wtorek, 16 października 2012

środa, 10 października 2012

Ostatni XXVI rozdział . THE END


Mam nadzieję , że mi wybaczycie , ale na
prawdę nie mam już żadnego pomysłu na pozostałe rozdziały , ale chcę , żeby wszystko było jasne , więc ten rozdział jest ostatni i pełny wyjaśnień.

Nutka -> In Noctem

Po wypisaniu ze szpitala Hermiona od razu skierowała się do Pokoju Wspólnego. Nad Hogwartem zaczęły zbierać się ciemne i burzowe chmury. Z niepokojem spojrzała na niebo. Było bardzo niespokojne , zanosi się na coś poważnego. Wbiegła po marmurowych schodach , nie zważając na ból w całym ciele. Przeszywające ostrza kłuły ją w plecy i brzuch. Wypowiedziała hasło i przeszła przez dziurę pod portretem. W pokoju była tylko jedna osoba , która miała zasłoniętą twarz dłońmi. Po rudych włosach od razu poznała Freda. Rzuciła mu się na szyje ze łzami w oczach.
-Hermiono!
-Tak? - zapytała zbita z tropu.
-Tęskniłem kochana! - przytulił ją do siebie mocno.
-Ja też - wyszeptała.
Nie wiedziała jak długo tak stali , zanim nie usiedli. Spojrzeli sobie w oczy i zaczęli się całować jak nigdy wcześniej. Hermiona położyła ręce na jego piersi a rudzielec objął ją jeszcze bardziej. Co kilka minut odrywali się od siebie , żeby nabrać powietrza , i natychmiast wracali do wcześniejszej czynności. Złączyli się w jedność. Ani on , ani ona nie chcieli tego przerywać. W końcu jednak musieli , gdyż szatynka musiała pójść w jedno miejsce. Przypomniał się jej liścik :


                                                         
Hermiono
                           Przyjdź o 18 na wieżę Północną.
                                                             Draco.

Z jednej strony bardzo cieszyła się , że ujrzy w końcu Dracona , ale z drugiej wiedziała , że źle robi. Mimo to postanowiła jednak pójść i dowiedzieć się o co chodzi. O 17:50 wyszła z salonu , obiecując Fredowi , że jeszcze do tego wrócą. On tylko skinął głową i poszedł do dormitorium. Dziewczyna szybkim krokiem wspinała się na wieże , z mieszanymi uczuciami. Gdy doszła , była 17:59. Zaraz tu będzie. Pomyślała. Było dość chłodno , więc zaczęła się przechadzać w tą i  z powrotem. Punktualnie o 18 usłyszała kroki na schodach.
   Draco wpadł na wieżę z różdżką w ręku. Był zasapany i krwawił. Dziewczyna zszokowana wycofała się , aż w końcu uderzyła plecami o barierkę.
-Coo... Ty robisz? - wyjąkała Gryfonka.
-To co muszę - powiedział z wyraźnym bólem.
-To znaczy? - wyszeptała.
-Musze Cię zabić!
Te słowa uderzyły w nią z siłą niewyobrażalną. Nie miała za sobą różdżki.. Była bezbronna a zaraz miała umrzeć z rąk ukochanego...
-Nie rób tego! - krzyknęła przez łzy.
Zrobiło się jej słabo. Nogi uginały się pod nią.
-Nie rozumiesz?! Muszę! - wysapał Draco z trudem.
-Nie musisz! - wyszeptała cichutko.
-To dla Twojego dobra! Kocham Cię Hermiono i nigdy Cię nie zapomnę!
Blondyn wycelował w pierś dziewczyny i wyszeptał łamiącym się głosem:
-Avada Kedavra.
Zielony blask uderzył w dziewczynę odrzucając ja pod barierkę. Bezwładne ciało leżało na chłodnej ziemi , na wznak. Zimny wiatr rozwiał jej włosy ukazując martwe oczy i łzy spływające po policzkach...

Z perspektywy Draco

Zrobiłem to.. Nie wybaczę sobie tego co zrobiłem teraz. Ostatni raz spojrzałem na martwa dziewczynę , dotknąłem jej policzka i wybiegłem z wieży. Serce w tym momencie pękło na tysiące kawałeczków. Co miałem zrobić? Inaczej Czarny Pan by ja zabił. Musiałem zostać śmierciożercą.. Musiałem chronić moją rodzinę przed tym potworem. Nigdy nie chciałem nim być. A teraz już go nienawidził. Na dole rozpętała się prawdziwa wojna. Kilku nieznanych mi zwolenników Voldemorta walczyło z McGonagall i Sprout. Wśród walczących i martwych rozpoznałem też innych uczniów Hogwartu. Gdy wszyscy zauważyli moje przybycie zaczęliśmy uciekać , tam gdzie mogliśmy się bezpiecznie teleportować. Parę zaklęć świsnęło mi koło ucha , ale ja nadal biegłem. W końcu przebiegliśmy przez bramę i deportowaliśmy się do Maloy Manor , gdzie ukrywał się Czarny Pan.
-Wykonane - powiedziałem chórem , z resztą śmierciożerców.
Tom Riddle spojrzał na nas swoimi czerwonymi oczyma.
-Bardzo dobrze , bardzo - odrzekł , klaszcząc w ręce.
Znów pomyślałem o Hermionie , która teraz leży martwa na wieży Północnej. Ciekawe , kiedy ktoś ją tam znajdzie. Nie mogłem dłużej tłumic łez , więc odwróciłem się na pięcie i wybiegłem z salonu.


