz.. - powiedział w duchu , słysząc za sobą kroki. Domknął po cichu drzwi ale z takim impetem , że trafiły w nos Kath.
-Przepraszam! - zaśmiałem się pod nosem. Nie zrobiłem tego specialnie ale i tak było śmieszne.
Odszedłem szybkim krokiem zostawiając dziewczynę samą. Teraz musiałem odnaleźć Hermionę i spędzić z nią parę upojnych chwil. Wyobrażałem sobie jej miękkie , malinowe usta wtopione w moje. Zamyślony szedłem przez korytarze i po marmurowych schodach próbując po drodze nie spaść z 6 i 7 piętra. Podałem hasło Grubej Damie i przeszedłem przez dziurę pod portretem.
-Aua! Co do ku... - zatrzymałem się gwałtownie. Przez Pokój biegła zapłakana szatynka.
Stałem jak zamurowany , co się jej stało?
-Do ku..? Tak się do mnie odzywasz? Fred jak możesz! - krzyczała moja dziewczyna.
Była roztrzęsiona a tusz do rzęs spływał po jej zaróżowionych policzkach. Oczy miała czerwone od łez a dłonie zaciśnięte w pięści. Nie wiedziałem co powiedzieć. Uchwyciłem jej rękę w ostatnim momencie, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w miejscu gdzie płynęła kolejna łezka. Dziewczyna trochę się rozchmurzyła, przestała się tez trząść. Gdy tak stali parę minut znów poczuli to co wcześniej w Norze. Hermiona powoli oddychała , wiem , że sprawia jej to ból. Mój brat mi za to zapłaci. Przez to ona cierpi podwójnie , jeśli nie nawet potrójnie. Przypomniałem sobie o ciastu , które Katrherine dała mi w klasie. Po kryjomu położyłem je na stolik. Zanim szatynka spostrzegła cokolwiek położyłem rękę na jej włosach. Wplotłem palce w jej grzywkę i zaczesałem ją do tyłu.
-Kocham Cię - wyszeptaliśmy równocześnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy jak nigdy wcześniej. Namiętność pojawiała się z każdą sekundą , coraz więcej , i więcej... Nie wiem ile tak staliśmy, i nie obchodzi mnie to. Liczyła się tylko ona , moja Hermiona.
Z perspektywy Rona
Byłem wściekły , zdarzało mi się to coraz częściej. Nie mogłem patrzeć jak tych dwoje się mizia.. Obrzydzało mnie to , to ja miałem tam być NIE on! Podszedłem do stolika na którym leżało smakowicie wyglądające ciastko z jakąś posypką. O drazu wsadziłem je sobie do ust. W nastepnej sekundzie mój umysł został oczyszczony ze wszystkiego. Tylko jedna osoba była przed moimi oczami. Katherine. Piękność nad pięknościami. Zauważył ją na kanapie , podszedł do niej chwiejnym krokiem i przysłonił ręką oczy.
-A kuku skarbie!
-Fred?! - zapytała. - Wróciłeś?! - wzięła ręce chłopaka z oczu.
Pobladła. Wpatrywała się tępo w Rona , który patrzył na nią rozanielony.
-Ty palancie co Ty wyprawiasz?! Czemu w ogóle masz czelność się do mnie zbliżać?! - wybuchła.
Wszystkie oczy zwróciły się na nich. Nawet zakochana para odwróciła się by spojrzeć. Nie zrażało mnie , że ona na mnie krzyczała. Kochałem ją naprawdę!
No wreszcie wypociłam 20 rozdział :D Walczyłyśmy dzielnie z Julią i wreszcie się udało :) Dedykuję go oczywiście jej <3 Wspólne pisanie rozdziałów zawsze spoko :D
Proszę o głosowanie w ankiecie ----->
Z góry dziękuje :)
Pozdrawiam ;*
poniedziałek, 1 października 2012
Rozdział XIX
Nutka -> Onar - Ja bym oszalał :)
Hermiona bacznie rozejrzała się po okolicy , była sama. Mimo to czuła na sobie wzrok kogoś... Katrherin? Freda? Rona? A może Pansy lub Dracona? Podniosła się z cichym stęknięciem , otrzepała spodnie i spojrzała na wielki zegar. Było wpół do 12. Zaraz obiad. Powoli ruszyła w stronę zamku. Korytarze , które najczęściej były pełne uczniów , teraz były opustoszałe. Tylko 4 Krukonki szły korytarzem , niosąc opasłe tomy na zielarstwo. Szeptały pomiędzy sobą , zasłaniając usta rękami. Patrzyły na nią z pogardą , jak na robaka. O co im chodzi? Szatynka spuściła głowę , prawie wpadając na Malfoya. Wyszedł ze szpitala.
-Uważaj jak łazisz szlamo! - warknął , a szeptem dodał: - O 19 na pniu.
-Uważaj na słowa! - kiwnęła głową na drugą część zdania.
Poczuła , że się rumieni. Szybko wkroczyła do Wielkiej Sali. Uczniowie kończyli w pośpiechu posiłki , zapewne chcąc odrobić na szybko zadania domowe. Przysiadła na końcu stołu i mozolnie jadła pieczone ziemniaczki z kurczakiem. Grzebała w jedzeniu , opierając brodę na ręce. Miała iść na spotkanie z Draconem? Może nie powinna...? W tym momencie przydałby się ten ''D''! Ostatnio miał rację , więc może i tym razem? Wpatrywała się w papkę , która powstała na złotym talerzu. Nagle jakaś płowa sówka wylądowała przed nią rozbryzgując kawałki jedzenia po całym stole. Ptak wystawił nóżkę , a ona odwiązała liścik. Nawet nie zauważyła momentu , gdy odleciała. Zasłoniła usta wolną ręką. Na kopercie widniało znajome pismo...
Mionka!
Oh kochana. To było do przewidzenia , że mnie potrzebujesz. Widać nie możesz się obejść bez moich cudownych rad. W sumie to dobrze. No więc Twój Freddie już jest grzeczny , jeśli o to Ci konkretnie chodzi. A co do Draconka.. To już sprawa się komplikuje. No i jeszcze Katherine , ale po kolei. No więc Twój blondasek to nie jest świętoszek. Przespał się chyba już z połowa dziewczyn w Hogwarcie. Teraz ma Ciebie na oku. Uważaj! A co do brunetki , to też nie za wesoło. Czai się na Ciebie. Może nawet w tej chwili przygląda się Tobie z ukrycia?
Dziewczyna rozpaczliwie rozejrzała się po sali.
Hermionko nie bój się. Czuwam nad Tobą jak widać. Uważaj na tych dwoje.
Całusy
D.
Przeleciała parę razy tekst. Co miały znaczyć te dwa słowa , które zostały podkreślone? Blondasek i brunetka..
-Lavender masz pożyczyć pióro i atrament na chwilkę? - zapytała dziewczynę obok.
-Jasne. Masz - podała szatynce kałamarz i pióro.
Szatynka pospiesznie wyskrobała na tyle listu te dwa słowa. Postanowiła , że przemyśli je później. Oddała Lav przedmioty i schowała list do tylnej kieszeni. Porzuciła resztki jedzenia , które nie wylądowały na stole lub na kimś innym , i opuściła Wielką Sale. Była rozdrażniona i zaniepokojona. Czyli jednak Malfoy nie był w niej zakochany , chciał ją po prostu przelecieć... Jak inne. A Kath? Teraz miała pewność , że to w nią miało trafić zaklęcie. Co chwilę rozglądała się i patrzyła czy czasami nikt za nią nie idzie. Weszła do pierwszej lepszej klasy i opadła na fotel nauczycielski. Rozejrzała się po sali. Tu odbywała się transmutacja. Chwile wsłuchiwała się w ciche bicie jej serce , gdy usłyszała czyjeś kroki. Ktoś tu idzie! Dała nura pod biurko i wcisnęła się maksymalnie. Ktoś wkroczył do środka. Dwójka ludzi...
-Co Ty wyprawiasz?! - rozpoznała znajomy głos Freda.
-Kocham Cię - mówił jakiś damski głos.
Hermiona zamarła.
-Ale ja Ciebie nie! - krzyczał rudowłosy.
Rozległy się dźwięki szarpaniny. Dziewczyna wstrzymała oddech. Bała się , że usłyszą walenie jej serca.
-No.. skoro mnie nie kochasz.. To chociaż rozstańmy się w zgodzie.. Weź ciasteczko - powiedziała Katherine.
-No dobra. Ale ostatni raz. -zgodził się chłopak.
W tym momencie w nozdrza uderzył ją zapach skoszonej trawy , pergaminu i ... pasty do zębów. Tylko skąd u licha tu takie zapachy?! Przez dłuższy czas nie słyszała żadnych dźwięków , więc wychyliła lekko głowę. Nikogo już nie było. Podniosła się w klęczek i odetchnęła z ulgą. Serce powoli spowalniało. Na biurku zostało pudełko po ciastach. Uchyliła papierowe wieczko i znów poczuła te zapachy , to były jej ulubione. Postanowiła , że weźmie sobie jedno. Schowała do kieszeni malutkie ciasteczko z wiórkami. Co McGonagall powie na to? Zresztą nie ważne. To nie ona zostawiła , ich problem. Wyszła z klasy i znów poczuła czyiś wzrok na karku , lecz gdy się odwróciła nie widziała nikogo.
Zakamarki zamku skrywają o wiele więcej tajemnic , niż nam się wydaje...
Kochani ;** Witamy 19 rozdział :) Może uznacie , że ten rozdział jest nudny itp.. Ale uważnie czytajcie! Ten rozdział ma ukryte drugie dno :) Jeśli połączycie wszystkie fakty to powinniście zgadnąć o co mi chodzi :D Życzę powodzenia :D
1. Dedykuję ten rozdział wszystkim czytelnikom , fanom a przede wszystkim -> Julii ;** , Martynie ;** , Karolinie ;** , Anicie ;** , Borysowi ;** .
2. Czekam z niecierpliwością na komentarze , wiadomości na GG i opinię! Naprawdę mnie tym motywujecie...
3. PRZECZYTAJ TEN ROZDZIAŁ JESZCZE RAZ I POŁĄCZ WSZYSTKIE FAKTY , ZANIM ZROBI TO HERMIONA ;) SUGESTIE NA GG ;)
Pozdrawiam ;**
niedziela, 30 września 2012
Rozdział XVIII
Przepraszam za wszelkie błędy jakie mogą się pojawiać. Staram się je poprawiać.
Nutka -> Posłuchaj Bicia Serca
Hermiona była na śniadaniu , paru Gryfonów właśnie zasiadło do stołu i przywitało się z nią. Posłała im tylko lekki uśmiech i odpowiedziała. Czuła się już lepiej po tym co wydarzyło się parę minut temu. Właśnie do Wielkiej Sali wkroczył dostojnym krokiem Draco. Rzucił jej pogardliwe spojrzenie i usiadł koło Pansy, która zaraz zaczęła się do niego dobierać. Taka była umowa , mieliśmy zachowywać się jak zawsze. Ciężko było nie spojrzeć na niego, na te stalowe oczy i piękne rysy twarzy. Jednak sumienie było o wiele głośniejsze od jej pragnienia. Przecież jesteś z Fredem! Nie zachowuj się jak Pansy... Kochasz go. Nie psuj związku przez Malfoya! Głosik w jej głowie mówił całkiem sensownie. Musi spędzić trochę czasu z rudzielcem , żeby znów poczuć tą miłość co wcześniej. Tylko czy jemu zależy? Nie dał znaku życia od samego rana. Normalnie siedziałby tu i rozmawiał z nią o tym wszystkim. Wzięła sobie miskę płatków owsianych i zaczęła pośpiesznie jeść. Musiała dziś iść koniecznie na lekcję i nadrobić materiał. W końcu zbliżają się SUM'y i musiała je zdać śpiewająco. Ostatnio kompletnie zaniedbała naukę. Trzeba to zmienić. Po skończonym śniadaniu poszła do Pokoju Wspólnego , żeby przygotować się na Historię Magii. Wpakowała opasły tom , kałamarz , pióro i kilka pergaminów. Rzuciła okiem na sypialnię , ale wszystko już zapakowała. Wyszła pospiesznie krzywiąc się lekko z bólu. Znów powróciło to samo uczucie wbijania tysięcy noży w brzuch. Niektórzy z Gryffindoru rozmawiali ściszonymi głosami , gdy zobaczyli Hermionę uśmiechnęli się uprzejmie i kontynuowali wcześniejsze zajęcie. Na kanapie pod oknem siedział Fred. Od razu zerwał się na równe nogi i podbiegł do szatynki. Przytuli ją do siebie i ucałował w czubek głowy. Dziewczyna zachichotała i wzięła jego twarz w dłonie. Na ustach złożyła czuły pocałunek. Zaśmiewali się tak przez parę cudownych minut. Pasowali do siebie idealnie. Całej tej scence przyglądała się z kąta Katherine. Brunetka piorunowała spojrzeniem szczęśliwą parę. Ona też tak mogła z Fredem. Ale nie! Bo wolał tą szlamę! Obiecywała sobie , że zemści się za to. Byle wybrać właściwy moment.
Rudowłosy był tak szczęśliwy , że jego dziewczyna wyszła już ze szpitala , że nie odstępował jej na krok. Odprowadzał na zajęcia , posiłki , do sypialni , biblioteki. Po prostu wszędzie byli razem. Hermiona była taka szczęśliwa. Za każdym razem całowała go czule na dowód uczucia jakie ogarniało jej serce. Chłopak uśmiechał się tylko i odwzajemniał pocałunki z dwukrotnie większym entuzjazmem. Para nie zauważała Kath , która czaiła się w zakamarkach zamku i śledziła ich po kryjomu. Już niedługo ta sielanka miała zostać przerwana. Brunetka wyciągnęła różdżkę i skierowała nią w szatynkę. Nie było to zbyt fair celować w plecy , ale nie miała innego wyjścia. Wokoło przechodzili Puchoni i Krukoni. Kręciła różdżką w różne strony tak , żeby przez przypadek nie trafić w kogoś innego. W końcu nastała ta chwila:
-Drętwota! - krzyknęła wyskakując zza rogu a promień powędrował we wskazanym kierunku.
Szatynka nie wyczuwając niebezpieczeństwa delikatnie przekręciła się z ramionach chłopaka. Zaklęcie chybiło , trafiło w osobę , która nawinęła się jak pierwsza. Malfoy padł jak długi oszołomiony przez Katherine. Dopiero po chwili wszyscy zrozumieli co się stało. Fred spojrzał z nienawiścią na brunetkę. Hermiona podbiegła do Dracona i sprawdziła czy coś poważniejszego mu się stało. Na szczęście nie. Ku nim biegła już profesor McGonagall z przekręconą tiarą czarodzieja.
-Znowu?! Po raz drugi jakiś atak zaklęciem?! Czy wyście zdurnieli?! - krzyczała kobieta. - I to na dodatek mój dom! Drugi raz! - spojrzała na leżącego blondyna. Usta rozwarły się jej ze zdumienia. - Na Ślizgona?! - wybuchła. - Profesor Snape mnie udusi! - podniosła chłopaka i krzyknęła na jakiegoś Krukona , który pomógł jej nieść ofiarę zaklęcia.
