Z góry dziękuje za to , że czytacie mojego bloga :)
Nutka --> Dumbledore Farewell
Nadszedł czas śniadania. Hermiona musiała zejść sama do Wielkiej Sali , ponieważ Fred zniknął gdzieś z Lee Jordanem. Usiadła przy stole obok Harrego , był jakiś markotny. Patrzył bez celu w swoje płatki mieszając je.
-Hej Harry , co się stało? - zapytała dziewczyna schylając się do niego.
-Nic... - wymruczał.
-Przecież widzę.
-Powiedziałem NIC MI NIE JEST! - krzyknął Wybraniec , waląc ręką o stół tak , że miska oraz sztućce spadły na podłogę.
Szatynka była zdziwiona takim zachowaniem. Czuła ukłucie w sercu. Czemu wszyscy są tacy źli? Szczególnie Ron i Harry. Westchnęła i wzięła sobie tosta , ale nawet go nie tknęła. Nie miała ochoty jeść. Cały czas zadręczała się myślami z dzisiejszego poranka. Zrezygnowana spojrzała na stół nauczycielski , zobaczyła McGonagall rozdającą plany zajęć. Nie mogła doczekać się pierwszych lekcji w tym roku szkolnym. Prace domowe i nauka oderwą ją od ponurych myśli. Wreszcie rozkład dotarł do niej. Pierwszą lekcją była Transmutacja ze Ślizgonami.
-Liczę , że panna Granger czytała pierwszy rozdział w książce?- zapytała. - I , że będzie aktywna. Mam rację?
Dziewczyna miała ochotę uderzyć głową o blat. Nie przeczytała ani jednej książki przez te wakacje! Co się z nią dzieje? Mimowolnie skinęła głową. Kobieta posłała jej lekki uśmiech , który nie pasował do jej chłodnego charakteru. Zawsze lubiła transmutacje. Zerknęła na resztę planu. Zielarstwo , Eliksiry , Obrona Przed Czarną Magią i Historia Magii. Nie tak źle. Dobrze , że nie ma dziś 2 lekcji Eliksirów. Wstała od stołu zostawiając niedojedzonego tosta i pobiegła do swojej sypialni po torbę. Powpychała opasłe tomy książek , kałamarz , pióro , parę pergaminów i potrzebne składniki do eliksirów. Rzuciła jeszcze okiem na swoje odbicie w lustrze , przygładziła lekko włosy i wyszła z pokoju. Przeszła przez pusty Pokój Wspólny. Gdzie wszyscy poznikali? Skierowała się do sali transmutacyjnej mijając innych uczniów spieszących na lekcję. Przed klasą stali niedbale Ślizgoni i paru Gryfonów. Rozbrzmiał dzwonek a McGonagall wpuściła ich do pomieszczenia. Było ono duże z ławkami ustawionymi w trzech długich rzędach i z dala od siebie ( tak na wszelki wypadek). Na ścianach wisiały różne wzory i 4 portrety czarodziejów , których nie rozpoznawała. Dziewczyna zajęła drugą ławkę w środkowym rzędzie. Wyjęła potrzebne rzeczy i wpatrywała się w temat na tablicy : Wprowadzenie do transmutacji rok 5. Szybko wyskrobała na pergaminie słowa z tablicy. Profesor McGonagall od razu przeszła do lekcji. No bo po co tracić czas na coś tak banalnego jak przywitanie uczniów?
-Dziś zajmiemy się transmutowaniem ludzkim , a dokładniej zmianą koloru włosów. Na tablicy macie definicję. Zapiszcie ją i zaczynamy ćwiczenia. Otwórzcie książki na stronie 4.
Szatynka otworzyła posłusznie księge Natychmiastowa transmutacja. Czytała po parę razy to samo zdanie próbując zapamiętać treść , ale marnie jej to szło. Po 10 minutach zaczęły się ćwiczenia. Hermiona nie umiała się skupić ku zdziwieniu nauczycielki. Pod koniec lekcji kolor włosów dziewczyny zmienił ton o jeden odcień. No cóż , zawsze coś.-Ćwiczyć , ćwiczyć! Na następnej lekcji chcę widzieć idealnie rzucone zaklęcie - powiedziała na pożegnanie McGonagall.
Na kolejnych lekcjach było jeszcze gorzej.Zielarsto zakończyło się tym , że tentakula ugryzła ją co spowodowało szybką interwencję pani Pomfrey w skrzydle szpitalnym. Na Eliksirach pomyliła składniki w efekcie czego wszystko wybuchło rozpryskując resztki na siedzącego obok i tak już złego Harrego. To jeszcze bardziej pogłębiło jego gniew.
- Eh... Chłoszczyć!