Z perspektywy Freda

Hermiony długo nie było. Zaczynałem się martwić , o to co się mogło stać. Śmierciożercy wybiegli z zamku , wyraźnie z czegoś ucieszeni. Malfoy wybiegł z korytarza prowadzącego do wieży Północnej. Wyszedłem na błonia wyszukując Mrocznego Znaku. Niestety znalazłem go. Wielka czaszka , z której wychodził wąż lśnił na tle nocnego nieba , nad wieżą Północną. W takim razie kogo zabili? Myślałem gorączkowo modląc się , że to tylko sen. Nagle z zamku wybiegł Ron i Harry.
-Fred musisz coś zobaczyć ... - wyszeptali.
Mieli grobowe miny , widać , że płakali. Czyli to ktoś bliski...
Z przerażeniem poszedłem we wskazanym kierunku. Długo szedłem po spiralnych schodach , aż w końcu doszedłem. Pchnąłem drewniane drzwi.
  Zbladłem. Nie! Nie , to nie może być prawda! Na ziemi leżała Hermiona.. Moja Hermiona. Ta która tak kochałem!
-Hermiono! - krzyknąłem. Rozejrzałem się rozpaczliwie po ludziach , którzy stali wokół.
-Fred.. - wyszeptała Ginny , kładąc mi rękę na ramieniu. - Ona .. ona nie żyje - wyjąkała przez łzy.
Na dźwięk tych słów łzy popłynęły od razu. Spływały po policzku , kapiąc na twarz szatynki. Ale .. to nie możliwe. Kto...? Kto ją zabił! Zemsta! Zaraz , zaraz. Malfoy! On stąd wybiegał , to jego wina!
Wsunąłem rękę w jej martwa i zimna jak lód dłoń. Zacisnąłem palce na jej palcach. To już koniec.. Nie wróci do mnie...
-Fred chodź... nie możesz już jej pomóc.. - wyszeptała moja siostra , ale mnie to nie obchodziło.
Czekałem cierpliwie , aż w końcu wszyscy sobie pójdą. Wyjąłem różdżkę z tylnej kieszeni. Nie puszczając jej ręki położyłem się obok niej. Drżącą ręką przyłożyłem różdżkę do miejsca w , którym znajduje się serce i wyszeptałem przez łzy :
-Avada Kedarva...

Obok martwej pary leżał mały liścik , przywiany przez wiatr. Było na nim tylko parę słów:

                                                                Miłość bywa okrutna. Potrafi być nieodwzajemniona , lub niewierna. Ale tych dwoje , którzy leżą tu obok siebie , a ich ręce złączone są w uścisku , zrozumieli to dopiero kiedy był już koniec...
                                                                                           D. czyli George.





THE END.

niedziela, 7 października 2012

Rozdział XXV + Mała niespodzianka ;*


Nutka -> Efter - Chodźmy na ławkę



Hermiona leżała na wznak przykryta białą pościelą , w Skrzydle Szpitalnym. W pomieszczeniu było bardzo ciemno , zbliżała się 2 w nocy. Dziewczyna otwarła oczy i bacznie rozejrzała się po pokoju.  Już drugi raz wylądowała tu. Podciągnęła się do pozycji siedzącej próbując przypomnieć sobie co się właściwie stało. Pamiętała tylko czerwone światło , potem obraz się urywał. Na stoliku leżały buteleczki jakiś lekarstw. Wzięła jedną do ręki i przyjrzała się uważnie. Czerwony płyn błyszczał w ciemnościach razem z blaskiem księżyca. Wzięła głęboki wdech i wypiła zawartość flakonika.
-Fuuuuu!
Smakiem przypominało to pieprz. Zapiekło ją w gardle. Głośno kaszlała a oczy zaszły jej łzami. Czuła się tak , jakby miała wykaszleć z siebie wnętrzności. Po 5 minutach walki z bólem w końcu piekło ustało. Dopiero teraz poczuła ból całego ciała. Do głowy przyszła jej jedna myśl , która zagłuszała całą resztę. Rusz się! Idź! Nie wiedziała co jej strzeliło do głowy , by pomimo tego bólu wyjść ze Skrzydła Szpitalnego i zrobić sobie spacer po zamku. Wstała ociężale z łóżka i po cichu wyszła. Zostawiła lekko uchylone drzwi , by potem móc wejść z powrotem. Skręciła w lewo i znalazła się przy wyjściu na błonia. Była zbyt cienko ubrana , żeby wyjść na zewnątrz , więc poszła poszukać jakiś schodów. Skrzywiając się z bólu wchodziła na kolejne piętra. Po 10 minutach męczącej wspinaczki przysiadła na chłodnej podłodze i oparła spocone czoło o ścianę. Oddychała płytko , ledwo nabierając powietrza. Zaczęła cała dygotać z zimna , gdy nagle mała sówka rzuciła jej liścik na kolana. Drżącymi i zziębniętymi dłońmi otworzyła list. Od razu rozpoznała to pismo:


                                           Mionko! Kochana!
Czy Ty znowu musiałaś oberwać ? Pewnie znowu od Katherine co? Trzeba było mnie słuchać. Niegrzeczna dziewczynka z niej. Wiesz co? Niedługo poznasz moją tajemnicę i dowiesz się kim jestem , ale wszystko w swoim czasie. Na razie jesteś poważnie chora z tego co widzę. Ale się wyliżesz spokojnie. A gdy już wyjdziesz ze szpitala to wtedy dowiesz się czegoś ciekawego. A teraz zmykaj stąd , zanim Filch Cię złapie. 
                                                                                                     
                                                                                                D.

Przerażona rozejrzała się po okolicy. Nie było widać żadnego kształtu. Chcąc , nie chcąc podniosła się i zaczęła powoli schodzić po marmurowych schodach. Na szczęście nie trafiła na żadne stopnie ''pułapki''. Jeszcze tego by brakowało , żeby wpadła. Ostatnie kroki powitała z wielka ulgą. Położyła się ponownie w miękkim i ciepłym łóżku. Przekręciła lekko głowę , by ujrzeć piękny księżyc w pełni. Oświetlał on jasnym blaskiem sąsiednie łóżko. Dziewczyna przymknęła oczy i nawet nie zauważyła kiedy zasnęła. W śnie zobaczyła uśmiechniętego Dracona , który coś do niej mówił , ale nie wiedziała co. Obraz rozmył się i ujrzała twarz Freda. Roześmianą i promienną , ta samą co zawsze. Obraz znów zniknął i pojawił się Ron z Georg'em. Rzucali w siebie zaklęciami różnego rodzaju. Przez chwile wydawało się nawet , że leciała gdzieś Avada Kedavra , ale to był tylko sen ...
Prawda?