Wszyscy stali jak zamurowani , nigdy nie widzieli McGonagall w takim stanie. Była wściekła , w ciągu 3 dni Gryffindor stracił już 50 punktów. Hermiona odprowadziła wzrokiem 3 postacie. Koło niej ukląkł Fred:
-Czemu się tak rzuciłaś jak Malfoy upadł? - zapytał podejrzliwie.
-Chciałam tylko sprawdzić czy nic mu nie jest... - nie zdąrzyła ugryźć się w język.
Rudowłosy spojrzał na nią z niedowierzeniem:
-Przecież ty go nienawidzisz! I nagle taka miła dla niego jesteś? To po prostu śmieszne!
-Jestem dobrym człowiekiem! I nie myśl , że wybaczyłam mu te 5 lat upokorzenia!
Wszystko się w niej gotowało. Fred jej nie rozumiał... Wstała i usiadła na najbliższym parapecie. Uczniowie powoli szli do swoich klas , po drodze rozmawiając o całym wydarzeniu. Ona tez zaraz musiała iść na Zaklęcia. Westchnęła i zeskoczyła. Spojrzała na swojego chłopaka i powiedziała:
-Nie musisz mnie odprowadzać - odrzekła.
Chwilę spojrzeli sobie w oczy po czym szatynka odeszła szybkim krokiem. Raniło ją jego zachowanie, był zazdrosny i to strasznie. Poprostu się przestraszyła , że Draconowi coś się stało... No właśnie , przecież to jej wróg. Wyzywał ją 5 lat od szlam , nienawidził jej. I tak nagle zaczął coś do niej czuć i zbliżać się? Było to coraz mniej wiarygodne. Czego on chciał? Wykorzystać do swoich celów... ale jakich? Szła opustoszałym korytarzem przez parę minut. W końcu weszła na lekcję , mruknęła przeprosiny w kierunku profesora i usiadła w 3 ławce , koło Harrego. Wybraniec posłała jej pytające spojrzenie , ale ona tylko wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty mówić nikomu o tym co się stało , ale i tak pewnie rozniesie się to szybciej niż wtedy. Zabrała się za wertowanie książki w poszukiwaniu omawianego tematu. Nie próbowała nawet wydusić z siebie słów by zapytać o stronę sąsiada. Próbowała skupić się na lekcji , ale znów jej nie wychodziło. Owszem , parę razy zgłosiła się do odpowiedzi i zdobyła łącznie 15 punktów dla Gryffindoru , ale to był słaby wynik. Jasne mogła się tłumaczyć szpitalikiem , ale po co? Wzorowa Hermiona Granger wszystko by już nadrobiła. Czas dłużył się nieubłaganie. Miała ochotę iść na błonia i położyć się na słońcu , w trawie. Jeszcze 10 minut... 5... 2.... I wreszcie dzwonek. Porwała swoje rzeczy i wybiegła jako pierwsza z sali. Mijała kolejnych uczniów zmierzających na obiad. Ona kierowała się w zupełnie innym kierunku. Na dwór. Pchnęła wielkie wrota i wyszła na zewnątrz. Wiał lekki wiatr a słońce grzmiało przyjemnie. Nie chciało jej się iść daleko , więc przysiadła pod murkiem i zamknęła oczy. Oddychała miarowo pomimo powracającego bólu. Analizowała sobie wszystko , aż w końcu coś przykuło jej uwagę. Draco nie miał być trafiony tym zaklęciem. Przecież on po prostu przechodził. To zaklęcie miało trafić w NIĄ. Nabrała gwałtownie powietrza. Ale kto chciałby , żeby coś jej się stało? Pansy? Ron? Rzeczywiście zauważyła kosmyk czarnych włosów , a więc Pansy. Dlaczego nie rozejrzała się? Mogła temu zapobiec z łatwością. Miała ochotę uderzyć się ręką w twarz , jaka ona jest głupia! To mogła być Katherine. Miałaby powód. Zazdrość... Wpatrywała się intensywnie w niebo.
Ktoś się na nią czaił , a ona nic nie mogła na to poradzić...
Witamy 18 rozdział :) Już mam 4000+ wyświetleń ;D Kocham was <3! A teraz do rzeczy :)
1 . Dedykuję ten rozdział szczególnie chłopakom , którzy to czytają ( jeśli są) oraz tym , którzy są dla mnie najważniejsi.
2. Fragment z McGonagall dedykuję Martynie , tak na poprawe humoru ;)
3. Po raz 3 zapraszam do pisania na GG do mnie . Nie wstydźcie się :)
4. GDY NIEBEZPIECZEŃSTWO JEST BLISKO A OBOK NIKOGO ...
Pozdrawiam ;*
.
Nutka -> Posłuchaj Bicia Serca
Hermiona była na śniadaniu , paru Gryfonów właśnie zasiadło do stołu i przywitało się z nią. Posłała im tylko lekki uśmiech i odpowiedziała. Czuła się już lepiej po tym co wydarzyło się parę minut temu. Właśnie do Wielkiej Sali wkroczył dostojnym krokiem Draco. Rzucił jej pogardliwe spojrzenie i usiadł koło Pansy, która zaraz zaczęła się do niego dobierać. Taka była umowa , mieliśmy zachowywać się jak zawsze. Ciężko było nie spojrzeć na niego, na te stalowe oczy i piękne rysy twarzy. Jednak sumienie było o wiele głośniejsze od jej pragnienia. Przecież jesteś z Fredem! Nie zachowuj się jak Pansy... Kochasz go. Nie psuj związku przez Malfoya! Głosik w jej głowie mówił całkiem sensownie. Musi spędzić trochę czasu z rudzielcem , żeby znów poczuć tą miłość co wcześniej. Tylko czy jemu zależy? Nie dał znaku życia od samego rana. Normalnie siedziałby tu i rozmawiał z nią o tym wszystkim. Wzięła sobie miskę płatków owsianych i zaczęła pośpiesznie jeść. Musiała dziś iść koniecznie na lekcję i nadrobić materiał. W końcu zbliżają się SUM'y i musiała je zdać śpiewająco. Ostatnio kompletnie zaniedbała naukę. Trzeba to zmienić. Po skończonym śniadaniu poszła do Pokoju Wspólnego , żeby przygotować się na Historię Magii. Wpakowała opasły tom , kałamarz , pióro i kilka pergaminów. Rzuciła okiem na sypialnię , ale wszystko już zapakowała. Wyszła pospiesznie krzywiąc się lekko z bólu. Znów powróciło to samo uczucie wbijania tysięcy noży w brzuch. Niektórzy z Gryffindoru rozmawiali ściszonymi głosami , gdy zobaczyli Hermionę uśmiechnęli się uprzejmie i kontynuowali wcześniejsze zajęcie. Na kanapie pod oknem siedział Fred. Od razu zerwał się na równe nogi i podbiegł do szatynki. Przytuli ją do siebie i ucałował w czubek głowy. Dziewczyna zachichotała i wzięła jego twarz w dłonie. Na ustach złożyła czuły pocałunek. Zaśmiewali się tak przez parę cudownych minut. Pasowali do siebie idealnie. Całej tej scence przyglądała się z kąta Katherine. Brunetka piorunowała spojrzeniem szczęśliwą parę. Ona też tak mogła z Fredem. Ale nie! Bo wolał tą szlamę! Obiecywała sobie , że zemści się za to. Byle wybrać właściwy moment.
Rudowłosy był tak szczęśliwy , że jego dziewczyna wyszła już ze szpitala , że nie odstępował jej na krok. Odprowadzał na zajęcia , posiłki , do sypialni , biblioteki. Po prostu wszędzie byli razem. Hermiona była taka szczęśliwa. Za każdym razem całowała go czule na dowód uczucia jakie ogarniało jej serce. Chłopak uśmiechał się tylko i odwzajemniał pocałunki z dwukrotnie większym entuzjazmem. Para nie zauważała Kath , która czaiła się w zakamarkach zamku i śledziła ich po kryjomu. Już niedługo ta sielanka miała zostać przerwana. Brunetka wyciągnęła różdżkę i skierowała nią w szatynkę. Nie było to zbyt fair celować w plecy , ale nie miała innego wyjścia. Wokoło przechodzili Puchoni i Krukoni. Kręciła różdżką w różne strony tak , żeby przez przypadek nie trafić w kogoś innego. W końcu nastała ta chwila:
-Drętwota! - krzyknęła wyskakując zza rogu a promień powędrował we wskazanym kierunku.
Szatynka nie wyczuwając niebezpieczeństwa delikatnie przekręciła się z ramionach chłopaka. Zaklęcie chybiło , trafiło w osobę , która nawinęła się jak pierwsza. Malfoy padł jak długi oszołomiony przez Katherine. Dopiero po chwili wszyscy zrozumieli co się stało. Fred spojrzał z nienawiścią na brunetkę. Hermiona podbiegła do Dracona i sprawdziła czy coś poważniejszego mu się stało. Na szczęście nie. Ku nim biegła już profesor McGonagall z przekręconą tiarą czarodzieja.
-Znowu?! Po raz drugi jakiś atak zaklęciem?! Czy wyście zdurnieli?! - krzyczała kobieta. - I to na dodatek mój dom! Drugi raz! - spojrzała na leżącego blondyna. Usta rozwarły się jej ze zdumienia. - Na Ślizgona?! - wybuchła. - Profesor Snape mnie udusi! - podniosła chłopaka i krzyknęła na jakiegoś Krukona , który pomógł jej nieść ofiarę zaklęcia.
Wszyscy stali jak zamurowani , nigdy nie widzieli McGonagall w takim stanie. Była wściekła , w ciągu 3 dni Gryffindor stracił już 50 punktów. Hermiona odprowadziła wzrokiem 3 postacie. Koło niej ukląkł Fred:
-Czemu się tak rzuciłaś jak Malfoy upadł? - zapytał podejrzliwie.
-Chciałam tylko sprawdzić czy nic mu nie jest... - nie zdąrzyła ugryźć się w język.
Rudowłosy spojrzał na nią z niedowierzeniem:
-Przecież ty go nienawidzisz! I nagle taka miła dla niego jesteś? To po prostu śmieszne!
-Jestem dobrym człowiekiem! I nie myśl , że wybaczyłam mu te 5 lat upokorzenia!
Wszystko się w niej gotowało. Fred jej nie rozumiał... Wstała i usiadła na najbliższym parapecie. Uczniowie powoli szli do swoich klas , po drodze rozmawiając o całym wydarzeniu. Ona tez zaraz musiała iść na Zaklęcia. Westchnęła i zeskoczyła. Spojrzała na swojego chłopaka i powiedziała:
-Nie musisz mnie odprowadzać - odrzekła.
Chwilę spojrzeli sobie w oczy po czym szatynka odeszła szybkim krokiem. Raniło ją jego zachowanie, był zazdrosny i to strasznie. Poprostu się przestraszyła , że Draconowi coś się stało... No właśnie , przecież to jej wróg. Wyzywał ją 5 lat od szlam , nienawidził jej. I tak nagle zaczął coś do niej czuć i zbliżać się? Było to coraz mniej wiarygodne. Czego on chciał? Wykorzystać do swoich celów... ale jakich? Szła opustoszałym korytarzem przez parę minut. W końcu weszła na lekcję , mruknęła przeprosiny w kierunku profesora i usiadła w 3 ławce , koło Harrego. Wybraniec posłała jej pytające spojrzenie , ale ona tylko wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty mówić nikomu o tym co się stało , ale i tak pewnie rozniesie się to szybciej niż wtedy. Zabrała się za wertowanie książki w poszukiwaniu omawianego tematu. Nie próbowała nawet wydusić z siebie słów by zapytać o stronę sąsiada. Próbowała skupić się na lekcji , ale znów jej nie wychodziło. Owszem , parę razy zgłosiła się do odpowiedzi i zdobyła łącznie 15 punktów dla Gryffindoru , ale to był słaby wynik. Jasne mogła się tłumaczyć szpitalikiem , ale po co? Wzorowa Hermiona Granger wszystko by już nadrobiła. Czas dłużył się nieubłaganie. Miała ochotę iść na błonia i położyć się na słońcu , w trawie. Jeszcze 10 minut... 5... 2.... I wreszcie dzwonek. Porwała swoje rzeczy i wybiegła jako pierwsza z sali. Mijała kolejnych uczniów zmierzających na obiad. Ona kierowała się w zupełnie innym kierunku. Na dwór. Pchnęła wielkie wrota i wyszła na zewnątrz. Wiał lekki wiatr a słońce grzmiało przyjemnie. Nie chciało jej się iść daleko , więc przysiadła pod murkiem i zamknęła oczy. Oddychała miarowo pomimo powracającego bólu. Analizowała sobie wszystko , aż w końcu coś przykuło jej uwagę. Draco nie miał być trafiony tym zaklęciem. Przecież on po prostu przechodził. To zaklęcie miało trafić w NIĄ. Nabrała gwałtownie powietrza. Ale kto chciałby , żeby coś jej się stało? Pansy? Ron? Rzeczywiście zauważyła kosmyk czarnych włosów , a więc Pansy. Dlaczego nie rozejrzała się? Mogła temu zapobiec z łatwością. Miała ochotę uderzyć się ręką w twarz , jaka ona jest głupia! To mogła być Katherine. Miałaby powód. Zazdrość... Wpatrywała się intensywnie w niebo.
Ktoś się na nią czaił , a ona nic nie mogła na to poradzić...
Witamy 18 rozdział :) Już mam 4000+ wyświetleń ;D Kocham was <3! A teraz do rzeczy :)
1 . Dedykuję ten rozdział szczególnie chłopakom , którzy to czytają ( jeśli są) oraz tym , którzy są dla mnie najważniejsi.
2. Fragment z McGonagall dedykuję Martynie , tak na poprawe humoru ;)
3. Po raz 3 zapraszam do pisania na GG do mnie . Nie wstydźcie się :)
4. GDY NIEBEZPIECZEŃSTWO JEST BLISKO A OBOK NIKOGO ...
Pozdrawiam ;*
.
sobota, 29 września 2012
Rozdział XVII
Nutka -> Pezet - Spadam
Biały błysk , cięcie nożem , ból nie do zniesienia i .. pustka. Tylko tyle pamiętała Hermiona po przebudzeniu. Uderzył ją biały kolor ścian. Gdzie ona była? Ostatnie co pamiętała to Pokój Wspólny Gryfonów. Wtedy Ron przyszedł i chciał coś skończyć , ale co? Uniosła się na łokciach i usiadła na krawędzi łóżka. Uświadomiła sobie , że jest z skrzydle szpitalnym. Na stoliku leżały kartki , słodycze i pamiątki. Wzięła pierwszy lepszy liścik i odczytała:
Od Ginny
Mam nadzieję , że obudzisz się jak najszybciej. Wszyscy się bardzo martwimy , a szczególnie Fred. Bardzo to przeżywa.
Szybkiej pobudki Twoja przyjaciółka.
Eh tak.. Fred na pewno się martwił , ale nie widziała żadnej kartki od niego , ani śladu jego obecności. Rzuciła okiem na kolejną kartkę:
Od Rona
Wybacz mi Hermiono .. to .. to zaklęcie. Nie chciałem Cię skrzywdzić! Na prawdę! Chciałem tylko skończyć ten spór. Kocham Cię ... Wracaj do zdrowia.
