niedziela, 30 września 2012

Rozdział XVIII

Przepraszam za wszelkie błędy jakie mogą się pojawiać. Staram się je poprawiać.
Nutka -> Posłuchaj Bicia Serca

Hermiona była na śniadaniu , paru Gryfonów właśnie zasiadło do stołu i przywitało się z nią. Posłała im tylko lekki uśmiech i odpowiedziała. Czuła się już lepiej po tym co wydarzyło się parę minut temu. Właśnie do Wielkiej Sali wkroczył dostojnym krokiem Draco. Rzucił jej pogardliwe spojrzenie i usiadł koło Pansy, która zaraz zaczęła się do niego dobierać. Taka była umowa , mieliśmy zachowywać się jak zawsze. Ciężko było nie spojrzeć na niego, na te stalowe oczy i piękne rysy twarzy. Jednak sumienie było o wiele głośniejsze od jej pragnienia. Przecież jesteś z Fredem! Nie zachowuj się jak Pansy... Kochasz go. Nie psuj związku przez Malfoya! Głosik w jej głowie mówił całkiem sensownie. Musi spędzić trochę czasu z rudzielcem , żeby znów poczuć tą miłość co wcześniej. Tylko czy jemu zależy? Nie dał znaku życia od samego rana. Normalnie siedziałby tu i rozmawiał z nią o tym wszystkim. Wzięła sobie miskę płatków owsianych i zaczęła pośpiesznie jeść. Musiała dziś iść koniecznie na lekcję i nadrobić materiał. W końcu zbliżają się SUM'y i musiała je zdać śpiewająco. Ostatnio kompletnie zaniedbała naukę. Trzeba to zmienić. Po skończonym śniadaniu poszła do Pokoju Wspólnego , żeby przygotować się na Historię Magii. Wpakowała opasły tom , kałamarz , pióro i kilka pergaminów. Rzuciła okiem na sypialnię , ale wszystko już zapakowała. Wyszła pospiesznie krzywiąc się lekko z bólu. Znów powróciło to samo uczucie wbijania tysięcy noży w brzuch. Niektórzy z Gryffindoru rozmawiali ściszonymi głosami , gdy zobaczyli Hermionę uśmiechnęli się uprzejmie i kontynuowali wcześniejsze zajęcie. Na kanapie pod oknem siedział Fred. Od razu zerwał się na równe nogi i podbiegł do szatynki. Przytuli ją do siebie i ucałował w czubek głowy. Dziewczyna zachichotała i wzięła jego twarz w dłonie. Na ustach złożyła czuły pocałunek. Zaśmiewali się tak przez parę cudownych minut. Pasowali do siebie idealnie. Całej tej scence przyglądała się z kąta Katherine. Brunetka piorunowała spojrzeniem szczęśliwą parę. Ona też tak mogła z Fredem. Ale nie! Bo wolał tą szlamę! Obiecywała sobie , że zemści się za to. Byle wybrać właściwy moment.
Rudowłosy był tak szczęśliwy , że jego dziewczyna wyszła już ze szpitala , że nie odstępował jej na krok. Odprowadzał na zajęcia , posiłki , do sypialni , biblioteki. Po prostu wszędzie byli razem. Hermiona była taka szczęśliwa. Za każdym razem całowała go czule na dowód uczucia jakie ogarniało jej serce. Chłopak uśmiechał się tylko i odwzajemniał pocałunki z dwukrotnie większym entuzjazmem. Para nie zauważała Kath , która czaiła się w zakamarkach zamku i śledziła ich po kryjomu. Już niedługo ta sielanka miała zostać przerwana. Brunetka wyciągnęła różdżkę i skierowała nią w szatynkę. Nie było to zbyt fair celować w plecy , ale nie miała innego wyjścia. Wokoło przechodzili Puchoni i Krukoni. Kręciła różdżką w różne strony tak , żeby przez przypadek nie trafić w kogoś innego. W końcu nastała ta chwila:
-Drętwota! - krzyknęła wyskakując zza rogu a promień powędrował we wskazanym kierunku.