25 rozdział ;) Powitajmy go :D No więc tak:
1. Jeśli chodzi o ta niespodziankę , to potrzymam was trochę w niepewności :D Powiem wam , jak tylko na drugim blogu pojawi się trochę więcej czytelników i komentujących.
2. Dedykuję go oczywiście Julii <3 , Martynie <3 , oraz Anicie :D
3 . Zapraszam na www.hermione-fred-draco-blogspot.com oraz na www.dramioneforever.blogspot.com
Jeśli przeczytałeś / as to wszystko , zostaw komentarz ! ;) Z góry dziękuję ;)
4. http://sevmione-love.blogspot.com/ polecam nowego bloga Magdy ;))
Pozdrawiam ;D


sobota, 6 października 2012







http://dramioneforever.blogspot.com/ nowy blog :D zapraszam ; *
Kolejna historia moje autorstwa , tym razem o Dramione ;) Mam nadzieję , że wam się spodoba ;* Bardzo proszę o komentarze i opinię ;) Pozdrawiam ;*






Rozdział XXIV


Nutka -> Pezet - Spadam


Z perspektywy Freda

Nie zauważyłem momentu w którym zasnąłem. Wczoraj w nocy dużo rozmawiałem z Georg'em , który próbował mnie pocieszać i obiecał pomoc w sprawie ochrony zdrowia Hermiony. Jak Katherine mogła tak postąpić? Rozumiem , że ma prawo jej nie lubić , ale żeby od  razu próbować ją zabić? Dobrze wiedziała , że to już drugi raz. Przecież sama spowodowała pierwszy. 
Czułem do niej obrzydzenie. Chciała zabić moją dziewczynę dlatego , że z nią jestem. W pewnych chwilach zastanawiam się czy nie lepiej było by się rozstać. Dla jej dobra i zdrowia. Przecież na pewno Kath spróbuje kolejny raz. Tylko , że teraz to będzie ostateczny. Sama myśl o tym przyprawiała mnie o zawroty głowy. W jego głowie ciągle dudniły te same słowa : Za trzecim razem , już nie będzie miała tyle szczęścia.


Z perspektywy Malfoya

Po tym jak usłyszałem , że Hermionę trafiono zaklęciem miałem ochotę pobiec do skrzydła szpitalnego jak najszybciej. Ale co by powiedzieli na to inny? Draco Maloy biegnie do szlamy? To by było nie do pomyślenia. W głębi duszy zmieniłem się , ale nikt o tym nie wie , oprócz Granger. Reszta nadal sądzi , że jestem tym samym zimnym , samolubnym i zapatrzonym w siebie Ślizgonem , którym byłem przez ostatnie 5 lat. Na wszelkie spotkania , rozmowy , posiłki i tym podobne przywdziewam maskę arystokraty. Tylko przy Gryfonce zdejmuje ją i mogę być prawdziwym , nowym sobą. Czasami wydaje mi się , że nawet ona tego nie widzi. Ogarnij się Malfoy , nienawidzisz tej szlamy! Mówiła czasem moja intuicja , ale ignorowałem ją. Nic już nie zmieni moich uczuć do Hermiony. Ale ona ma pewne opory przed byciem ze mną. Jest nim Fred Weasley , zdrajca krwi , jak określa go mój ojciec. Na dodatek intryguje mnie ta Katherine. Z jednej strony mam ochotę ją zabić za to co zrobiła , ale z drugiej chcę ją bliżej poznać. Może ona chce osiągnąć swój cel , czyli Freda? Wtedy ja zdobyłbym Hermione i było by po problemie.
Przechadzałem się po Pokoju Wspólnym Ślizgonów nie zwracając uwagi na Pansy.
-Draco! Chodź do mnie. Nie chodź tam w kółko bo się zmęczysz. Usiądź koło mnie - piszczała.
-Zamknij się Parkinson i daj mi myśleć - warknął blondyn.
Dziewczyna o twarzy mopsa spojrzała na niego spode łba i spuściła wzrok na swoje buty.
Głupia dziewczyna. Ona naprawdę sądzi , że ją chcę? Niech idzie do Zabiniego albo kogokolwiek innego. Byle się odwaliła.Po raz chyba setny przemieszałem tą samą drogę myśląc intensywnie i strategicznie. Z zamyślenia wyrwał mnie zimny ton głosu profesora Snape'a:
-List do Ciebie. Miałem go osobiście Ci przekazać - odrzekł , rzucając kopertę na najbliższy stolik i wychodząc.
Mistrz Eliksirów wyglądał jak ogromny nietoperz włóczący się po zamku. Spojrzałem na białą kopertę zaadresowaną do niego. Jednym zgrabnym ruchem ja otworzyłem i zacząłem czytać z obojętnym wyrazem twarzy:

                                                              Drogi synu,
Piszemy do Ciebie w bardzo ważnej sprawie. Nasz Czarny Pan rośnie w siłę i zbiera swoich wiernych śmierciożerców. Oczywiście wiesz , że my do nich należymy a Ty dopiero będziesz. Więc musisz się określić i wysłać nam sowę zwrotną z odpowiedzią. To jest Twój wybór jak zadecydujesz , ale pomyśl także o nas. Jeśli się nie zgodzisz to zabije nas wszystkich. Jesteś dla niego bardzo cenną osobą. Dzięki Tobie mógłby szybciej opanować Hogwart. Zapamiętaj nasze słowa i dobrze to przemyśl. Czekamy na szybka odpowiedź , masz czas do końca listopada.