Kilka razy przeczytała te kilka zdań. Więc to przez niego trafiła tutaj , ale jakim zaklęciem trafił? Nowa fala gniewu rozlała się po ciele dziewczyny. Nawet , jeśli znów wyznał jej miłość. Rzuciła karteczkę w kąt i spojrzała na następną. Była jeszcze od Harrego , Lavender , Angeliny , Deana , George'a i Seamusa. Chwilę później przyszła pani Pomfrey , żeby wypisać ją ze szpitala.
-Ci chłopcy! Tylko by w siebie ciskali zaklęciami! - jęczała pani Pomfrey łapiąc się za głowę.
Hermiona wzdrygnęła ramionami i wyszła z salki. Chłodny wiatr owiał jej twarz. Nie chciała jeszcze iść do salonu a tym bardziej do Wielkiej Sali. Była by kolejna atrakcją. Skierowała się na błonia. Lekkie promienie przebijały się przez chmury. Poczuła zapach trawy i kwiatów. Podeszła pod najbliższe stare drzewo i usiadła , opierając plecy o wilgotny pień. Wpatrywała się w jezioro w , którym od czasu do czasu pokazywała się wielka kałamarnica. Każde uniesienie klatki piersiowej bolało niezmiernie , jakby znów wbijano tysiące noży w skórę. Starała się ograniczyć to cierpienie , ale jej nie wychodziło. W końcu przyzwyczaiła się do tego. Przekręciła lekko głowę , i zobaczyła Dracona Malfoya , koło niej! Jak długo tu jest i patrzy na nią?
-Co Ty tu robisz? - zapytała.
-Chciałem zobaczyć co z Tobą , nie widać?
W oczach było widać cień troski , a może jej się zdawało?
-Aha. No u mnie w porządku jak widać - odparła bez większego zastanowienia.
-To widzę.
Przybliżył się maksymalnie do szatynki. Czuła jego oddech na szyi. Miała taką ochotę znów go pocałować! Ale wie , że nie może. Przecież on nienawidzi szlam. Pewnie się nią zabawia... Spojrzała w jego stalowe oczy , ale zobaczyła w nim małą iskierkę zauroczenia. Niespodziewanie Ślizgon złapał ja za szyje i przyciągnął jeszcze bliżej. Ich usta złączyły się w pocałunku tak namiętnym , że nie dało się tego opisać. Ciała splotły się w jeden węzeł. Chłopak położył się na niej. Hermiona poczuła mokra trawę , ale ją to nie obchodziło. Miała ochotę tak trwać na zawsze. Wplotła rękę w jego blond włosy , on dotykał każdego skrawka jej ciała. Nawet wtedy kiedy dotknął ran po zaklęciu tnącym , nie poczuła bólu , lecz ulgę. Dyszeli ciężko gdy w końcu się od siebie oderwali. Patrzyli sobie prosto w oczy. Dopiero po chwili Draco spostrzegł , że trzyma rękę na jej biuście. Szybko ją oderwał , lekko speszony. Nigdy nie czuł czegoś takiego do nikogo. To było nowe uczucie , takie intrygujące i miłe. Szatynka położyła głowę na kolanach blondyna , a on głaskał ją po gęstych , brązowych włosach. Były tak miękkie w dotyku. Chciał ją mieć na zawsze , dla siebie. Ale co powie ojciec i jego dom? Nie może spotykać się publicznie z Gryfonką , na dodatek szlamą! Ona na pewno tez nie chciała publicznie się pokazywać. Musieli by spotykać się w ukryciu , na przykład w jakiś kątach zamku lub lochach , które znali by tylko oni. Z zamyślenia wyrwało go nowe pragnienie. Dążenie do nowego celu. Miał zadanie zdobyć tą Granger i chronić ją na odległość. Ten Weasley zapłaci za tą krzywdę.
-Chodź - powiedział nagle Ślizgon.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdumieniem , ale posłusznie skierowała się za nim. Oddalali się coraz bardziej od starego pnia. Zamek tez znikał im powoli z oczu.
-Gdzie idziemy? - zapytała po 10 minutach wędrówki dziewczyna.
-W bardziej ustronne miejsce - mruknął blondyn.
Szli coraz dalej , w kierunku lasu. W dali majaczyło jezioro , iskrzące się w świetle poranku. Wreszcie stanęli. Hermiona omiotła spojrzeniem okolicę. Faktycznie nikt ich tu nie mógł zobaczyć.
-To będzie nasze miejsce spotkań - kiwnął głową na powalony pień.
Był długi , szeroki i porośnięty miękkim mchem. Spokojnie można było spędzić tu parę godzin. Szatynka uśmiechnęła się lekko. Westchnęła głęboko. Musiała iść do Wielkiej Sali i zobaczyć się z Fredem. Pilnie.
-Draco... muszę iść na śniadanie.
W jego oczach zauważyć się dało smutek. Spuścił lekko wzrok.
-Dobra...
Z wdzięcznością posłała mu uśmiech i poszła w stronę zamku. Po drodze wspominała pocałunki Malfoya. Były przepełnione pożądaniem i namiętnością. Doszła już do drewnianych wrót zamku. Pchnęła drzwi i szybkim krokiem doszła do Wielkiej Sali. Usiadła na wolnym miejscu i spuściła głowę.
Wróciła i zemści się na Ronie...
Od razu przechodzę do info:
1. Dedykuje go WSZYSTKIM :D
2. Jeśli macie ochotę to naprawdę piszcie do mnie na GG. Ja nie gryzę ;)
3.Nie będę wam ściemniać , że napisze dziś nowy rozdział bo pewnie tego nie zrobię , tylko napisze sobie ''szkic'' do kolejnego ;)
4. ''Czemu wszystko musi być takie poplątane?''
Pozdrawiam ;*
piątek, 28 września 2012
Rozdział XVI
Nutka --> Tałi - Nie masz wyjścia
Z perspektywy Freda
Obudziłem się na zimnej posadzce pod drzwiami , był ranek. Potarłem oczy i uświadomiłem sobie co tu robię. Wczoraj Hermiona została trafiona zaklęciem Sectumsempra przez Rona , a ja nic nie mogłem zrobić. Obwiniam się za to , co się stało. Gdybym był uważny na obronie przed czarną magią może by do tego nie doszło? Wstałem i otrzepałem ubranie. Popchnąłem drewniane drzwi prowadzące do skrzydła szpitalnego. Wziąłem uspokajający oddech i wkroczyłem do środka. Ściany w pomieszczeniu były białe a łóżka szpitalne pozasłaniane były parawanami w trudnym do określenia kolorze. Przez okno przebijały się promienie słońca padające wprost na blada twarz dziewczyny. To była Hermiona. Oddychała miarowo , pogrążona w głębokim śnie. Czyli żyła , to najważniejsze. Odetchnąłem z ulgą i podszedłem do jej łóżka. W pierwszym momencie spojrzałem na naszyjnik , który ostro kontrastował z jej bladą cerą. Skierowałem spojrzenie wyżej , na jej usta. Nie były tak jak zawsze różowe , tylko sine. Przystawiłem sobie krzesło , po czym usiadłem nadal wpatrując się w szatynkę. Nawet wtedy była piękna. Ciekawe czy coś pamięta... Chwyciłem ręke dziewczyny , która była zimna jak lód. Wyczuwałem wyraźny puls. Trochę mi to pomogło , ale i tak się martwiłem. Jak mój brat mógł tak postąpić? Przecież jemu tez na niej zależało , więc czemu to zrobił? Mocniej ścisnąłem jej ręke. Rozejrzałem się po szpitaliku. Na stoliku obok łóżka leżały kartki , pamiątki i słodycze. Jedna z pergaminów był od Rona. Byłem zbyt wściekły , żeby czytać co do niej napisał. Obok leżały czekoladowe żaby od Ginny. Nie wiem co mnie skłoniło do tego , aby spojrzeć akurat do kieszeni spodni Hermiony. Znalazłem tam dziwny liścik , który mnie zmartwił a brzmiał on tak :
Do Hermiony
To znów ja. Tęskniłaś? Oczywiście , że tak! Przecież to dzięki mnie dowiedziałaś się o Fredzie. I co już mi wierzysz? Czuję jednak , że nie do końca. Mam racje? No oczywiście. Ja mam zawsze racje! Eh i znów zaczynam. Dobra do rzeczy. Dam Ci kolejną podpowiedź. Na pewno zauważyłaś ta dziewczynę? Ma na imię Katherine i jest z Twojego domu. Ona ma dużo wspólnego z ta sprawą. Przeanalizuj sobie to wszystko. Mądra dziewczynka.
D.
Zrobiło mi się nie dobrze. Kto to jest ''D'' , i skąd wiedział o mnie i Katherine? Przecież to miała być tajemnica! Nikt nie miał wiedzieć , szczególnie ONA. Czemu ta kartka znalazła się w jej spodniach? Przeczytała go? Gdyby przeczytała to by zerwała , ale naszyjnik mówi co innego , ona nadal mnie kocha. Złożyłem kartkę drżącymi rękami i włożyłem z powrotem na swoje miejsce. Puściłem dłoń szatynki i wybiegłem ze skrzydła szpitalnego. Musiałem znaleźć Kath i z nią porozmawiać , trzeba to zakończyć , zanim Hermiona się dowie. Pobiegłem do Pokoju Wspólnego , popychając pojedyńczych uczniów. Nie zwracałem na nich uwagi , nie obchodzili mnie. Tak jak myślałem brunetka siedziała przy kominku zaczytana w książkę. Była nieświadoma tego co zaraz się stanie.
-Kath... - zacząłem. Musiałem to zrobić szybko i delikatnie.
Dziewczyna zwróciła swoje duże oczy w jego stronę. Posłała mu promienny uśmiech i przywołała gestem.
-Freddie!
-Nie Katherine , przestań . Musimy to skończyć. Nie kocham Cię. Moją miłością jest Hermiona. Przykro mi , że tyle musiałaś przeze mnie znosić - powiedziałem na jednym wdechu.
Brunetka spojrzała na mnie z niedowierzeniem. W oczach szkliły się łzy , a pięść zacisnęła.
-Ale .. czemu? Było nam tak dobrze. Podobało Ci się! - krzyczała.
-Nie utrudniaj mi tego... - wyszeptałem. - Wybacz.
Już chciałem odejść , gdy ona chwyciła mnie za nadgarstek. Wyrwałem się jej zostawiając ją na środku pokoju. Niech ten ''D'' wie , że skończyłem z Kath. Teraz Hermiona o niczym się nie dowie. Wróciłem pod drzwi skrzydła szpitalnego. Nie miałem ochoty jeść ani widzieć się z kimkolwiek. Wystarczająco przeszłem w ostatnim czasie. W głowie kotłowała się jedna myśl...
Kim jest ten ''D'' ?
Cześć ;D Dziś wróciłam wcześnie ze szkoły , więc miałam czas napisać coś ;D Mam nadzieję , że napisze dziś jeszcze 17 rozdział ;) Info :
1. Dziękuje Julii , Martynie i Borysowi za to wsparcie , które mi dają w ciężkich chwilach.
2. Dziękuje czytelnikom i fanom za to , że czekacie na kolejne rozdziały i za wszystkie miłe komentarze ;)
3. http://givemenewbetterlife.blogspot.com/ moja koleżanka chciała , żebym wam go pokazała ;) Polecam bo zapowiada się fajna historia ;) PS. Nie jest związane z HP ;)
4. Pozornie w życiu Freda zaczyna się układać , ale czy NA PEWNO?
Pozdrawiam ;*
Z perspektywy Freda
Obudziłem się na zimnej posadzce pod drzwiami , był ranek. Potarłem oczy i uświadomiłem sobie co tu robię. Wczoraj Hermiona została trafiona zaklęciem Sectumsempra przez Rona , a ja nic nie mogłem zrobić. Obwiniam się za to , co się stało. Gdybym był uważny na obronie przed czarną magią może by do tego nie doszło? Wstałem i otrzepałem ubranie. Popchnąłem drewniane drzwi prowadzące do skrzydła szpitalnego. Wziąłem uspokajający oddech i wkroczyłem do środka. Ściany w pomieszczeniu były białe a łóżka szpitalne pozasłaniane były parawanami w trudnym do określenia kolorze. Przez okno przebijały się promienie słońca padające wprost na blada twarz dziewczyny. To była Hermiona. Oddychała miarowo , pogrążona w głębokim śnie. Czyli żyła , to najważniejsze. Odetchnąłem z ulgą i podszedłem do jej łóżka. W pierwszym momencie spojrzałem na naszyjnik , który ostro kontrastował z jej bladą cerą. Skierowałem spojrzenie wyżej , na jej usta. Nie były tak jak zawsze różowe , tylko sine. Przystawiłem sobie krzesło , po czym usiadłem nadal wpatrując się w szatynkę. Nawet wtedy była piękna. Ciekawe czy coś pamięta... Chwyciłem ręke dziewczyny , która była zimna jak lód. Wyczuwałem wyraźny puls. Trochę mi to pomogło , ale i tak się martwiłem. Jak mój brat mógł tak postąpić? Przecież jemu tez na niej zależało , więc czemu to zrobił? Mocniej ścisnąłem jej ręke. Rozejrzałem się po szpitaliku. Na stoliku obok łóżka leżały kartki , pamiątki i słodycze. Jedna z pergaminów był od Rona. Byłem zbyt wściekły , żeby czytać co do niej napisał. Obok leżały czekoladowe żaby od Ginny. Nie wiem co mnie skłoniło do tego , aby spojrzeć akurat do kieszeni spodni Hermiony. Znalazłem tam dziwny liścik , który mnie zmartwił a brzmiał on tak :
Do Hermiony
To znów ja. Tęskniłaś? Oczywiście , że tak! Przecież to dzięki mnie dowiedziałaś się o Fredzie. I co już mi wierzysz? Czuję jednak , że nie do końca. Mam racje? No oczywiście. Ja mam zawsze racje! Eh i znów zaczynam. Dobra do rzeczy. Dam Ci kolejną podpowiedź. Na pewno zauważyłaś ta dziewczynę? Ma na imię Katherine i jest z Twojego domu. Ona ma dużo wspólnego z ta sprawą. Przeanalizuj sobie to wszystko. Mądra dziewczynka.
D.
Zrobiło mi się nie dobrze. Kto to jest ''D'' , i skąd wiedział o mnie i Katherine? Przecież to miała być tajemnica! Nikt nie miał wiedzieć , szczególnie ONA. Czemu ta kartka znalazła się w jej spodniach? Przeczytała go? Gdyby przeczytała to by zerwała , ale naszyjnik mówi co innego , ona nadal mnie kocha. Złożyłem kartkę drżącymi rękami i włożyłem z powrotem na swoje miejsce. Puściłem dłoń szatynki i wybiegłem ze skrzydła szpitalnego. Musiałem znaleźć Kath i z nią porozmawiać , trzeba to zakończyć , zanim Hermiona się dowie. Pobiegłem do Pokoju Wspólnego , popychając pojedyńczych uczniów. Nie zwracałem na nich uwagi , nie obchodzili mnie. Tak jak myślałem brunetka siedziała przy kominku zaczytana w książkę. Była nieświadoma tego co zaraz się stanie.
-Kath... - zacząłem. Musiałem to zrobić szybko i delikatnie.
Dziewczyna zwróciła swoje duże oczy w jego stronę. Posłała mu promienny uśmiech i przywołała gestem.