Stolik zalśnił czystością , ale i tak Snape odjął 10 punktów Gryffindorowi. Dziewczynie coraz bardziej pogarszał się humor. Nie widziała nigdzie Freda , George'a , Rona ani Ginny. Przybita zeszła na obiad. Rzuciła okiem na stół Gryfonów. Tam też ich nie było. Był tylko wściekły Wybraniec , który wyżywał się na steku i pieczonych ziemniaczkach. Nie chciała ryzykować nowej konfrontacji , więc usiadła daleko od niego. Rozmawiała z Lavender o tym jakie straszne są te lekcje i co ich jeszcze czeka. Hermiona zjadła tylko trochę zupy warzywnej , pożegnała się z dziewczyną i powlokła się na Obronę Przed Czarną Magią. Usiadła w trzeciej ławce i wpatrywała się w tablicę. Po 2 minutach do sali weszła jakaś różowa kulka , która potem okazała się Dolores Umbridge - nowym nauczycielem. Wszędzie gdzie to było możliwe miała coś różowego. Szatynkę zemdliło , więc chciała wyjąć swój podręcznik , gdy nagle poczuła słodki zapach róż.
-Nie będziemy korzystać z tych książek kochanie! - powiedziała piskliwym głosikiem.
Dziewczyna wytrzeszczyła na nią oczy.
-Będziemy korzystać ze specialnie opracowanego przez Ministerstwo programu nauczania.
-A czy jest tam coś o użyciu zaklęć obronnych ? - zapytała.
-O użyciu zaklęć? Hihihi a kto miałby was atakować? Chochliki kornwalijskie? Hihihi. - zaśmiała się jak ropucha.
-Oh no nie wiem może Voldemort? - zapytał ironicznie Harry.
Nigdy nie widziała go w takim stanie. Miał zaciśnięte pięści a w oczach gościła nienawiść.
-Nie wymawiaj jego imienia! Nie wolno Ci! - syknęła Umbridge.
Cała klasa przyglądała się tej scence z otwartymi ustami.
-Nie słuchajcie tego młodzieńca. Postradał zmysły... - piszczała nauczycielka.
Hermiona znów spojrzała na Wybrańca. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć , ale szybko je zamknął.
-Bardzo dobrze! A teraz wracajmy do lekcji. Oto wasze podręczniki. - machnęła różdżką a stos książek wylądował na ławce lecąc do kolejnych ławek. - Otwórzcie na stronie 16 i zacznijcie czytać.
Szatynka otworzyła na wskazanej stronie. Sama teoria... Czuła się jak na Historii Magii , którą miała za chwilę. Tyle , że tam są daty , tu są definicje. Do końca lekcji próbowała pojąć cokolwiek z tego wszystkiego , niestety na próżno.
-Możecie już iść! - krzyknęła piskliwym głosikiem w tym samym momencie co rozległ się dzwonek.
Dziewczyna podniosła się ociężale , westchnęła i powlokła się za resztą uczniów na Historię Magii. To była najnudniejsza lekcja przez 5 lat. Nie mogła się skupić a oczy same się zamykały. Bezskutecznie próbowała coś zapisywać. Profesor Binns prowadził wykład na temat paktu z goblinami w 1798 roku. Czas ciągnął sie wyjątkowo wolno. Miała ochotę położyć się na kanapie w Pokoju Wspólnym i zasnąć , ale musiała pogadać z Fredem , pilnie.
Oto XII rozdział . Wydaje mi się , że pisze coraz dłuższe rozdziały , ale Wy musicie to ocenić :) Jak zwykle pragnę podziękować Martynie , Julii , Borysowi , że tak mnie wspierają i motywują oraz wszystkim czytelnikom :D Dziś dodałam nową funkcję , więc każdy może komentować mojego bloga bez konieczności logowania ! Mam nadzieje , że będzie dużo komentarzy i , że dobije dziś do 3.000 wyświetleń :D Pozdrawiam i zapraszam <3
Świetne, Świetne, Świetne! <3 Piszesz coraz dłuższe rozdziały, oraz dajesz więcej opisów. Ciekawe, gdzie się podziali wszyscy Weasley'owie? Czekam z niecierpliwością na kolejne notki i jak zwykle dziękuję za dedykację i życzę weny! ;*
OdpowiedzUsuńJesteś świetna, wchodzę codziennie, sprawdzam czy nie ma czegoś nowego. Uzależniłam się od Twojego bloga, no! :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej, jak najwięcej! ;*
woow! świetny rozdział! cieszę się, że rozdziały są coraz dłuższe. Szkoda mi trochę Hermiony, ale mam nadzieję, że wszystko będzie ok :)I dziękuje za dedykację kochana :)
OdpowiedzUsuńSuper. Dobrze że jest dłuższe. Więcej można się przynajmniej dowiedzieć. ;D
OdpowiedzUsuńTeż mnie to ciekawi gdzie się podziali Weasleyowie..
Może szykują dla niej urodziny - niespodziankę czy cos...
Nie wiem. :D
wow!przechodzisz sam siebie < 3 jest genialnie . chce więcej i więcej ! :*
OdpowiedzUsuń/Karolinaa.
to jest świetne nie mogę się doczekać kolejnych !!
OdpowiedzUsuń