                                                                        Pozdrawiamy
                                                                                              Ojciec i matka


Przeczytałem list parę razy , upewniając się , że wszystko zrozumiałem. Musiał się określić i to jak najszybciej. Wrzuciłem list razem z kopertą do najbliższego kominka. Nie byłem gotowy na podjęcie tej decyzji teraz. Jeśli się zgodzę , nie będę mógł być z Hermioną szczęśliwy , bo prawdopodobnie będę musiał ją zabić. Dla nich liczy się tylko Czarny Pan , a on nienawidził szlam. Na pewno nie pozostawił by jej żywej. Natomiast jeśli się nie zgodzę to wtedy ich zabije. Wszystkich , bez wyjątku. Byłem rozdarty między śmiercią a miłością. Czułem jak maska znika. Szybko wybiegłem z pokoju , żeby nikt nie zauważył wyrazu mojej twarzy. Pierwsza łza spadła na marmurową posadzkę , gdy biegłem po schodach. Nie wiedziałem dokąd nogi mnie zaprowadzą , ale wszystko było lepsze niż salon u Ślizgonów. Po pięciu minutach zatrzymałem się na rozdrożu. Wbiegłem w lewy zakręt i przysiadłem na podłodze. Podciągnąłem nogi pod brodę i ukryłem twarz w nich. Jak długo będę musiał znosić tyle cierpienia? Hermiona , rodzice , Czarny Pan.. Tego było za dużo. Nie daję sobie rady.
Zamknąłem oczy i wyobrażałem sobie Gryfonkę , która siedzi obok mnie i pociesza mnie , dotykając mojego ramienia. Tęskniłem za nią ...


Taki jest 24 rozdział. Dedykuję go Julii oraz Martynie ;* .
Rozwinęłam lekko wątek Dracona , jego myśli i zmartwienia. Teraz zabieram się za
-PROLOG na www.dramioneforever.blogspot.com a następnie za
-PROLOG na nowym blogu założonym razem z przyjaciółką Julią www.hermione-fred-draco-blogspot.com
Zapraszam na te 3 blogi :D
Pozdrawiam ;*

piątek, 5 października 2012

Rozdział XXIII


Nutka -> Obliviate (soundtrack HP)

Hermiona szła za rękę z Fredem , po błoniach. Słońce powoli chowało się za widnokręgiem pozostawiając różowe , pomarańczowe i złote smugi. Rozmawiali o jakiś mało istotnych rzeczach , zaśmiewając się przy każdej możliwej okazji. Nie było po nich widać , że każdy kryje jakąś tajemnicę. Obydwoje potajemnie się zdradzali , ale już z tym skończyli. Nie chcieli się do tego przyznawać , bo wiedzieli jak to się skończy. Przysiedli pod rozłożystym drzewem , patrząc jak Bijąca Wierzba wykonuje ''taniec'' swoimi gałęziami. Dwa lata temu Hermiona przeszła przez tajemne przejście i dostała się nim do Wrzeszczącej Chaty. Wspominała te beztroskie chwilę i adrenalinę , która ją ogarnęła. Mocniej ścisnęła rękę chłopaka.
-Coś Cię gnębi? - zapytał.
-Nie , nie. Wszystko w porządku - odpowiedziała siląc się na uśmiech.
Rudowłosy spojrzał na szatynkę i wzdrygnął ramionami. Coś jej leżało na sercu , ale nie chce powiedzieć. Dziewczyna spostrzegła jakiś ruch pomiędzy drzewami , przed nimi. Pewnie to jakiś kot... Pomyślała. Szczelniej owinęła się swetrem , ale to nie pomogło. Wzmagał się zimny wiatr. Fred otulił ją ramieniem i swoją bluzą. Poczuła męskie perfumy przesiąkające w jej ubrania. Położyła głowę na jego ramieniu i bez celu wpatrywała się w drzewa. Znów coś mignęło jej przed oczami. Cholerne koty. Niestety , nie wiedziała co zaraz ją czeka...Zza drzew wyglądała czarnowłosa piękność Katherine. Próbowała idealnie wycelować różdżką , by tym razem nie chybić. Nie było to jednak łatwe przy takim wietrze. Włosy owiewały jej twarz , przysłaniając widok na siedzącą parę. Zrób to! Teraz! Nie .. nie teraz. Cholerny wiatr. Podeszła jedno drzewo bliżej. Chyba mnie zauważyła... Nie , nie. Na pewno nie. Wmawiała sobie , próbując się tym pocieszyć. Jednym susem wyskoczyła zza drzewa i rzuciła zaklęcie:
-Drętwota! - krzyknęła , a echo zaniosło jej słowa w głąb lasu.
Szybko wskoczyła na drzewo i oglądała widowisko. Czerwone światło błysło i trafiło dokładnie w brzuch Hermiony. Dziewczyna skuliła się i spuściła głowę. Nie ruszała się.

Z perspektywy Freda
Wszystko stało się w sekundzie. Czerwony blask oślepił mnie , trafiając w osobę obok mnie. Szatynka skuliła się i spuściła głowę na kolana. Nie poruszyła się już. Rozejrzałem się po okolicy , by znaleźć sprawcę. Przy linii drzew spostrzegłem czarny kosmyk włosów. Katherine... Tego już za wiele.Wstałem i zacząłem biec w jej stronę. Przez chwilę miałem wyrzuty sumienia , że zostawiam tam nieprzytomną dziewczynę , ale nie mogło się jej nic stać. Biegłem i biegłem za oddalającym się kształtem mijając kolejne drzewa i zarośla. Po 10 minutach pogoni dogoniłem ją i przygniotłem do ściany.
-Coś Ty zrobiła?! Na co Ci to było? - warknąłem.
-Chcę , żebyś był mój! Tylko mój! - krzyczała , a łzy spływały po policzkach.
-Nie rycz.. Nie mam dla Ciebie litości Ty wredna...
Puściłem ją , a ona upadła na ściółkę. Nie obchodziło mnie to , że leżała i wypłakiwała się w liście. Skrzywdziła moją dziewczynę , nie wiadomo czy się wybudzi. Pozostawiłem ją tam samą i pobiegłem do Hermiony. Nadal leżała na ziemi , pod drzewem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do zamku. Profesor McGonagall chwyciła się za głowę i krzyczała :
-Mój Boże znowu! I to na dodatek ta sama osoba! - wymachiwała rękami.
Biegła truchtem za mną wykrzykując uwagi i krytykę. Otworzyła drzwi do skrzydła szpitalnego a ja położyłem nieprzytomną dziewczynę na najbliższym łóżku. Pani Pomfrey od razu wygoniła mnie z pomieszczenia. Gdy zamykałem drzwi usłyszałem kawałek rozmowy kobiet:
-To już drugi atak na tą dziewczynę... - powiedziała McGonagall.
-Tak... za 3 razem już nie będzie miała tyle szczęścia... - wyszeptała pielęgniarka.
Zamarłem. Nie mogłem pozwolić na 3 raz... Serce waliło mi jak opętane. Nie chciałem jej stracić. To by było najgorsze co mogłoby się zdarzyć. Ze spuszczoną głową skierowałem się do Pokoju Wspólnego. Parę głów odwróciło się w moją stronę , ale ignorowałem to. Wszedłem po schodach do dormitorium i rzuciłem się na łóżko. Wtem odezwał się głos mojego bliźniaka:
-Freddie co jest? - zapytał.
-Hermiona znów została trafiona zaklęciem - wyszeptałem.
-Przez kogo?! Rona? - nie musiałem widzieć jego twarzy by stwierdzić , że jest wściekły.
-Nie. Przez moją byłą dziewczynę. Katherine , pamiętasz?
-Tak. I żałuję.
Mimowolnie uśmiechnąłem się. George zawsze poprawiał mi humor , ale dziś przeszedł samego siebie.
-Dzięki brat , że jesteś - wyszeptałem ledwo słyszalnie.
-Nie ma sprawy stary - odrzekł.