-Freddie!
-Nie Katherine , przestań . Musimy to skończyć. Nie kocham Cię. Moją miłością jest Hermiona. Przykro mi , że tyle musiałaś przeze mnie znosić - powiedziałem na jednym wdechu.
Brunetka spojrzała na mnie z niedowierzeniem. W oczach szkliły się łzy , a pięść zacisnęła.
-Ale .. czemu? Było nam tak dobrze. Podobało Ci się! - krzyczała.
-Nie utrudniaj mi tego... - wyszeptałem. - Wybacz.
Już chciałem odejść , gdy ona chwyciła mnie za nadgarstek. Wyrwałem się jej zostawiając ją na środku pokoju. Niech ten ''D'' wie , że skończyłem z Kath. Teraz Hermiona o niczym się nie dowie. Wróciłem pod drzwi skrzydła szpitalnego. Nie miałem ochoty jeść ani widzieć się z kimkolwiek. Wystarczająco przeszłem w ostatnim czasie. W głowie kotłowała się jedna myśl...
Kim jest ten ''D'' ?
Cześć ;D Dziś wróciłam wcześnie ze szkoły , więc miałam czas napisać coś ;D Mam nadzieję , że napisze dziś jeszcze 17 rozdział ;) Info :
1. Dziękuje Julii , Martynie i Borysowi za to wsparcie , które mi dają w ciężkich chwilach.
2. Dziękuje czytelnikom i fanom za to , że czekacie na kolejne rozdziały i za wszystkie miłe komentarze ;)
3. http://givemenewbetterlife.blogspot.com/ moja koleżanka chciała , żebym wam go pokazała ;) Polecam bo zapowiada się fajna historia ;) PS. Nie jest związane z HP ;)
4. Pozornie w życiu Freda zaczyna się układać , ale czy NA PEWNO?
Pozdrawiam ;*
czwartek, 27 września 2012
Rozdział XV
Na początek podam wam moje GG :D --> 44739089 zapraszam do pisania ;)
A nutka na dziś -> Jula - Obiecaj :D
Hermiona weszła w ostatni zakręt i już miała wychodzić z biblioteki , kiedy wpadła na Freda.
-Wreszcie Cię znalazłem! Już myślałam , że coś Ci się stało! - uścisnął ją tak , że zabrakło jej powietrza.
Spojrzała na niego nienawistnym spojrzeniem , a gorące łzy same pociekły po policzkach. Już nie wytrzymywała tego , nie odpowiedziała na to.
-Czemu płaczesz? - zapytał spoglądając z ukosa na swoją dziewczynę.
On się jeszcze pyta? Flirtuje na jej oczach z jakąś Katherine! Jak on mógł jej to robić... Zwinęła dłoń w pięść i uderzyła w jego klatkę piersiową , wpadając w jego ramiona. Łkała głośno nie zważając na to , że jest w bibliotece. Przywarła do niego , mimo to , że jest na niego wściekła , potrzebowała go.
-Już dobrze ciiiii...- uspokajał dziewczynę głaszcząc jej gęste , brązowe włosy. Położył brodę na czubku głowy szatynki..
Hermiona odeszła dwa kroki od niego. Czuła się winna , że całowała Dracona , przecież jest w związku z Fredem. Instynktownie przybliżyła ręke do naszyjnika. Czuć było od niego ciepło , teraz jej się przypomniało , że miała o to zapytać bliźniaków.
-Fred - zaczęła. -Mój naszyjnik jest ciepły , co to znaczy?
Rudowłosy spojrzał na nią z niedowierzeniem , cofnął się o parę kroków potykając się o kotkę Filcha. Dziewczyna spojrzała mu w oczy , a on spojrzał w jej. Znów powróciły wesołe iskierki w jego spojrzeniu , ale teraz pojawił się lęk. STRACH.
-Coś nie tak? - zapytała.
-Nic , nic. Wszystko dobrze. Idziemy do Pokoju Wspólnego? - wskazał na drzwi.
Kiwnęła głową i ruszyli w ciszy w kierunku salonu. Kilkakrotnie zauważyła , że rudowłosy spogląda na nią , jednak gdy tylko to zauważyła on odwracał wzrok. Właśnie wchodzili po marmurowych schodach , gdy z kąta wyszedł Ron. W ręku miał różdżkę a w oczach prawdziwą wściekłość. To nie był już ten sam chłopak z , którym się przyjaźniła. Te walki musiały się skończyć.
-Co Ty tu robisz? - zapytał Fred.
-Mam zamiar zakończyć nasz spór o Hermionę - powiedział stanowczo.
-Jak? - zapytali jednocześnie bliźniak i szatynka.
Ale nie usłyszała odpowiedzi. Ostatnie to co zobaczyła to białe koło lecące w stronę Freda. Wtedy Hermiona osłoniła go własnym ciałem i sama została trafiona. Z każdego skrawka jej ciała trysła krew. Czuła , jakby cięło ją tysiące noży. Jęczała i krzyczała z bólu.
-Niech to się skończy błagam! - pomyślała Hermiona.
Zaraz umrze , nie zniesie tego bólu. Był tak przeszywający... Straciła przytomność.
Z perspektywy Freda
Hermiono nie ! - krzyknął , ale było już za późno. Zaklęcie Sectumsempra trafiło w nią , a z jej ciała trysła krew. Wyglądała tak , jakby była kaleczona mieczem. Raz za razem na ciele pojawiła się nowa blizna.
-Idź po pomoc! - wrzasnął Fred do swojego brata.
Ron chwilę stał jak wryty wpatrując się w krwawe plamy. Pobiegł korytarzem , aż po chwili nie było słychać jego kroków.
-Hermiono dasz rade. Musisz! Nie zostawiaj mnie , trzymaj się. Zaraz się to skończy. Obiecuję! - mówił do bladego i nieruchomego ciała dziewczyny.
Z oczu popłynęły mu łzy , spadające na policzki szatynki. Trzymał ją w ramionach , zanim nie przybiegła profesor McGonagall i Snape. Odsunęli wstrząśniętego chłopaka i wzięli ciało szatynki do skrzydła szpitalnego. Rudowłosy biegł za nauczycielami próbując opanować emocje. Ona musi żyć! Nie może odejść. Wpadli z hukiem do szpitalika. Pani Pomfrey wybiegła ze swojego gabinetu i zbladła. Chyba nigdy nie widziała tyle krwi. Natychmiast wzięła na ręce dziewczynę i położyła na łóżku.
-Jak to się stało? - spytała słabym głosem.
-Została trafiona zaklęciem Sectumsempra.
-O mój boże! Proszę opuścić pomieszczenie! Musze się zająć tą biedulką. Będziesz mógł ją odwiedzić wieczorem - wypchnęła bliźniaka za drzwi.
Zrezygnowany chłopak podszedł do najbliższego parapetu , usiadł na nim i oparł czoło o chłodny mur. Dlaczego właśnie ona? Nie chciał myśleć o najgorszym. Ona będzie żyć , na pewno. Wziął głęboki wdech i poczuł chłód w okolicach naszyjnika. To oznaczało , że ukochanej grozi niebezpieczeństwo. Zebrało mu się na wymioty , znów z oczu pociekły łzy a on ich nie powstrzymywał. Pozwolił im płynąć po policzkach , mocząc koszulkę. Przez chwilę przed oczami stanął jej obraz Katherine , ale zaraz odgonił te myśli. Musi zakończyć to. Kocha Hermionę. Kath to był zły pomysł. Dopiero teraz docenił uczucie do dziewczyny walczącej teraz o życie. Wziął kolejny głęboki wdech i ukrył twarz w dłonie. Załamany usiadł pod drzwiami i czekał do wieczora. Miał w nosie jedzenie , Katherine i lekcję. Będzie tu czekał , aż pani Pomfrey pozwoli mu wejść. Tylko tak może czuwać nad nią. Po głowie nadal tłukła się jedna myśl...
Czy ona przeżyje... ?
Niestety taki krótki wyszedł , ale taki był mój zamiar. Mam nadzieje , że i ten rozdział wam się spodoba.
Teraz parę info:
1 . Dziękuje moim fanom , przyjaciołom , klasie i czytelnikom , że czytają moje wypociny :D
2. Teraz mam niestety mniej czasu na pisanie rozdziałów , gdyż szkoła nieźle mi daje w kość , dlatego rozdziały będą pojawiać się rzadziej ;/
3. Kolejny raz podaję moje GG , było by mi miło , gdyby ktoś pisał do mnie :D Chciałabym poznać opinię nt. bloga ;) ----> 44739089
4. BARDZO proszę , żebyście komentowali w miarę możliwości ten rozdział , bo na tym szczególnie mi zależy.
Pozdrawiam ;)
A nutka na dziś -> Jula - Obiecaj :D
Hermiona weszła w ostatni zakręt i już miała wychodzić z biblioteki , kiedy wpadła na Freda.
-Wreszcie Cię znalazłem! Już myślałam , że coś Ci się stało! - uścisnął ją tak , że zabrakło jej powietrza.
Spojrzała na niego nienawistnym spojrzeniem , a gorące łzy same pociekły po policzkach. Już nie wytrzymywała tego , nie odpowiedziała na to.
-Czemu płaczesz? - zapytał spoglądając z ukosa na swoją dziewczynę.
On się jeszcze pyta? Flirtuje na jej oczach z jakąś Katherine! Jak on mógł jej to robić... Zwinęła dłoń w pięść i uderzyła w jego klatkę piersiową , wpadając w jego ramiona. Łkała głośno nie zważając na to , że jest w bibliotece. Przywarła do niego , mimo to , że jest na niego wściekła , potrzebowała go.
-Już dobrze ciiiii...- uspokajał dziewczynę głaszcząc jej gęste , brązowe włosy. Położył brodę na czubku głowy szatynki..
Hermiona odeszła dwa kroki od niego. Czuła się winna , że całowała Dracona , przecież jest w związku z Fredem. Instynktownie przybliżyła ręke do naszyjnika. Czuć było od niego ciepło , teraz jej się przypomniało , że miała o to zapytać bliźniaków.
-Fred - zaczęła. -Mój naszyjnik jest ciepły , co to znaczy?
Rudowłosy spojrzał na nią z niedowierzeniem , cofnął się o parę kroków potykając się o kotkę Filcha. Dziewczyna spojrzała mu w oczy , a on spojrzał w jej. Znów powróciły wesołe iskierki w jego spojrzeniu , ale teraz pojawił się lęk. STRACH.
-Coś nie tak? - zapytała.
-Nic , nic. Wszystko dobrze. Idziemy do Pokoju Wspólnego? - wskazał na drzwi.
Kiwnęła głową i ruszyli w ciszy w kierunku salonu. Kilkakrotnie zauważyła , że rudowłosy spogląda na nią , jednak gdy tylko to zauważyła on odwracał wzrok. Właśnie wchodzili po marmurowych schodach , gdy z kąta wyszedł Ron. W ręku miał różdżkę a w oczach prawdziwą wściekłość. To nie był już ten sam chłopak z , którym się przyjaźniła. Te walki musiały się skończyć.
-Co Ty tu robisz? - zapytał Fred.
-Mam zamiar zakończyć nasz spór o Hermionę - powiedział stanowczo.
-Jak? - zapytali jednocześnie bliźniak i szatynka.
Ale nie usłyszała odpowiedzi. Ostatnie to co zobaczyła to białe koło lecące w stronę Freda. Wtedy Hermiona osłoniła go własnym ciałem i sama została trafiona. Z każdego skrawka jej ciała trysła krew. Czuła , jakby cięło ją tysiące noży. Jęczała i krzyczała z bólu.
-Niech to się skończy błagam! - pomyślała Hermiona.
Zaraz umrze , nie zniesie tego bólu. Był tak przeszywający... Straciła przytomność.
Z perspektywy Freda
Hermiono nie ! - krzyknął , ale było już za późno. Zaklęcie Sectumsempra trafiło w nią , a z jej ciała trysła krew. Wyglądała tak , jakby była kaleczona mieczem. Raz za razem na ciele pojawiła się nowa blizna.
-Idź po pomoc! - wrzasnął Fred do swojego brata.
Ron chwilę stał jak wryty wpatrując się w krwawe plamy. Pobiegł korytarzem , aż po chwili nie było słychać jego kroków.
-Hermiono dasz rade. Musisz! Nie zostawiaj mnie , trzymaj się. Zaraz się to skończy. Obiecuję! - mówił do bladego i nieruchomego ciała dziewczyny.
Z oczu popłynęły mu łzy , spadające na policzki szatynki. Trzymał ją w ramionach , zanim nie przybiegła profesor McGonagall i Snape. Odsunęli wstrząśniętego chłopaka i wzięli ciało szatynki do skrzydła szpitalnego. Rudowłosy biegł za nauczycielami próbując opanować emocje. Ona musi żyć! Nie może odejść. Wpadli z hukiem do szpitalika. Pani Pomfrey wybiegła ze swojego gabinetu i zbladła. Chyba nigdy nie widziała tyle krwi. Natychmiast wzięła na ręce dziewczynę i położyła na łóżku.
-Jak to się stało? - spytała słabym głosem.
-Została trafiona zaklęciem Sectumsempra.
-O mój boże! Proszę opuścić pomieszczenie! Musze się zająć tą biedulką. Będziesz mógł ją odwiedzić wieczorem - wypchnęła bliźniaka za drzwi.
Zrezygnowany chłopak podszedł do najbliższego parapetu , usiadł na nim i oparł czoło o chłodny mur. Dlaczego właśnie ona? Nie chciał myśleć o najgorszym. Ona będzie żyć , na pewno. Wziął głęboki wdech i poczuł chłód w okolicach naszyjnika. To oznaczało , że ukochanej grozi niebezpieczeństwo. Zebrało mu się na wymioty , znów z oczu pociekły łzy a on ich nie powstrzymywał. Pozwolił im płynąć po policzkach , mocząc koszulkę. Przez chwilę przed oczami stanął jej obraz Katherine , ale zaraz odgonił te myśli. Musi zakończyć to. Kocha Hermionę. Kath to był zły pomysł. Dopiero teraz docenił uczucie do dziewczyny walczącej teraz o życie. Wziął kolejny głęboki wdech i ukrył twarz w dłonie. Załamany usiadł pod drzwiami i czekał do wieczora. Miał w nosie jedzenie , Katherine i lekcję. Będzie tu czekał , aż pani Pomfrey pozwoli mu wejść. Tylko tak może czuwać nad nią. Po głowie nadal tłukła się jedna myśl...
Czy ona przeżyje... ?
Niestety taki krótki wyszedł , ale taki był mój zamiar. Mam nadzieje , że i ten rozdział wam się spodoba.
Teraz parę info:
1 . Dziękuje moim fanom , przyjaciołom , klasie i czytelnikom , że czytają moje wypociny :D
2. Teraz mam niestety mniej czasu na pisanie rozdziałów , gdyż szkoła nieźle mi daje w kość , dlatego rozdziały będą pojawiać się rzadziej ;/
3. Kolejny raz podaję moje GG , było by mi miło , gdyby ktoś pisał do mnie :D Chciałabym poznać opinię nt. bloga ;) ----> 44739089
4. BARDZO proszę , żebyście komentowali w miarę możliwości ten rozdział , bo na tym szczególnie mi zależy.
Pozdrawiam ;)
poniedziałek, 24 września 2012
Rozdział XIV
Nutka -> Delta Goodrem - Lost Without You i Tałi - Nie masz wyjścia
Hermiona wpatrywała się w miejsce , gdzie przed chwilą zniknął George. Była rozdarta , on o czymś wiedział , ale jej nie powiedział. Dlaczego? Czyli ''D'' miało racje. Czegoś nie wiedziała , ale się dowie. Nie zostawi tak tego. Wstała z kanapy i weszła po krętych schodach do sypialni dziewcząt. Parvati i Lavender już spały , nie chciała ich budzić , więc po cichu weszła na łóżka i zasłoniła kotarę. Wpatrywała się bezsensownie w poduszkę poszukując jakiegoś logicznego wyjaśnienia. Na nieszczęście nic nie przychodziło jej do głowy. Koniecznie musiała porozmawiać z Fredem , tylko jak skoro nigdzie go nie było , a na posiłkach patrzył się bezsensownie w talerz? Układała sobie w głowie plan działania , ale co jej po tym jeśli nawet nie wie od czego dokładnie zacząć? Nie zauważyła nawet , kiedy zasnęła. Nie pamiętała snu.
Następnego dnia obudził ją chłód zza okna. Kto do cholery otworzył okno? Wyjrzała przez nie rozglądając się po okolicy. Zapowiadał się zimny dzień. Pewnie już pora śniadania... Westchnęła i rozpoczęła poranną toalete , po 15 minutach wyszła by ubrać fioletowy sweter i czerwone spodnie. Zeszła do Pokoju Wspólnego. Czemu on był pusty ? ZNOWU?! Przeszła przez dziurę pod portretem i zbiegła po schodach najszybciej jak umiała. Prawie potknęła się o Panią Norris , która jak zwykle chodziła za uczniami. Wbiegła do Wielkiej Sali zdyszana i zasapana. Opadła na wolne miejsce i rozejrzała się. Znalazła Freda rozmawiającego z .. no właśnie z kim ? Kojarzyła ta dziewczynę jedynie z widzenia , była Gryfonką o błękitnych oczach i pięknej cerze. Czarne włosy opadały kaskadami na jej obnażone ramiona. Hermiona poczuła ukłucie w sercu , chcąc zwrócić uwagę Rudowłosego , rzuciła w niego kawałkiem tosta trafiając w ramie. Wściekły chłopak odwrócił się szukając sprawcy. Na chwilę ich oczy się spotkały , ale nie było w nich tego samego ciepła co wcześniej , raczej chłód.
-Co?
-No cześć! - przywitała się lekko poddenerwowana szatynka.
-Cześć - warknął chłopak i odwrócił wzrok.
Co to miało być? Jak on się zachowuje?! Zakręciło się jej w głowie. Nie miała ochoty na jedzenia , poderwała się od stało tak , że naczynia pospadały z niego z hukiem , ale nie obchodziło ją to. Wybiegła z Wielkiej Sali ze łzami w oczach.
Fred widząc to odskoczył od czarnowłosej piękności i pognał za nią. Dziewczyna słysząc czyjeś kroki przyspieszyła. Wiedziała dokąd biegnie , do jedynego miejsca , gdzie czuła się bezpiecznie. BIBLIOTEKA. Znała ta drogę na pamięć , ale chcąc zgubić natręta biegła zupełnie inną drogą.
Rudowłosy przyspieszył tępa chcąc za wszelką cenę dogonić Hermionę. Czemu ona to wszystko utrudnia? Nie może po prostu się zatrzymać? W ogóle to dokąd ona biegła? Aż tak bardzo chciała od niego uciekać? Biegł i biegł , aż w końcu ją zgubił ...
Wreszcie nie było słychać żadnych kroków . Z ulgą zatrzymała się i wzięła głęboki wdech. Weszła do biblioteki i od razu poczuła cudowny zapach książek , taki delikatny i łaskoczący w nozdrza. Przechadzała się chwilę pomiędzy regałami dotykając grzbietów starych ksiąg. Poszła do swojego ulubionego kącika w głębi biblioteki. Wiedziała o nim tylko ona. A może jednak nie? Na małym stoliczku leżał złożony na pół pergamin. Drżącą ręką sięgnęła po niego i przeczytała :
Do Hermiony
To znów ja. Tęskniłaś? Oczywiście , że tak! Przecież to dzięki mnie dowiedziałaś się o Fredzie. I co już mi wierzysz? Czuję jednak , że nie do końca. Mam racje? No oczywiście. Ja mam zawsze racje! Eh i znów zaczynam. Dobra do rzeczy. Dam Ci kolejną podpowiedź. Na pewno zauważyłaś ta dziewczynę? Ma na imię Katherine i jest z Twojego domu. Ona ma dużo wspólnego z ta sprawą. Przeanalizuj sobie to wszystko. Mądra dziewczynka.
D.Przeczytała list parę razy analizując każde słowo. Znów ten ''D'' kto to mógł być? Wsadziła kawałek pergaminu do tylnej kieszeni i znów zaczęła przechadzać się pomiędzy rzędami książek. Nawet nie zauważyła gdy wpadła na ostatnią osobę , która chciała dziś widzieć. Draco Malfoy. Przeciwnik szlam i zwolennik czystej krwi.
-Jak łazisz - warknęła do niego.
Blondyn przez chwilę wpatrywał się ze zdziwieniem w nią.
-To Ty mi wchodzisz w drogę szlamo - odpowiedział.
-No więc zejdź mi z oczu.
Szatynka mimowolnie spojrzała w jego oczy. Były piękne. Co?! Piękne? Matko co się z nią dzieje? Przecież to MALFOY. Nie roztrząsała dalej tego tematu , gdyż Ślizgon chwycił ja za nadgarstki i przygniótł ją do ściany.
-Co Ty wyp...- nie zdąrzyła dokończyć , bo poczuła jego miękkie usta na swoich wargach.
Całował namiętnie i ostro , tak jakby to miał być pierwszy i ostatni raz. Jego usta były miękkie i zimne , ale nie przeszkadzało jej to. Chwycił ją za biodra i przyciągnął jeszcze bliżej. Ona położyła ręce na jego ramionach i oddała się przyjemności. Nie trwała ona jednak długo. Chwilę później Draco przestał całować.
Spojrzał w jej prosto w oczy i wyszeptał :
-Nieźle całujesz.
-I wzajemnie.
Chłopak oddalił się poprawiając marynarkę.
Westchnęła i poszła tą samą drogą co przed chwilą Ślizgon. Wspominała wydarzenie sprzed kilku chwil. Te miękkie usta , stykające się ciała i uczucie .. no właśnie czego? Spełnienia? Radość?
Ale to był dopiero początek...
No to XIV rozdział gotowy! :D
Nie jestem z niego w pełni zadowolona , ale chyba nie jest , aż tak źle?
Po pierwsze :
Dedykuje go Martynie - wszystko będzie dobrze ;* ! zobaczysz ;)
Julii i Borysowi ;> oraz całej mojej klasie która wkrótce przeczyta ten rozdział xd ( już się boje )
Po drugie : Dziękuje wszystkim moim czytelnikom i fanom ( jeśli takowi są ) i , że czekają na kolejne rozdziały :)
PO TRZECIE : JUŻ NIEDŁUGO W ŻYCIU HERMIONY POJAWI SIĘ MROCZNA TAJEMNICA *.*
Pozdrawiam :)
Hermiona wpatrywała się w miejsce , gdzie przed chwilą zniknął George. Była rozdarta , on o czymś wiedział , ale jej nie powiedział. Dlaczego? Czyli ''D'' miało racje. Czegoś nie wiedziała , ale się dowie. Nie zostawi tak tego. Wstała z kanapy i weszła po krętych schodach do sypialni dziewcząt. Parvati i Lavender już spały , nie chciała ich budzić , więc po cichu weszła na łóżka i zasłoniła kotarę. Wpatrywała się bezsensownie w poduszkę poszukując jakiegoś logicznego wyjaśnienia. Na nieszczęście nic nie przychodziło jej do głowy. Koniecznie musiała porozmawiać z Fredem , tylko jak skoro nigdzie go nie było , a na posiłkach patrzył się bezsensownie w talerz? Układała sobie w głowie plan działania , ale co jej po tym jeśli nawet nie wie od czego dokładnie zacząć? Nie zauważyła nawet , kiedy zasnęła. Nie pamiętała snu.
Następnego dnia obudził ją chłód zza okna. Kto do cholery otworzył okno? Wyjrzała przez nie rozglądając się po okolicy. Zapowiadał się zimny dzień. Pewnie już pora śniadania... Westchnęła i rozpoczęła poranną toalete , po 15 minutach wyszła by ubrać fioletowy sweter i czerwone spodnie. Zeszła do Pokoju Wspólnego. Czemu on był pusty ? ZNOWU?! Przeszła przez dziurę pod portretem i zbiegła po schodach najszybciej jak umiała. Prawie potknęła się o Panią Norris , która jak zwykle chodziła za uczniami. Wbiegła do Wielkiej Sali zdyszana i zasapana. Opadła na wolne miejsce i rozejrzała się. Znalazła Freda rozmawiającego z .. no właśnie z kim ? Kojarzyła ta dziewczynę jedynie z widzenia , była Gryfonką o błękitnych oczach i pięknej cerze. Czarne włosy opadały kaskadami na jej obnażone ramiona. Hermiona poczuła ukłucie w sercu , chcąc zwrócić uwagę Rudowłosego , rzuciła w niego kawałkiem tosta trafiając w ramie. Wściekły chłopak odwrócił się szukając sprawcy. Na chwilę ich oczy się spotkały , ale nie było w nich tego samego ciepła co wcześniej , raczej chłód.
-Co?
-No cześć! - przywitała się lekko poddenerwowana szatynka.
-Cześć - warknął chłopak i odwrócił wzrok.
Co to miało być? Jak on się zachowuje?! Zakręciło się jej w głowie. Nie miała ochoty na jedzenia , poderwała się od stało tak , że naczynia pospadały z niego z hukiem , ale nie obchodziło ją to. Wybiegła z Wielkiej Sali ze łzami w oczach.
Fred widząc to odskoczył od czarnowłosej piękności i pognał za nią. Dziewczyna słysząc czyjeś kroki przyspieszyła. Wiedziała dokąd biegnie , do jedynego miejsca , gdzie czuła się bezpiecznie. BIBLIOTEKA. Znała ta drogę na pamięć , ale chcąc zgubić natręta biegła zupełnie inną drogą.
Rudowłosy przyspieszył tępa chcąc za wszelką cenę dogonić Hermionę. Czemu ona to wszystko utrudnia? Nie może po prostu się zatrzymać? W ogóle to dokąd ona biegła? Aż tak bardzo chciała od niego uciekać? Biegł i biegł , aż w końcu ją zgubił ...
Wreszcie nie było słychać żadnych kroków . Z ulgą zatrzymała się i wzięła głęboki wdech. Weszła do biblioteki i od razu poczuła cudowny zapach książek , taki delikatny i łaskoczący w nozdrza. Przechadzała się chwilę pomiędzy regałami dotykając grzbietów starych ksiąg. Poszła do swojego ulubionego kącika w głębi biblioteki. Wiedziała o nim tylko ona. A może jednak nie? Na małym stoliczku leżał złożony na pół pergamin. Drżącą ręką sięgnęła po niego i przeczytała :
Do Hermiony
To znów ja. Tęskniłaś? Oczywiście , że tak! Przecież to dzięki mnie dowiedziałaś się o Fredzie. I co już mi wierzysz? Czuję jednak , że nie do końca. Mam racje? No oczywiście. Ja mam zawsze racje! Eh i znów zaczynam. Dobra do rzeczy. Dam Ci kolejną podpowiedź. Na pewno zauważyłaś ta dziewczynę? Ma na imię Katherine i jest z Twojego domu. Ona ma dużo wspólnego z ta sprawą. Przeanalizuj sobie to wszystko. Mądra dziewczynka.
D.Przeczytała list parę razy analizując każde słowo. Znów ten ''D'' kto to mógł być? Wsadziła kawałek pergaminu do tylnej kieszeni i znów zaczęła przechadzać się pomiędzy rzędami książek. Nawet nie zauważyła gdy wpadła na ostatnią osobę , która chciała dziś widzieć. Draco Malfoy. Przeciwnik szlam i zwolennik czystej krwi.
-Jak łazisz - warknęła do niego.
Blondyn przez chwilę wpatrywał się ze zdziwieniem w nią.
-To Ty mi wchodzisz w drogę szlamo - odpowiedział.
-No więc zejdź mi z oczu.
Szatynka mimowolnie spojrzała w jego oczy. Były piękne. Co?! Piękne? Matko co się z nią dzieje? Przecież to MALFOY. Nie roztrząsała dalej tego tematu , gdyż Ślizgon chwycił ja za nadgarstki i przygniótł ją do ściany.
-Co Ty wyp...- nie zdąrzyła dokończyć , bo poczuła jego miękkie usta na swoich wargach.
Całował namiętnie i ostro , tak jakby to miał być pierwszy i ostatni raz. Jego usta były miękkie i zimne , ale nie przeszkadzało jej to. Chwycił ją za biodra i przyciągnął jeszcze bliżej. Ona położyła ręce na jego ramionach i oddała się przyjemności. Nie trwała ona jednak długo. Chwilę później Draco przestał całować.
Spojrzał w jej prosto w oczy i wyszeptał :
-Nieźle całujesz.
-I wzajemnie.
Chłopak oddalił się poprawiając marynarkę.
Westchnęła i poszła tą samą drogą co przed chwilą Ślizgon. Wspominała wydarzenie sprzed kilku chwil. Te miękkie usta , stykające się ciała i uczucie .. no właśnie czego? Spełnienia? Radość?
Ale to był dopiero początek...
No to XIV rozdział gotowy! :D
Nie jestem z niego w pełni zadowolona , ale chyba nie jest , aż tak źle?
Po pierwsze :
Dedykuje go Martynie - wszystko będzie dobrze ;* ! zobaczysz ;)
Julii i Borysowi ;> oraz całej mojej klasie która wkrótce przeczyta ten rozdział xd ( już się boje )
Po drugie : Dziękuje wszystkim moim czytelnikom i fanom ( jeśli takowi są ) i , że czekają na kolejne rozdziały :)
PO TRZECIE : JUŻ NIEDŁUGO W ŻYCIU HERMIONY POJAWI SIĘ MROCZNA TAJEMNICA *.*
Pozdrawiam :)
niedziela, 23 września 2012
Rozdział XIII
Nutka na dziś ? Of course A Window To The Past z soundtracka HP :)
Hermiona stanęła pod portretem Grubej Damy :
- Szlachetny Gryfon - powiedziała z nutką smutku w głosie.
Przeszła przez dziurę pod portretem i weszła do Pokoju Wspólnego. Wreszcie nie był pusty. Pod oknami gnieździli się uczniowie odrabiający lekcję , a przy kominku zobaczyła rudowłosą dziewczynę - Ginny. Usiadła koło niej i spojrzała na nią z ukosa. Miała nie obecny wzrok. Chyba nawet nie zauważyła , że ktoś jest w pobliżu.