23 rozdział już jest ;D Juhu ;D Dedykuję go oczywiście Julii :D Bez niej ten rozdział by tak szybko nie powstał :D
Pozdrawiam ;*

czwartek, 4 października 2012

Rozdział XXII


Nutka ->  Coldplay ft. Rihanna -Princess of China <--- Dzięki Julia , że mnie nią zaraziłaś <3


Hermione obudziły jakieś szelesty i chłód. Przekręciła się na drugi bok , lecz zamiast trafić na miękki materac wylądowała na czymś twardym i zimnym. Przetarła oczy i je otworzyła. Znajdowała się w lesie , koło jakiegoś pnia. Podźwignęła się na nogi i otrzepała bluzę. Rozejrzała się w około , a pierwsze co zobaczyła to roześmianą twarz Dracona. Na jego twarzy znów pojawił się ten sam szyderczy uśmieszek co zawsze.
-No dalej Granger wstawaj. Zaraz zaczynają się eliksiry.
Te słowa kompletnie je rozbudziły. Przestała myśleć o tym , że prawdopodobnie spędziła całą noc ze Ślizgonem. Gnała przez błonia , a wiatr targał jej włosy. Przebiegła przez główny korytarz i wpadła do Wielkiej Sali. Usiadła koło Freda i szybko zaczęła jeść tosta.
-Gdzie Ty byłaś? - zapytał szeptem rudowłosy.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami:
-A gdzie ja mogłam być? W sypialni.
Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie i chwycił jej dłoń. Od razu poczuła przyjemne mrowienie i ciepło na dłoni.
-Jesteś lodowata... Przykryłaś się kołdrą?
Szatynka pokręciła głową , to nie było kłamstwo. Nastała niepokojąca cisza. Nie chciała dłużej w niej siedzieć , więc zapytała:
-Idziemy dziś się przejść?
Nieco zdumiony Fred pokiwał z entuzjazmem głową i ucałował ją na pożegnanie. Hermiona w dobrym nastroju wyszła z sali i poszła po książki na dziś. Zaczynała od 2 godzin eliksirów. Tematy są proste , więc na pewno wykaże się wiedzą. Tyle , że jest ona ze Snapem... Pewnie tego nie doceni i prędzej da jej minusowe punkty.. Najlepiej będzie jak zacznie uważać na lekcjach. Potem razem z Fredem zostaną sami. Skierowała się do lochów i biegiem wpadła do sali , żeby się nie spóźnić.
-Dokąd pani tak spieszno , panno Granger? - usłyszała za sobą lodowaty ton. - Gryffindor traci 10 punktów za bieganie po lochach.
Dziewczyna westchnęła i zajęła miejsce. Wiedziała , że tak będzie. Rozłożyła wszystko na stoliku i przyjrzała się instrukcji na tablicy. Dziś ważyli jakiś nieznany eliksir. Wrzuciła do kociołka kolejno : mięte , pancerzyki chitynowe , sok z cytryny i figi abisyńskie. Eliksir zmienił kolor na niebieskawy a zapach przypominał kobiece perfumy. Wlała próbkę cieczy do probówki i zaniosła do oceny.  Dostała N. Z grymasem na twarzy posprzątała swoje rzeczy i wyszła z klasy.
-Wreszcie obiad - pomyślała.
Usiadła na swoim miejscu i zajadała się przepysznym kurczakiem. Na przeciwko siedział Ron z rozmarzoną miną. Wtedy przypomniały się jej te bolesne słowa... To szlama.. Potrząsnęła energicznie głowa chcąc wypędzić złe myśli. Co jakiś czas spoglądała w stronę drzwi , czy czasami Fred nie idzie. Nie przyszedł na obiad.. Co się stało??