-Ginny? - zapytała cicho dziewczyna. Nie usłyszała odpowiedzi. Co tu się do cholery dzieje? To jakiś dzień ignorowania Hermiony? Westchnęła i skierowała się do dormitorium. Rzuciła torbę na łóżko i wyjęła czysty pergamin , musiała napisać wypracowanie dla Snape'a na temat Veritaserum. Zaczęła gorączkowo przewracać strony książki do eliksirów ale nie mogła nic znaleźć. Dotarła do 348 strony i otworzyła usta ze zdumienia. Pomiędzy strony włożona była kartka z kształtnym pismem.
Do Hermiony
Przepraszam , że nie dostałaś tego osobiście ale nie chcę , żeby ktoś się dowiedział kim jestem . Szczególnie Ty. Nie zastanawiaj się jak to się stało , że to czytasz i jak znalazło się w Twojej książce. To nie istotne. Ale koniec tego przynudzania. Musze Cię ostrzec. Pewnie zastanawiasz się przed czym? A no właśnie. FRED.Uważaj na niego. Pewnie teraz masz ochotę wyrzucić ten list i wmawiać sobie , że to jakieś żarty. Och Hermiono znam Cię nie od dziś. Ale to Ty sama zadecydujesz czy uwierzysz , lub sama się przekonasz.
ZAJRZYJ W SERCE SWOJEGO WYBRANKA . CZAI SIĘ TAM COŚ O CZYM NIE MASZ POJĘCIA. D.
Dziewczyna przeczytała list parę razy. Ten ''D'' znał ją bardzo dobrze. Wiedział co będzie myśleć czytając go. Tylko kto to jest ? I co ma zobaczyć w sercu Freda? Naprawdę miała wielką ochotę wyrzucić ten list do śmieci. Ale spróbowała inaczej:
-Incendio - wyszeptała.
Nic się nie stało. Ten pergamin był zabezpieczony przed takimi rzeczami. Spojrzała jeszcze raz na ostatnie dwa zdania ''Zajrzyj w serce swojego wybranka. Czai się tam coś o czym nie masz pojęcia.'' Zagryzła wargę , musiała rozwiązać tą tajemnice. Może ten ''D'' ma racje? Może rzeczywiście Fred coś ukrywa , to dlatego go nie ma i dlatego był jakiś dziwny ostatnio. Wsadziła list do kieszeni i zeszła na dół do salonu. Gwałtownie się zatrzymała słysząc czyjąś kłótnie:
- Ty zwariowałeś! Przesadzasz stary naprawdę! Jeśli ona się dowie... - urwał Lee Jordan.
-Zamknij się bo Cię usłyszy. Wszystko mam obcykane , wyluzuj. Ty mnie tylko kryj. - wyszeptał jej chłopak.
-Dobra ale to już trwa za długo.. - odpowiedział .
Oddalali się. Hermiona cała dygotała. O co w tym wszystkim chodziło. Czyżby naprawdę ''D'' miał racje? A może rozmawiali o jakimś projekcie a nie o NIEJ. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. W oczach zeszkliły się jej łzy. Nie może udawać , że wszystko jest w porządku! Wzięła uspokajający oddech i usiadła na najbliższym fotelu. Czemu to życie jest takie skomplikowane? I kim jest ten ''D'' ? To jej przyjaciel .. czy wróg? Mogła mu zaufać? Dziewczyna wpatrywała się w ogień w kominku. Wydawało się jej , że wszyscy szepczą za jej plecami. Mogli coś wiedzieć w tej sprawie? W Hogwarcie wszystko roznosiło się błyskawicznie. Będzie musiała poszukać Parvati i Lavender , jeśli one nie wiedzą to nikt nie wie. W tym momencie do pomieszczenia wszedł George. Nie był w najlepszym nastroju , ale gdy zauważył dziewczynę w jego oczach rozbłysły iskierki. Podszedł do niej i przysiadł na krańcu kanapy.
-Cześć.
-Cześć .. - odpowiedziała.
Chłopak patrzył na nią z mieszanymi uczuciami. Jakby chciał coś powiedzieć , ale nie mógł.
-Co jest ? - zapytała po długiej ciszy.
-Nic a czemu pytasz? - spojrzał podejrzliwie.
-Tak pytam. Widziałeś może Freda?
-Och tak był na lekcjach , ale potem gdzieś poszedł. Nie wiem gdzie - dodał.
-Aaa no ok dzięki. Idziemy na kolacje? - zapytała , żeby zmienić krępujący temat.
-Jasne - uśmiechnął się lekko rudowłosy.
Przeszli przez dziurę pod portretem i zeszli po marmurowych schodach do Wielkiej Sali. Po drodze rozmawiali o ich pierwszych zajęciach. Hermionie troche poprawił się humor , ale nie na długo. Przy stole Gryfonów siedziała już większość uczniów w tym wszyscy Weasley'owie. Mieli posępne miny i nieobecny wzrok tak jak wcześniej Ginny. Przyjaciółka pomachała szatynce i wskazała miejsce koło siebie. Posłusznie usiadła i zabrała się za kolację. Prawie nikt się nie odzywał , tylko od czasu do czasu słychać było pomruki Rona i Harrego. Po zjedzonym w ciszy posiłku dziewczyna wstała od stołu i skierowała się z powrotem do salonu. Przez cały ten czas Fred na nią nie spojrzał , ciągle wpatrywał się w swój talerz. Czuła rozczarowanie i smutek , coś się psuło , ale nie wiedziała dlaczego. Nie zauważyła momentu w którym znalazła się obok Grubej Damy. Z posępną miną wypowiedziała hasło i usiadła w fotelu na końcu pomieszczenia. Chciała być teraz sama i wszystko przeanalizować. Nie dane jej jednak to było , gdyż chwilę później George wszedł do salonu. Wpadła na pomysł , Hermiona podniosła się i zawołała:
-Ej poczekaj! Musze Cie o coś zapytać!
Rudowłosy jednak tylko spojrzał na nią i powiedział cicho ...
- Ty jeszcze nie wiesz wszystkiego ... - i zniknął w swoim dormitorium.
Dziś mam wyjątkową wenę :) Myślę , że napisze jeszcze jedne rozdział wieczorem :D Mam tylko nadzieje , że ten wyżej też wam się spodoba .
Po pierwsze : Dziękuje wszystkim czytelnikom mojego bloga , moim fanom itp
Po drugie : w następnym poście podam moje GG stworzone specialnie na potrzeby mojego bloga , żebyście mogli się ze mną kontaktować.
Po trzecie : Dedykuję ten rozdział :
- Martynie -> dziękuje , że jesteś ;**
- Julii - dzięki Tobie te rozdziały piszę , bo byłaś moją pierwszą fanką :D
- Borysowi - który czeka z niecierpliwością na kolejne rozdziały ;3
Pozdrawiam :)
Hermiona stanęła pod portretem Grubej Damy :
- Szlachetny Gryfon - powiedziała z nutką smutku w głosie.
Przeszła przez dziurę pod portretem i weszła do Pokoju Wspólnego. Wreszcie nie był pusty. Pod oknami gnieździli się uczniowie odrabiający lekcję , a przy kominku zobaczyła rudowłosą dziewczynę - Ginny. Usiadła koło niej i spojrzała na nią z ukosa. Miała nie obecny wzrok. Chyba nawet nie zauważyła , że ktoś jest w pobliżu.
-Ginny? - zapytała cicho dziewczyna. Nie usłyszała odpowiedzi. Co tu się do cholery dzieje? To jakiś dzień ignorowania Hermiony? Westchnęła i skierowała się do dormitorium. Rzuciła torbę na łóżko i wyjęła czysty pergamin , musiała napisać wypracowanie dla Snape'a na temat Veritaserum. Zaczęła gorączkowo przewracać strony książki do eliksirów ale nie mogła nic znaleźć. Dotarła do 348 strony i otworzyła usta ze zdumienia. Pomiędzy strony włożona była kartka z kształtnym pismem.
Do Hermiony
Przepraszam , że nie dostałaś tego osobiście ale nie chcę , żeby ktoś się dowiedział kim jestem . Szczególnie Ty. Nie zastanawiaj się jak to się stało , że to czytasz i jak znalazło się w Twojej książce. To nie istotne. Ale koniec tego przynudzania. Musze Cię ostrzec. Pewnie zastanawiasz się przed czym? A no właśnie. FRED.Uważaj na niego. Pewnie teraz masz ochotę wyrzucić ten list i wmawiać sobie , że to jakieś żarty. Och Hermiono znam Cię nie od dziś. Ale to Ty sama zadecydujesz czy uwierzysz , lub sama się przekonasz.
ZAJRZYJ W SERCE SWOJEGO WYBRANKA . CZAI SIĘ TAM COŚ O CZYM NIE MASZ POJĘCIA. D.
Dziewczyna przeczytała list parę razy. Ten ''D'' znał ją bardzo dobrze. Wiedział co będzie myśleć czytając go. Tylko kto to jest ? I co ma zobaczyć w sercu Freda? Naprawdę miała wielką ochotę wyrzucić ten list do śmieci. Ale spróbowała inaczej:
-Incendio - wyszeptała.
Nic się nie stało. Ten pergamin był zabezpieczony przed takimi rzeczami. Spojrzała jeszcze raz na ostatnie dwa zdania ''Zajrzyj w serce swojego wybranka. Czai się tam coś o czym nie masz pojęcia.'' Zagryzła wargę , musiała rozwiązać tą tajemnice. Może ten ''D'' ma racje? Może rzeczywiście Fred coś ukrywa , to dlatego go nie ma i dlatego był jakiś dziwny ostatnio. Wsadziła list do kieszeni i zeszła na dół do salonu. Gwałtownie się zatrzymała słysząc czyjąś kłótnie:
- Ty zwariowałeś! Przesadzasz stary naprawdę! Jeśli ona się dowie... - urwał Lee Jordan.
-Zamknij się bo Cię usłyszy. Wszystko mam obcykane , wyluzuj. Ty mnie tylko kryj. - wyszeptał jej chłopak.
-Dobra ale to już trwa za długo.. - odpowiedział .
Oddalali się. Hermiona cała dygotała. O co w tym wszystkim chodziło. Czyżby naprawdę ''D'' miał racje? A może rozmawiali o jakimś projekcie a nie o NIEJ. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. W oczach zeszkliły się jej łzy. Nie może udawać , że wszystko jest w porządku! Wzięła uspokajający oddech i usiadła na najbliższym fotelu. Czemu to życie jest takie skomplikowane? I kim jest ten ''D'' ? To jej przyjaciel .. czy wróg? Mogła mu zaufać? Dziewczyna wpatrywała się w ogień w kominku. Wydawało się jej , że wszyscy szepczą za jej plecami. Mogli coś wiedzieć w tej sprawie? W Hogwarcie wszystko roznosiło się błyskawicznie. Będzie musiała poszukać Parvati i Lavender , jeśli one nie wiedzą to nikt nie wie. W tym momencie do pomieszczenia wszedł George. Nie był w najlepszym nastroju , ale gdy zauważył dziewczynę w jego oczach rozbłysły iskierki. Podszedł do niej i przysiadł na krańcu kanapy.
-Cześć.
-Cześć .. - odpowiedziała.
Chłopak patrzył na nią z mieszanymi uczuciami. Jakby chciał coś powiedzieć , ale nie mógł.
-Co jest ? - zapytała po długiej ciszy.
-Nic a czemu pytasz? - spojrzał podejrzliwie.
-Tak pytam. Widziałeś może Freda?
-Och tak był na lekcjach , ale potem gdzieś poszedł. Nie wiem gdzie - dodał.
-Aaa no ok dzięki. Idziemy na kolacje? - zapytała , żeby zmienić krępujący temat.
-Jasne - uśmiechnął się lekko rudowłosy.
Przeszli przez dziurę pod portretem i zeszli po marmurowych schodach do Wielkiej Sali. Po drodze rozmawiali o ich pierwszych zajęciach. Hermionie troche poprawił się humor , ale nie na długo. Przy stole Gryfonów siedziała już większość uczniów w tym wszyscy Weasley'owie. Mieli posępne miny i nieobecny wzrok tak jak wcześniej Ginny. Przyjaciółka pomachała szatynce i wskazała miejsce koło siebie. Posłusznie usiadła i zabrała się za kolację. Prawie nikt się nie odzywał , tylko od czasu do czasu słychać było pomruki Rona i Harrego. Po zjedzonym w ciszy posiłku dziewczyna wstała od stołu i skierowała się z powrotem do salonu. Przez cały ten czas Fred na nią nie spojrzał , ciągle wpatrywał się w swój talerz. Czuła rozczarowanie i smutek , coś się psuło , ale nie wiedziała dlaczego. Nie zauważyła momentu w którym znalazła się obok Grubej Damy. Z posępną miną wypowiedziała hasło i usiadła w fotelu na końcu pomieszczenia. Chciała być teraz sama i wszystko przeanalizować. Nie dane jej jednak to było , gdyż chwilę później George wszedł do salonu. Wpadła na pomysł , Hermiona podniosła się i zawołała:
-Ej poczekaj! Musze Cie o coś zapytać!
Rudowłosy jednak tylko spojrzał na nią i powiedział cicho ...
- Ty jeszcze nie wiesz wszystkiego ... - i zniknął w swoim dormitorium.
Dziś mam wyjątkową wenę :) Myślę , że napisze jeszcze jedne rozdział wieczorem :D Mam tylko nadzieje , że ten wyżej też wam się spodoba .
Po pierwsze : Dziękuje wszystkim czytelnikom mojego bloga , moim fanom itp
Po drugie : w następnym poście podam moje GG stworzone specialnie na potrzeby mojego bloga , żebyście mogli się ze mną kontaktować.
Po trzecie : Dedykuję ten rozdział :
- Martynie -> dziękuje , że jesteś ;**
- Julii - dzięki Tobie te rozdziały piszę , bo byłaś moją pierwszą fanką :D
- Borysowi - który czeka z niecierpliwością na kolejne rozdziały ;3
Pozdrawiam :)
sobota, 22 września 2012
Rozdział XII
Z góry dziękuje za to , że czytacie mojego bloga :)
Nutka --> Dumbledore Farewell
Nadszedł czas śniadania. Hermiona musiała zejść sama do Wielkiej Sali , ponieważ Fred zniknął gdzieś z Lee Jordanem. Usiadła przy stole obok Harrego , był jakiś markotny. Patrzył bez celu w swoje płatki mieszając je.
-Hej Harry , co się stało? - zapytała dziewczyna schylając się do niego.
-Nic... - wymruczał.
-Przecież widzę.
-Powiedziałem NIC MI NIE JEST! - krzyknął Wybraniec , waląc ręką o stół tak , że miska oraz sztućce spadły na podłogę.
Szatynka była zdziwiona takim zachowaniem. Czuła ukłucie w sercu. Czemu wszyscy są tacy źli? Szczególnie Ron i Harry. Westchnęła i wzięła sobie tosta , ale nawet go nie tknęła. Nie miała ochoty jeść. Cały czas zadręczała się myślami z dzisiejszego poranka. Zrezygnowana spojrzała na stół nauczycielski , zobaczyła McGonagall rozdającą plany zajęć. Nie mogła doczekać się pierwszych lekcji w tym roku szkolnym. Prace domowe i nauka oderwą ją od ponurych myśli. Wreszcie rozkład dotarł do niej. Pierwszą lekcją była Transmutacja ze Ślizgonami.