Z perspektywy Freda

Kierowałem się w stronę Wielkiej Sali , gdy drogę zastawiła mi Katherine. Boże co ta wariatka ode mnie znowu chce... Skrzyżowałem ręce na piersi i stanąłem.-Czego znowu chcesz?-Pogadać - mrugnęła porozumiewawczo.
Wzniosłem oczu ku niebu.
-Nie mam czasu na rozmowę z Tobą - warknął.
-Ale jednak to zrobisz - powiedziała stanowczo.
-Niby czemu? - zapytałem zbity z tropu.
Brunetka chwyciła go za nadgarstek i pociągnęła w kąt. Nawet nie wiedziałem , że jest taka silna.
-Więc mów nie mam czasu.
Odr razu pożałowałem tych słów. Dziewczyna rzuciła się na mnie , zarzucając ramiona na moją szyje. Próbowałem ją odepchnąć , ale była zbyt silna. Całowała mnie namiętnie , ale bez odwzajemnienia. Stałem i czekałem , aż skończy. Niespodziewanie zaczęła wkładać ręce pod moja koszulkę. Tego było już za wiele!
-Prze.stań! - krzyknąłem , odpychając ją od siebie. - Kur... co Ty wyprawiasz?! Miałaś mi dać spokój a Ty znowu zaczynasz!
Uciekłem stamtąd najszybciej jak mogłem. Pognałem byle jakimi schodami , byle być jak najdalej od Kath.. Co za wariatka.. Do reszty zdurniała...Ale koszmar miał się dopiero zacząć...
Powitajmy 22 rozdział :D Dzięki pomocy Julli , ukończyłam go dość wcześnie :) Dedykuje go więc , jej oraz Martynie ;*

środa, 3 października 2012

Rozdział XXI


Nutka -> Pezet - Supergirl ;D


Z perspektywy Rona

Moja ukochana Katherine miała zaciśnięta pięści , i aż kipiała wściekłością. Ale dlaczego?
-Kochanie.. - zacząłem. 
Chciałem chwycić ją za rękę , ale szybko odskoczyła.
-Odwal się idioto! Sio! Akysz! - krzyczała.
Wymachiwała rękami , jakby jakaś natrętna mucha latała jej koło nosa. Nie zrażało mnie to przed kolejnym krokiem w jej stronę. Nie zdążyła nawet nabrać powietrza do płuc , gdy przyłożyłem swoje usta , do jej ust. Miała bardzo miłe i ciepłe usta. Wpijałem się w nie intensywnie nie zwracając uwagi na jej szarpaniny i jęki. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem bliżej. Byłem jak w raju, naprawdę. Wszystko jakby stanęło w miejscu.
-Zos...taw mnie do ja..sn..ej cholery! 
Brunetka wyrwała się z mojego uścisku otrzepując pognieciony sweterek.
-Do reszty zdurniałeś? Ty mnie nie kochasz! Tylko ją! - wskazała na szatynkę stojącą obok Freda.
Dziewczyna wpatrywała się we mnie intensywnie , z wymalowanym zdziwieniem na twarzy. Wzruszyłem ramionami:
-Nie kocham jej! To szlama!
Po tych słowach zrobiło się prawdziwe piekło...


Z perspektywy Hermiony

-...To szlama!
Tylko te słowa dotarły do Hermiony. Potem nastąpił prawdziwy chaos. Fred wyrwał się z objęć dziewczyny i pobiegł w stronę swojego brata. Uniósł go w górę.
-Coś Ty powiedział?! - wybuchnął.
-Powiedziałem , że Twoja dziewczyna to szlama - powiedział spokojnie.
-Powtórz , to obiecuję , że wylecisz przez najbliższe okno.
Dziewczyna obserwowała kolejną bójkę braci. Nie mogła się poruszyć , jakby nogi wrosły jej w podłogę. W głowie , echem odbijały się raniące słowa Rona.
Szlama.Nie sądziła , że kiedykolwiek usłyszy to od niego. Był jej przyjacielem. Nogi ugięły się pod nią i upadła na kolana. Zasłoniła twarz dłońmi nie zwracając uwagi na to , że prawdopodobnie wszyscy się na nią patrzą. Nie obchodziło jej zdanie innych. Miała to wszystko gdzieś. Pomiędzy kotłującymi się myślami przebijały się pojedyńcze słowa:
-Przeproś...!
-Mówiłem.. prawdę! - wysapał Ron.
Łzy ciekły intensywnie po rozgrzanych policzkach , kapiąc na czerwony dywan. Słyszała ciosy i uderzenia , ale nie miała siły nawet otworzyć oczu. Chciała położyć się na środku tego cholernego salonu , zwinąć się w kłębek i zasnąć. Serce pękało z każdą sekundą.. Uświadomiła sobie , że Dracon chciał się z nią spotkać dziś o 19 na pniu. Nie myśląc długo wstała i wybiegła niezauważalnie z Pokoju Wspólnego. Rękawem wytarła resztki tuszu i łzy z twarzy. Biegła po marmurowych schodach , potem po błoniach potykając się o konary drzew. Słońce już zachodziło razem z purpurowymi , pomarańczowymi i złotymi smugami na niebie. Jezioro błyszczało , odbijając pierwsze gwiazdy. Nie wiedziała , czy dobrze robi. Chwilę się wahała , gdy mijała kolejne zakręty pomiędzy drzewami. Widząc postać o blond włosach rozpromieniła się. Słysząc szelest liści Draco odwrócił się w jej stronę. Zimne , stalowe oczy trochę się rozjaśniły , tak jakby się uśmiechały.
-Cześć - przywitała się.
-Cześć Granger... to znaczy Hermiono.
Zdziwiła się , słysząc z jego ust swoje imię. Przysiadła na chłodnym pniu obok Ślizgona. Było strasznie zimno , więc po chwili zaczęła się trząść. Malfoy widząc to zdjął swoją czarną marynarkę i okrył szatynkę. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele. Wdychała perfumy chłopaka z uśmiechem.
-Co się tak uśmiechasz? - zapytał blondyn po długiej ciszy.
-Po prostu ciesze się , że przyszłam tutaj do Ciebie.
-Ja też się ciesze - skwitował. 

Znów nastała cisza. Dziewczyna dotknęła zielonego mchu obok swojego biodra. Był chłodny i miękki w dotyku. Westchnęła i odchyliła głowę do tyłu. Coraz więcej gwiazd pojawiało się na niebie. Poczuła silne ramie , który ją utulało. Położyła głowę na jego ramieniu. Czuła się przy nim bezpiecznie.


Rozdział 21 napisany :D Nie wiem , na prawdę nie wiem jak mi się udało napisać ten rozdział. Coraz więcej nauki i sprawdzianów , ale staram się dla was pisać ;* Doceńcie to :)
Dedykuje go Julii i Martynie :D Thank you for everything ;*
Pozdrawiam ;)

wtorek, 2 października 2012

Rozdział XX


Nutka -> Statues z soundtracka HP ;) ( wiem , że już go podawałam)


Z perspektywy Freda

Katrherine wepchnęła mnie do najbliższej klasy. Mówiłem jej wyraźnie , że to koniec. Jeśli Hermiona by się dowiedziała o tym to byłby definitywny koniec z nami. Nie chciałem tego , zrozumiałem to czego nie dostrzegałem wcześniej. Naprawdę ją kochałem , nie doceniałem tego. Z zamyślenia wyrwała mnie ta cholerna dziewczyna.
-Kocham Cię! - krzyczała jak opętana. Próbowała się przytulić , ale nie ulegałem.
-Ale ja Ciebie nie!
Odskakiwałem w każdą możliwa stronę. Szarpaliśmy się tak przez dłuższą chwilę , aż w końcu przestała zachowywać się jak wariatka. Wyrównała oddech i spojrzała na mnie niebieskimi oczyma. Czaiły się w nich niepokojące iskierki. Zrobiłem dwa kroki w tył , uderzając plecami o jakiś filar.
-No... skoro mnie nie kochasz.. To chociaż rozstańmy się w zgodzie.. Weź ciasteczko - wskazała na różowe opakowanie.
No w sumie czemu nie? Chociaż z drugiej strony dziwne , że tak nagle przestała być natarczywa. W końcu jednak zgodziłem się:
-No dobra. Ale ostatni raz. - wyciągnąłem rękę.
Trzymałem ciastko w dłoni , nie wiedząc co z nim zrobić. Postanowiłem , że zjem je po kolacji. Skierowałem się ku wyjściu , modląc się w duchu , żeby ta brunetka w końcu się odwaliła.
-Boże za co mnie tak karasz.. - powiedział w duchu , słysząc za sobą kroki. Domknął po cichu drzwi ale z takim impetem , że trafiły w nos Kath.
-Przepraszam! - zaśmiałem się pod nosem. Nie zrobiłem tego specialnie ale i tak było śmieszne.
Odszedłem szybkim krokiem zostawiając dziewczynę samą. Teraz musiałem odnaleźć Hermionę i spędzić z nią parę upojnych chwil. Wyobrażałem sobie jej miękkie , malinowe usta wtopione w moje. Zamyślony szedłem przez korytarze i po marmurowych schodach próbując po drodze nie spaść z 6 i 7 piętra. Podałem hasło Grubej Damie i przeszedłem przez dziurę pod portretem.
-Aua! Co do ku... - zatrzymałem się gwałtownie. Przez Pokój biegła zapłakana szatynka.
Stałem jak zamurowany , co się jej stało?
-Do ku..? Tak się do mnie odzywasz? Fred jak możesz! - krzyczała moja dziewczyna. 
Była roztrzęsiona a tusz do rzęs spływał po jej zaróżowionych policzkach. Oczy miała czerwone od łez a dłonie zaciśnięte w pięści. Nie wiedziałem co powiedzieć. Uchwyciłem jej rękę w ostatnim momencie, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w miejscu gdzie płynęła kolejna łezka. Dziewczyna trochę się rozchmurzyła, przestała się tez trząść. Gdy tak stali parę minut znów poczuli to co wcześniej w Norze. Hermiona powoli oddychała , wiem , że sprawia jej to ból. Mój brat mi za to zapłaci. Przez to ona cierpi podwójnie , jeśli nie nawet potrójnie. Przypomniałem sobie o ciastu , które Katrherine dała mi w klasie. Po kryjomu położyłem je na stolik. Zanim szatynka spostrzegła cokolwiek położyłem rękę na jej włosach. Wplotłem palce w jej grzywkę i zaczesałem ją do tyłu. 
-Kocham Cię - wyszeptaliśmy równocześnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy jak nigdy wcześniej. Namiętność pojawiała się z każdą sekundą , coraz więcej , i więcej... Nie wiem ile tak staliśmy, i nie obchodzi mnie to. Liczyła się tylko ona , moja Hermiona.

Z perspektywy Rona

Byłem wściekły , zdarzało mi się to coraz częściej. Nie mogłem patrzeć jak tych dwoje się mizia.. Obrzydzało mnie to , to ja miałem tam być NIE on! Podszedłem do stolika na którym leżało smakowicie wyglądające ciastko z jakąś posypką. O drazu wsadziłem je sobie do ust. W nastepnej sekundzie mój umysł został oczyszczony ze wszystkiego. Tylko jedna osoba była przed moimi oczami. Katherine. Piękność nad pięknościami. Zauważył ją na kanapie , podszedł do niej chwiejnym krokiem i przysłonił ręką oczy.
-A kuku skarbie!
-Fred?! - zapytała. - Wróciłeś?! - wzięła ręce chłopaka z oczu.
Pobladła. Wpatrywała się tępo w Rona , który patrzył na nią rozanielony.
-Ty palancie co Ty wyprawiasz?! Czemu w ogóle masz czelność się do mnie zbliżać?! - wybuchła.
Wszystkie oczy zwróciły się na nich. Nawet zakochana para odwróciła się by spojrzeć. Nie zrażało mnie , że ona na mnie krzyczała. Kochałem ją naprawdę!