-Liczę , że panna Granger czytała pierwszy rozdział w książce?- zapytała. - I , że będzie aktywna. Mam rację?
Dziewczyna miała ochotę uderzyć głową o blat. Nie przeczytała ani jednej książki przez te wakacje! Co się z nią dzieje? Mimowolnie skinęła głową. Kobieta posłała jej lekki uśmiech , który nie pasował do jej chłodnego charakteru. Zawsze lubiła transmutacje. Zerknęła na resztę planu. Zielarstwo , Eliksiry , Obrona Przed Czarną Magią i Historia Magii. Nie tak źle. Dobrze , że nie ma dziś 2 lekcji Eliksirów. Wstała od stołu zostawiając niedojedzonego tosta i pobiegła do swojej sypialni po torbę. Powpychała opasłe tomy książek , kałamarz , pióro , parę pergaminów i potrzebne składniki do eliksirów. Rzuciła jeszcze okiem na swoje odbicie w lustrze , przygładziła lekko włosy i wyszła z pokoju. Przeszła przez pusty Pokój Wspólny. Gdzie wszyscy poznikali? Skierowała się do sali transmutacyjnej mijając innych uczniów spieszących na lekcję. Przed klasą stali niedbale Ślizgoni i paru Gryfonów. Rozbrzmiał dzwonek a McGonagall wpuściła ich do pomieszczenia. Było ono duże z ławkami ustawionymi w trzech długich rzędach i z dala od siebie ( tak na wszelki wypadek). Na ścianach wisiały różne wzory i 4 portrety czarodziejów , których nie rozpoznawała. Dziewczyna zajęła drugą ławkę w środkowym rzędzie. Wyjęła potrzebne rzeczy i wpatrywała się w temat na tablicy : Wprowadzenie do transmutacji rok 5. Szybko wyskrobała na pergaminie słowa z tablicy. Profesor McGonagall od razu przeszła do lekcji. No bo po co tracić czas na coś tak banalnego jak przywitanie uczniów?
-Dziś zajmiemy się transmutowaniem ludzkim , a dokładniej zmianą koloru włosów. Na tablicy macie definicję. Zapiszcie ją i zaczynamy ćwiczenia. Otwórzcie książki na stronie 4.
Szatynka otworzyła posłusznie księge Natychmiastowa transmutacja. Czytała po parę razy to samo zdanie próbując zapamiętać treść , ale marnie jej to szło. Po 10 minutach zaczęły się ćwiczenia. Hermiona nie umiała się skupić ku zdziwieniu nauczycielki. Pod koniec lekcji kolor włosów dziewczyny zmienił ton o jeden odcień. No cóż , zawsze coś.-Ćwiczyć , ćwiczyć! Na następnej lekcji chcę widzieć idealnie rzucone zaklęcie - powiedziała na pożegnanie McGonagall.
Na kolejnych lekcjach było jeszcze gorzej.Zielarsto zakończyło się tym , że tentakula ugryzła ją co spowodowało szybką interwencję pani Pomfrey w skrzydle szpitalnym. Na Eliksirach pomyliła składniki w efekcie czego wszystko wybuchło rozpryskując resztki na siedzącego obok i tak już złego Harrego. To jeszcze bardziej pogłębiło jego gniew.
- Eh... Chłoszczyć!
Stolik zalśnił czystością , ale i tak Snape odjął 10 punktów Gryffindorowi. Dziewczynie coraz bardziej pogarszał się humor. Nie widziała nigdzie Freda , George'a , Rona ani Ginny. Przybita zeszła na obiad. Rzuciła okiem na stół Gryfonów. Tam też ich nie było. Był tylko wściekły Wybraniec , który wyżywał się na steku i pieczonych ziemniaczkach. Nie chciała ryzykować nowej konfrontacji , więc usiadła daleko od niego. Rozmawiała z Lavender o tym jakie straszne są te lekcje i co ich jeszcze czeka. Hermiona zjadła tylko trochę zupy warzywnej , pożegnała się z dziewczyną i powlokła się na Obronę Przed Czarną Magią. Usiadła w trzeciej ławce i wpatrywała się w tablicę. Po 2 minutach do sali weszła jakaś różowa kulka , która potem okazała się Dolores Umbridge - nowym nauczycielem. Wszędzie gdzie to było możliwe miała coś różowego. Szatynkę zemdliło , więc chciała wyjąć swój podręcznik , gdy nagle poczuła słodki zapach róż.
-Nie będziemy korzystać z tych książek kochanie! - powiedziała piskliwym głosikiem.
Dziewczyna wytrzeszczyła na nią oczy.
-Będziemy korzystać ze specialnie opracowanego przez Ministerstwo programu nauczania.
-A czy jest tam coś o użyciu zaklęć obronnych ? - zapytała.
-O użyciu zaklęć? Hihihi a kto miałby was atakować? Chochliki kornwalijskie? Hihihi. - zaśmiała się jak ropucha.
-Oh no nie wiem może Voldemort? - zapytał ironicznie Harry.
Nigdy nie widziała go w takim stanie. Miał zaciśnięte pięści a w oczach gościła nienawiść.
-Nie wymawiaj jego imienia! Nie wolno Ci! - syknęła Umbridge.
Cała klasa przyglądała się tej scence z otwartymi ustami.
-Nie słuchajcie tego młodzieńca. Postradał zmysły... - piszczała nauczycielka.
Hermiona znów spojrzała na Wybrańca. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć , ale szybko je zamknął.
-Bardzo dobrze! A teraz wracajmy do lekcji. Oto wasze podręczniki. - machnęła różdżką a stos książek wylądował na ławce lecąc do kolejnych ławek. - Otwórzcie na stronie 16 i zacznijcie czytać.
Szatynka otworzyła na wskazanej stronie. Sama teoria... Czuła się jak na Historii Magii , którą miała za chwilę. Tyle , że tam są daty , tu są definicje. Do końca lekcji próbowała pojąć cokolwiek z tego wszystkiego , niestety na próżno.
-Możecie już iść! - krzyknęła piskliwym głosikiem w tym samym momencie co rozległ się dzwonek.
Dziewczyna podniosła się ociężale , westchnęła i powlokła się za resztą uczniów na Historię Magii. To była najnudniejsza lekcja przez 5 lat. Nie mogła się skupić a oczy same się zamykały. Bezskutecznie próbowała coś zapisywać. Profesor Binns prowadził wykład na temat paktu z goblinami w 1798 roku. Czas ciągnął sie wyjątkowo wolno. Miała ochotę położyć się na kanapie w Pokoju Wspólnym i zasnąć , ale musiała pogadać z Fredem , pilnie.
Oto XII rozdział . Wydaje mi się , że pisze coraz dłuższe rozdziały , ale Wy musicie to ocenić :) Jak zwykle pragnę podziękować Martynie , Julii , Borysowi , że tak mnie wspierają i motywują oraz wszystkim czytelnikom :D Dziś dodałam nową funkcję , więc każdy może komentować mojego bloga bez konieczności logowania ! Mam nadzieje , że będzie dużo komentarzy i , że dobije dziś do 3.000 wyświetleń :D Pozdrawiam i zapraszam <3
Nutka --> Dumbledore Farewell
Nadszedł czas śniadania. Hermiona musiała zejść sama do Wielkiej Sali , ponieważ Fred zniknął gdzieś z Lee Jordanem. Usiadła przy stole obok Harrego , był jakiś markotny. Patrzył bez celu w swoje płatki mieszając je.
-Hej Harry , co się stało? - zapytała dziewczyna schylając się do niego.
-Nic... - wymruczał.
-Przecież widzę.
-Powiedziałem NIC MI NIE JEST! - krzyknął Wybraniec , waląc ręką o stół tak , że miska oraz sztućce spadły na podłogę.
Szatynka była zdziwiona takim zachowaniem. Czuła ukłucie w sercu. Czemu wszyscy są tacy źli? Szczególnie Ron i Harry. Westchnęła i wzięła sobie tosta , ale nawet go nie tknęła. Nie miała ochoty jeść. Cały czas zadręczała się myślami z dzisiejszego poranka. Zrezygnowana spojrzała na stół nauczycielski , zobaczyła McGonagall rozdającą plany zajęć. Nie mogła doczekać się pierwszych lekcji w tym roku szkolnym. Prace domowe i nauka oderwą ją od ponurych myśli. Wreszcie rozkład dotarł do niej. Pierwszą lekcją była Transmutacja ze Ślizgonami.
-Liczę , że panna Granger czytała pierwszy rozdział w książce?- zapytała. - I , że będzie aktywna. Mam rację?
Dziewczyna miała ochotę uderzyć głową o blat. Nie przeczytała ani jednej książki przez te wakacje! Co się z nią dzieje? Mimowolnie skinęła głową. Kobieta posłała jej lekki uśmiech , który nie pasował do jej chłodnego charakteru. Zawsze lubiła transmutacje. Zerknęła na resztę planu. Zielarstwo , Eliksiry , Obrona Przed Czarną Magią i Historia Magii. Nie tak źle. Dobrze , że nie ma dziś 2 lekcji Eliksirów. Wstała od stołu zostawiając niedojedzonego tosta i pobiegła do swojej sypialni po torbę. Powpychała opasłe tomy książek , kałamarz , pióro , parę pergaminów i potrzebne składniki do eliksirów. Rzuciła jeszcze okiem na swoje odbicie w lustrze , przygładziła lekko włosy i wyszła z pokoju. Przeszła przez pusty Pokój Wspólny. Gdzie wszyscy poznikali? Skierowała się do sali transmutacyjnej mijając innych uczniów spieszących na lekcję. Przed klasą stali niedbale Ślizgoni i paru Gryfonów. Rozbrzmiał dzwonek a McGonagall wpuściła ich do pomieszczenia. Było ono duże z ławkami ustawionymi w trzech długich rzędach i z dala od siebie ( tak na wszelki wypadek). Na ścianach wisiały różne wzory i 4 portrety czarodziejów , których nie rozpoznawała. Dziewczyna zajęła drugą ławkę w środkowym rzędzie. Wyjęła potrzebne rzeczy i wpatrywała się w temat na tablicy : Wprowadzenie do transmutacji rok 5. Szybko wyskrobała na pergaminie słowa z tablicy. Profesor McGonagall od razu przeszła do lekcji. No bo po co tracić czas na coś tak banalnego jak przywitanie uczniów?
-Dziś zajmiemy się transmutowaniem ludzkim , a dokładniej zmianą koloru włosów. Na tablicy macie definicję. Zapiszcie ją i zaczynamy ćwiczenia. Otwórzcie książki na stronie 4.
Szatynka otworzyła posłusznie księge Natychmiastowa transmutacja. Czytała po parę razy to samo zdanie próbując zapamiętać treść , ale marnie jej to szło. Po 10 minutach zaczęły się ćwiczenia. Hermiona nie umiała się skupić ku zdziwieniu nauczycielki. Pod koniec lekcji kolor włosów dziewczyny zmienił ton o jeden odcień. No cóż , zawsze coś.-Ćwiczyć , ćwiczyć! Na następnej lekcji chcę widzieć idealnie rzucone zaklęcie - powiedziała na pożegnanie McGonagall.
Na kolejnych lekcjach było jeszcze gorzej.Zielarsto zakończyło się tym , że tentakula ugryzła ją co spowodowało szybką interwencję pani Pomfrey w skrzydle szpitalnym. Na Eliksirach pomyliła składniki w efekcie czego wszystko wybuchło rozpryskując resztki na siedzącego obok i tak już złego Harrego. To jeszcze bardziej pogłębiło jego gniew.
- Eh... Chłoszczyć!
Stolik zalśnił czystością , ale i tak Snape odjął 10 punktów Gryffindorowi. Dziewczynie coraz bardziej pogarszał się humor. Nie widziała nigdzie Freda , George'a , Rona ani Ginny. Przybita zeszła na obiad. Rzuciła okiem na stół Gryfonów. Tam też ich nie było. Był tylko wściekły Wybraniec , który wyżywał się na steku i pieczonych ziemniaczkach. Nie chciała ryzykować nowej konfrontacji , więc usiadła daleko od niego. Rozmawiała z Lavender o tym jakie straszne są te lekcje i co ich jeszcze czeka. Hermiona zjadła tylko trochę zupy warzywnej , pożegnała się z dziewczyną i powlokła się na Obronę Przed Czarną Magią. Usiadła w trzeciej ławce i wpatrywała się w tablicę. Po 2 minutach do sali weszła jakaś różowa kulka , która potem okazała się Dolores Umbridge - nowym nauczycielem. Wszędzie gdzie to było możliwe miała coś różowego. Szatynkę zemdliło , więc chciała wyjąć swój podręcznik , gdy nagle poczuła słodki zapach róż.
-Nie będziemy korzystać z tych książek kochanie! - powiedziała piskliwym głosikiem.
Dziewczyna wytrzeszczyła na nią oczy.
-Będziemy korzystać ze specialnie opracowanego przez Ministerstwo programu nauczania.
-A czy jest tam coś o użyciu zaklęć obronnych ? - zapytała.
-O użyciu zaklęć? Hihihi a kto miałby was atakować? Chochliki kornwalijskie? Hihihi. - zaśmiała się jak ropucha.
-Oh no nie wiem może Voldemort? - zapytał ironicznie Harry.
Nigdy nie widziała go w takim stanie. Miał zaciśnięte pięści a w oczach gościła nienawiść.
-Nie wymawiaj jego imienia! Nie wolno Ci! - syknęła Umbridge.
Cała klasa przyglądała się tej scence z otwartymi ustami.
-Nie słuchajcie tego młodzieńca. Postradał zmysły... - piszczała nauczycielka.
Hermiona znów spojrzała na Wybrańca. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć , ale szybko je zamknął.
-Bardzo dobrze! A teraz wracajmy do lekcji. Oto wasze podręczniki. - machnęła różdżką a stos książek wylądował na ławce lecąc do kolejnych ławek. - Otwórzcie na stronie 16 i zacznijcie czytać.
Szatynka otworzyła na wskazanej stronie. Sama teoria... Czuła się jak na Historii Magii , którą miała za chwilę. Tyle , że tam są daty , tu są definicje. Do końca lekcji próbowała pojąć cokolwiek z tego wszystkiego , niestety na próżno.
-Możecie już iść! - krzyknęła piskliwym głosikiem w tym samym momencie co rozległ się dzwonek.
Dziewczyna podniosła się ociężale , westchnęła i powlokła się za resztą uczniów na Historię Magii. To była najnudniejsza lekcja przez 5 lat. Nie mogła się skupić a oczy same się zamykały. Bezskutecznie próbowała coś zapisywać. Profesor Binns prowadził wykład na temat paktu z goblinami w 1798 roku. Czas ciągnął sie wyjątkowo wolno. Miała ochotę położyć się na kanapie w Pokoju Wspólnym i zasnąć , ale musiała pogadać z Fredem , pilnie.
Oto XII rozdział . Wydaje mi się , że pisze coraz dłuższe rozdziały , ale Wy musicie to ocenić :) Jak zwykle pragnę podziękować Martynie , Julii , Borysowi , że tak mnie wspierają i motywują oraz wszystkim czytelnikom :D Dziś dodałam nową funkcję , więc każdy może komentować mojego bloga bez konieczności logowania ! Mam nadzieje , że będzie dużo komentarzy i , że dobije dziś do 3.000 wyświetleń :D Pozdrawiam i zapraszam <3
środa, 19 września 2012
Rozdział XI
Ten rozdział dedykuję Julii , Martynie i Borysowi oraz wszystkim moim czytelnikom.