No wreszcie wypociłam 20 rozdział :D Walczyłyśmy dzielnie z Julią i wreszcie się udało :) Dedykuję go oczywiście jej <3 Wspólne pisanie rozdziałów zawsze spoko :D
Proszę o głosowanie w ankiecie ----->
Z góry dziękuje :)
Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział XIX


Nutka -> Onar - Ja bym oszalał :)


Hermiona bacznie rozejrzała się po okolicy , była sama. Mimo to czuła na sobie wzrok kogoś... Katrherin? Freda? Rona? A może Pansy lub Dracona? Podniosła się z cichym stęknięciem , otrzepała spodnie i spojrzała na wielki zegar. Było wpół do 12. Zaraz obiad. Powoli ruszyła w stronę zamku. Korytarze , które najczęściej były pełne uczniów , teraz były opustoszałe. Tylko 4 Krukonki szły korytarzem , niosąc opasłe tomy na zielarstwo. Szeptały pomiędzy sobą , zasłaniając usta rękami. Patrzyły na nią z pogardą , jak na robaka. O co im chodzi? Szatynka spuściła głowę , prawie wpadając na Malfoya. Wyszedł ze szpitala.
-Uważaj jak łazisz szlamo! - warknął , a szeptem dodał: - O 19 na pniu.
-Uważaj na słowa! - kiwnęła głową na drugą część zdania.
Poczuła , że się rumieni. Szybko wkroczyła do Wielkiej Sali. Uczniowie kończyli w pośpiechu posiłki , zapewne chcąc odrobić na szybko zadania domowe. Przysiadła na końcu stołu i mozolnie jadła pieczone ziemniaczki z kurczakiem. Grzebała w jedzeniu , opierając brodę na ręce. Miała iść na spotkanie z Draconem? Może nie powinna...? W tym momencie przydałby się ten ''D''! Ostatnio miał rację , więc może i tym razem? Wpatrywała się w papkę , która powstała na złotym talerzu. Nagle jakaś płowa sówka wylądowała przed nią rozbryzgując kawałki jedzenia po całym stole. Ptak wystawił nóżkę , a ona odwiązała liścik. Nawet nie zauważyła momentu , gdy odleciała. Zasłoniła usta wolną ręką. Na kopercie widniało znajome pismo...

                                                                    Mionka!
Oh kochana. To było do przewidzenia , że mnie potrzebujesz. Widać nie możesz się obejść bez moich cudownych rad. W sumie to dobrze. No więc Twój Freddie już jest grzeczny , jeśli o to Ci konkretnie chodzi. A co do Draconka.. To już sprawa się komplikuje. No i jeszcze Katherine , ale po kolei. No więc Twój blondasek to nie jest świętoszek. Przespał się chyba już z połowa dziewczyn w Hogwarcie. Teraz ma Ciebie na oku. Uważaj! A co do brunetki , to też nie za wesoło. Czai się na Ciebie. Może nawet w tej chwili przygląda się Tobie z ukrycia?
Dziewczyna rozpaczliwie rozejrzała się po sali.
Hermionko nie bój się. Czuwam nad Tobą jak widać. Uważaj na tych dwoje.
                             Całusy                        
                                            D.

Przeleciała parę razy tekst. Co miały znaczyć te dwa słowa , które zostały podkreślone? Blondasek i brunetka..
-Lavender masz pożyczyć pióro i atrament na chwilkę? - zapytała dziewczynę obok.
-Jasne. Masz - podała szatynce kałamarz i pióro.
Szatynka pospiesznie wyskrobała na tyle listu te dwa słowa. Postanowiła , że przemyśli je później. Oddała Lav przedmioty i schowała list do tylnej kieszeni. Porzuciła resztki jedzenia , które nie wylądowały na stole lub na kimś innym , i opuściła Wielką Sale. Była rozdrażniona i zaniepokojona. Czyli jednak Malfoy nie był w niej zakochany , chciał ją po prostu przelecieć... Jak inne. A Kath? Teraz miała pewność , że to w nią miało trafić zaklęcie. Co chwilę rozglądała się i patrzyła czy czasami nikt za nią nie idzie. Weszła do pierwszej lepszej klasy i opadła na fotel nauczycielski. Rozejrzała się po sali. Tu odbywała się transmutacja. Chwile wsłuchiwała się w ciche bicie jej serce , gdy usłyszała czyjeś kroki. Ktoś tu idzie! Dała nura pod biurko i wcisnęła się maksymalnie. Ktoś wkroczył do środka. Dwójka ludzi...
-Co Ty wyprawiasz?! - rozpoznała znajomy głos Freda.
-Kocham Cię - mówił jakiś damski głos.
Hermiona zamarła.
-Ale ja Ciebie nie! - krzyczał rudowłosy.
Rozległy się dźwięki szarpaniny. Dziewczyna wstrzymała oddech. Bała się , że usłyszą walenie jej serca.
-No.. skoro mnie nie kochasz.. To chociaż rozstańmy się w zgodzie.. Weź ciasteczko - powiedziała Katherine.
-No dobra. Ale ostatni raz. -zgodził się chłopak.
W tym momencie w nozdrza uderzył ją zapach skoszonej trawy , pergaminu i ... pasty do zębów. Tylko skąd u licha tu takie zapachy?! Przez dłuższy czas nie słyszała żadnych dźwięków , więc wychyliła lekko głowę. Nikogo już nie było. Podniosła się w klęczek i odetchnęła z ulgą. Serce powoli spowalniało. Na biurku zostało pudełko po ciastach. Uchyliła papierowe wieczko i znów poczuła te zapachy , to były jej ulubione. Postanowiła , że weźmie sobie jedno. Schowała do kieszeni malutkie ciasteczko z wiórkami. Co McGonagall powie na to? Zresztą nie ważne. To nie ona zostawiła , ich problem. Wyszła z klasy i znów poczuła czyiś wzrok na karku , lecz gdy się odwróciła nie widziała nikogo.
Zakamarki zamku skrywają o wiele więcej tajemnic , niż nam się wydaje...


Kochani ;** Witamy 19 rozdział :) Może uznacie , że ten rozdział jest nudny itp.. Ale uważnie czytajcie! Ten rozdział ma ukryte drugie dno :) Jeśli połączycie wszystkie fakty to powinniście zgadnąć o co mi chodzi :D Życzę powodzenia :D
1. Dedykuję ten rozdział wszystkim czytelnikom , fanom a przede wszystkim -> Julii ;** , Martynie ;** , Karolinie ;** , Anicie ;** , Borysowi ;** .
2. Czekam z niecierpliwością na komentarze , wiadomości na GG i opinię! Naprawdę mnie tym motywujecie...
3. PRZECZYTAJ TEN ROZDZIAŁ JESZCZE RAZ I POŁĄCZ WSZYSTKIE FAKTY , ZANIM ZROBI TO HERMIONA ;) SUGESTIE NA GG ;)
Pozdrawiam ;**