Nutka --> Nie oglądaj się.
Po zjedzeniu pysznej kolacji , wszyscy rozeszli się do swoich dormitoriów. Hermiona od razu rzuciła się na łóżko i zasnęła w ubraniu. Śniło jej się jakieś ośnieżone pustkowie. Ruiny wokół stwarzały wrażenie jakiegoś cmentarza. Rozejrzała się po okolicy. Na drzewach siedziały czarne kruki. Pewnie wypatrywały zdobyczy zakopanej w głębokim śniegu. Czemu akurat taki sen? Ma to jakieś znaczenie? To tylko jej wyobraźnia...
Nic nie poradzi. Jednak coś nie pasowało do tego wszystkiego. Na środku pustkowia płonął wielki ogień. Języki ognia lizały pobliskie otoczenie , ale śnieg się nie topił , po prostu był. Nie wiedziała co o tym myśleć. Przyjrzała się dokładniej niezwykłemu zjawisku. STOP! Przecież jest w świecie magii , tu jest wszystko możliwe. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad tym czy czytała kiedyś o takim zaklęciu.Nic nie przychodziło jej do głowy. Czuła się bezsilna. Pomyślała , że będzie musiała odwiedzić bibliotekę.
Godzinę później
Przez okno przebijały się pierwsze promienie słońca. Szatynka zasłoniła dłonią oczy. Ziewnęła przeciągle i podniosła się z łóżka. Nadal była w ubraniu z wczoraj. Rozejrzała się po pokoju. Reszta dziewczyn nadal spała. Poszła do łazienki , po czym spojrzała w lustro wiszące nad umywalką. Nie wyglądała , aż tak źle , bywało gorzej. Ściągnęła ubrania i rzuciła je na pobliską półkę. Weszła pod prysznic i natychmiast ogarnęło ją przyjemne ciepło. Całkiem zapomniała o dziwnym śnie. Po 5 minutach wytarła się miękkim , niebieskim ręcznikiem. Wyjęła z kieszeni spodni różdżkę , szybko umyła zęby i wyszła z łazienki. Poszukała w swoim kufrze czarne rurki , bordową bluzę z kapturem i niebieskie trampki. Stwierdziła , że jest jeszcze za wcześnie na śniadanie , więc zeszła na dół do Pokoju Wspólnego. Tak jak sądziła był pusty. Zajęła miejsce naprzeciw kominka. Chwilę wpatrywała się w wesołe iskierki ognia. Miała dziś wielką ochotę przejść się po błoniach. To świeże powietrze , promienie słońca na twarzy i miękka trawa. Westchnęła głęboko.
-Co tak wzdychasz? - zapytał ktoś za jej plecami.
Dziewczyna podskoczyła ze strachu. Serce tłukło jej się o żebra. Odwróciła się i zobaczyła George'a.
-Jezu George! Przestraszyłeś mnie!
-Zauważyłem - uśmiechnął się.
Przeskoczył przez oparcie kanapy i wylądował koło niej.
-A gdzie zgubiłeś brata? - zapytała instynktownie.
-A czy to ważne? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Nie chcesz ze mną porozmawiać?
Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy. Przełknęła głośno ślinę.
-A o czym? - zapytała podejrzliwie.
-Wyluzuj - mrugnął do niej porozumiewawczo. Szturchnął ją lekko w ramię.
Dziewczyna spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. Nie rozumiała o co mu chodzi. Nie może przejść do rzeczy? Tylko jakieś podchody... Po za tym siedzieli stanowczo za blisko siebie. Stykali się całym ciałem. Czuła jego oddech na skroni. Dlaczego ona do cholery się nie odsuwa? Szatynka odwróciła wzrok. Zza okna widać było kawałek boiska do Quidditcha. Pomyślała o Fredzie latającego pomiędzy innymi graczami. Był pałkarzem , więc miała się o co martwić. Znów spojrzała na George'a , on tez na nią patrzył. Obydwoje usłyszeli , że ktoś schodzi po schodach.-A co tu się dzieje? - zapytał szyderczym głosem Ron.
Dziewczyna zauważyła chłód w jego oczach.
-Rozmawiamy , nie widać? - odpowiedział bliźniak.
-Tak blisko? Wiesz , że nasz brat nie będzie zadowolony jak się dowie.
-I co mu powiesz , że gadam z jego dziewczyną?
Oczy tego młodszego gwałtownie się zwężyły. Hermiona obserwowała tą scenę z otwartymi ustami. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Wkońcu jednak jej się to udało :
-Dość 0 powiedziała słabym głosem.
Chłopacy spojrzeli na nią. Stali jak zamurowani. Dziewczyna zamknęła oczy. Chciała stąd zniknąć. Wyobraziła sobie Freda obejmującego ją w pasie , i faktycznie ktoś to zrobił. Nie obchodziło ją kto. Liczyło się uczucie bezpieczeństwa. Otoczył ją znajomy dotyk. To musiał być on , jej chłopak.
-Co wy wyprawiacie?! - krzyknął. - Coście jej zrobili?!
-My nic! To znaczy ja nic. To nasz młodszy braciszek cały czas na nią naskakuje - wysapał George.
Dziewczyna wzięła 2 uspokajające wdechy. Wypuściła powietrze i otworzyła oczy. Wszyscy trzej Weasley'owie stali wściekli na siebie. Postanowiła , że stanie pomiędzy nimi.
-Co ty robisz? - warknął Fred.
Zdziwił ją jego ton , ale nie to teraz było ważne. Wyciągnęła z kieszeni spodni różdżkę i krzyknęła:
-Protego!
Pomiędzy braćmi wyrosła niewidzialna tarcza. Teraz skupiła się na tym by ją utrzymać. To przez nią się kłócą.
-Słuchaj Ron! Pogódź się z tym , że jestem z Twoim bratem!
W oczach stanęły jej łzy. Zdecydowanie za dużo płakała , ale już dość tego. Już nie będzie. Zacisnęła rękę mocniej na różdżce , jednocześnie uspokajając galopujące myśli. Do Pokoju Wspólnego zaczęli schodzić Gryfoni.Przypatrywali się tej scenie z zapartym tchem. Już chciała coś powiedzieć , gdy nagle Fred pociągnął ją przez dziurę pod portretem. Tarcza rozpłynęła się w powietrzu pozostawiając przez chwilę srebrzystą mgiełkę. Stanęli na najbliższych ruchomych schodach. Chłopak przybliżył się do szatynki. Chwycił ją za oba nadgarstki. Przybliżył usta do jej warg. Czuła jego oddech na skórze. Dzieliły ich milimetry. Nie obchodziło ich , że schody zaprowadzą tych dwojga nie wiadomo gdzie. Znów byli sami. Dziewczyna zamknęła oczy pod wpływem dotyku rudowłosego.
-Następnym razem mnie nie powstrzymuj - wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
Po tych słowach Hermione przeszedł dreszcz. Ledwo to usłyszała , ale to zdanie zapadło jej w pamięci. Oderwała się od niego i spojrzała prosto w jego brązowe oczy.
- Co masz na myśli? - zapytała po namyśle.
- Nie chcę , żebyś się w to mieszała - ujął jej dłoń.
Kiwnęła głową , ale i tak BĘDZIE się mieszać. Nie może pozwolić , żeby się pozabijali. Szczególnie przez nią.
No więc z tego rozdziału jestem najbardziej zadowolona jak do tej pory :D Zachęcam wszystkich do czytania tego bloga i proszę was KOMENTUJCIE . Bardzo mi na tym zależy bo strasznie mnie do motywuje .
Polecam także blog www.fremione-story.blogspot.com <33 ;*
Pozdrawiam!
Nutka --> Nie oglądaj się.
Po zjedzeniu pysznej kolacji , wszyscy rozeszli się do swoich dormitoriów. Hermiona od razu rzuciła się na łóżko i zasnęła w ubraniu. Śniło jej się jakieś ośnieżone pustkowie. Ruiny wokół stwarzały wrażenie jakiegoś cmentarza. Rozejrzała się po okolicy. Na drzewach siedziały czarne kruki. Pewnie wypatrywały zdobyczy zakopanej w głębokim śniegu. Czemu akurat taki sen? Ma to jakieś znaczenie? To tylko jej wyobraźnia...
Nic nie poradzi. Jednak coś nie pasowało do tego wszystkiego. Na środku pustkowia płonął wielki ogień. Języki ognia lizały pobliskie otoczenie , ale śnieg się nie topił , po prostu był. Nie wiedziała co o tym myśleć. Przyjrzała się dokładniej niezwykłemu zjawisku. STOP! Przecież jest w świecie magii , tu jest wszystko możliwe. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad tym czy czytała kiedyś o takim zaklęciu.Nic nie przychodziło jej do głowy. Czuła się bezsilna. Pomyślała , że będzie musiała odwiedzić bibliotekę.
Godzinę później
Przez okno przebijały się pierwsze promienie słońca. Szatynka zasłoniła dłonią oczy. Ziewnęła przeciągle i podniosła się z łóżka. Nadal była w ubraniu z wczoraj. Rozejrzała się po pokoju. Reszta dziewczyn nadal spała. Poszła do łazienki , po czym spojrzała w lustro wiszące nad umywalką. Nie wyglądała , aż tak źle , bywało gorzej. Ściągnęła ubrania i rzuciła je na pobliską półkę. Weszła pod prysznic i natychmiast ogarnęło ją przyjemne ciepło. Całkiem zapomniała o dziwnym śnie. Po 5 minutach wytarła się miękkim , niebieskim ręcznikiem. Wyjęła z kieszeni spodni różdżkę , szybko umyła zęby i wyszła z łazienki. Poszukała w swoim kufrze czarne rurki , bordową bluzę z kapturem i niebieskie trampki. Stwierdziła , że jest jeszcze za wcześnie na śniadanie , więc zeszła na dół do Pokoju Wspólnego. Tak jak sądziła był pusty. Zajęła miejsce naprzeciw kominka. Chwilę wpatrywała się w wesołe iskierki ognia. Miała dziś wielką ochotę przejść się po błoniach. To świeże powietrze , promienie słońca na twarzy i miękka trawa. Westchnęła głęboko.
-Co tak wzdychasz? - zapytał ktoś za jej plecami.
Dziewczyna podskoczyła ze strachu. Serce tłukło jej się o żebra. Odwróciła się i zobaczyła George'a.
-Jezu George! Przestraszyłeś mnie!
-Zauważyłem - uśmiechnął się.
Przeskoczył przez oparcie kanapy i wylądował koło niej.
-A gdzie zgubiłeś brata? - zapytała instynktownie.
-A czy to ważne? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Nie chcesz ze mną porozmawiać?
Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy. Przełknęła głośno ślinę.
-A o czym? - zapytała podejrzliwie.
-Wyluzuj - mrugnął do niej porozumiewawczo. Szturchnął ją lekko w ramię.
Dziewczyna spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. Nie rozumiała o co mu chodzi. Nie może przejść do rzeczy? Tylko jakieś podchody... Po za tym siedzieli stanowczo za blisko siebie. Stykali się całym ciałem. Czuła jego oddech na skroni. Dlaczego ona do cholery się nie odsuwa? Szatynka odwróciła wzrok. Zza okna widać było kawałek boiska do Quidditcha. Pomyślała o Fredzie latającego pomiędzy innymi graczami. Był pałkarzem , więc miała się o co martwić. Znów spojrzała na George'a , on tez na nią patrzył. Obydwoje usłyszeli , że ktoś schodzi po schodach.-A co tu się dzieje? - zapytał szyderczym głosem Ron.
Dziewczyna zauważyła chłód w jego oczach.
-Rozmawiamy , nie widać? - odpowiedział bliźniak.
-Tak blisko? Wiesz , że nasz brat nie będzie zadowolony jak się dowie.
-I co mu powiesz , że gadam z jego dziewczyną?
Oczy tego młodszego gwałtownie się zwężyły. Hermiona obserwowała tą scenę z otwartymi ustami. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Wkońcu jednak jej się to udało :
-Dość 0 powiedziała słabym głosem.
Chłopacy spojrzeli na nią. Stali jak zamurowani. Dziewczyna zamknęła oczy. Chciała stąd zniknąć. Wyobraziła sobie Freda obejmującego ją w pasie , i faktycznie ktoś to zrobił. Nie obchodziło ją kto. Liczyło się uczucie bezpieczeństwa. Otoczył ją znajomy dotyk. To musiał być on , jej chłopak.
-Co wy wyprawiacie?! - krzyknął. - Coście jej zrobili?!
-My nic! To znaczy ja nic. To nasz młodszy braciszek cały czas na nią naskakuje - wysapał George.
Dziewczyna wzięła 2 uspokajające wdechy. Wypuściła powietrze i otworzyła oczy. Wszyscy trzej Weasley'owie stali wściekli na siebie. Postanowiła , że stanie pomiędzy nimi.
-Co ty robisz? - warknął Fred.
Zdziwił ją jego ton , ale nie to teraz było ważne. Wyciągnęła z kieszeni spodni różdżkę i krzyknęła:
-Protego!
Pomiędzy braćmi wyrosła niewidzialna tarcza. Teraz skupiła się na tym by ją utrzymać. To przez nią się kłócą.
-Słuchaj Ron! Pogódź się z tym , że jestem z Twoim bratem!
W oczach stanęły jej łzy. Zdecydowanie za dużo płakała , ale już dość tego. Już nie będzie. Zacisnęła rękę mocniej na różdżce , jednocześnie uspokajając galopujące myśli. Do Pokoju Wspólnego zaczęli schodzić Gryfoni.Przypatrywali się tej scenie z zapartym tchem. Już chciała coś powiedzieć , gdy nagle Fred pociągnął ją przez dziurę pod portretem. Tarcza rozpłynęła się w powietrzu pozostawiając przez chwilę srebrzystą mgiełkę. Stanęli na najbliższych ruchomych schodach. Chłopak przybliżył się do szatynki. Chwycił ją za oba nadgarstki. Przybliżył usta do jej warg. Czuła jego oddech na skórze. Dzieliły ich milimetry. Nie obchodziło ich , że schody zaprowadzą tych dwojga nie wiadomo gdzie. Znów byli sami. Dziewczyna zamknęła oczy pod wpływem dotyku rudowłosego.
-Następnym razem mnie nie powstrzymuj - wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
Po tych słowach Hermione przeszedł dreszcz. Ledwo to usłyszała , ale to zdanie zapadło jej w pamięci. Oderwała się od niego i spojrzała prosto w jego brązowe oczy.
- Co masz na myśli? - zapytała po namyśle.
- Nie chcę , żebyś się w to mieszała - ujął jej dłoń.
Kiwnęła głową , ale i tak BĘDZIE się mieszać. Nie może pozwolić , żeby się pozabijali. Szczególnie przez nią.
No więc z tego rozdziału jestem najbardziej zadowolona jak do tej pory :D Zachęcam wszystkich do czytania tego bloga i proszę was KOMENTUJCIE . Bardzo mi na tym zależy bo strasznie mnie do motywuje .
Polecam także blog www.fremione-story.blogspot.com <33 ;*
Pozdrawiam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)