Szatynka nie wyczuwając niebezpieczeństwa delikatnie przekręciła się z ramionach chłopaka. Zaklęcie chybiło , trafiło w osobę , która nawinęła się jak pierwsza. Malfoy padł jak długi oszołomiony przez Katherine. Dopiero po chwili wszyscy zrozumieli co się stało. Fred spojrzał z nienawiścią na brunetkę. Hermiona podbiegła do Dracona i sprawdziła czy coś poważniejszego mu się stało. Na szczęście nie. Ku nim biegła już profesor McGonagall z przekręconą tiarą czarodzieja.
-Znowu?! Po raz drugi jakiś atak zaklęciem?! Czy wyście zdurnieli?! - krzyczała kobieta. - I to na dodatek mój dom! Drugi raz! - spojrzała na leżącego blondyna. Usta rozwarły się jej ze zdumienia. - Na Ślizgona?! - wybuchła. - Profesor Snape mnie udusi! - podniosła chłopaka i krzyknęła na jakiegoś Krukona , który pomógł jej nieść ofiarę zaklęcia.
Wszyscy stali jak zamurowani , nigdy nie widzieli McGonagall w takim stanie. Była wściekła , w ciągu 3 dni Gryffindor stracił już 50 punktów. Hermiona odprowadziła wzrokiem 3 postacie. Koło niej ukląkł Fred:
-Czemu się tak rzuciłaś jak Malfoy upadł? - zapytał podejrzliwie.
-Chciałam tylko sprawdzić czy nic mu nie jest... - nie zdąrzyła ugryźć się w język.
Rudowłosy spojrzał na nią z niedowierzeniem:
-Przecież ty go nienawidzisz! I nagle taka miła dla niego jesteś? To po prostu śmieszne!
-Jestem dobrym człowiekiem! I nie myśl , że wybaczyłam mu te 5 lat upokorzenia!
Wszystko się w niej gotowało. Fred jej nie rozumiał... Wstała i usiadła na najbliższym parapecie. Uczniowie powoli szli do swoich klas , po drodze rozmawiając o całym wydarzeniu. Ona tez zaraz musiała iść na Zaklęcia. Westchnęła i zeskoczyła. Spojrzała na swojego chłopaka i powiedziała:
-Nie musisz mnie odprowadzać - odrzekła.
Chwilę spojrzeli sobie w oczy po czym szatynka odeszła szybkim krokiem. Raniło ją jego zachowanie, był zazdrosny i to strasznie. Poprostu się przestraszyła , że Draconowi coś się stało... No właśnie , przecież to jej wróg. Wyzywał ją 5 lat od szlam , nienawidził jej. I tak nagle zaczął coś do niej czuć i zbliżać się? Było to coraz mniej wiarygodne. Czego on chciał? Wykorzystać do swoich celów... ale jakich? Szła opustoszałym korytarzem przez parę minut. W końcu weszła na lekcję , mruknęła przeprosiny w kierunku profesora i usiadła w 3 ławce , koło Harrego. Wybraniec posłała jej pytające spojrzenie , ale ona tylko wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty mówić nikomu o tym co się stało , ale i tak pewnie rozniesie się to szybciej niż wtedy. Zabrała się za wertowanie książki w poszukiwaniu omawianego tematu. Nie próbowała nawet wydusić z siebie słów by zapytać o stronę sąsiada. Próbowała skupić się na lekcji , ale znów jej nie wychodziło. Owszem , parę razy zgłosiła się do odpowiedzi i zdobyła łącznie 15 punktów dla Gryffindoru , ale to był słaby wynik. Jasne mogła się tłumaczyć szpitalikiem , ale po co? Wzorowa Hermiona Granger wszystko by już nadrobiła. Czas dłużył się nieubłaganie. Miała ochotę iść na błonia i położyć się na słońcu , w trawie. Jeszcze 10 minut... 5... 2.... I wreszcie dzwonek. Porwała swoje rzeczy i wybiegła jako pierwsza z sali. Mijała kolejnych uczniów zmierzających na obiad. Ona kierowała się w zupełnie innym kierunku. Na dwór. Pchnęła wielkie wrota i wyszła na zewnątrz. Wiał lekki wiatr a słońce grzmiało przyjemnie. Nie chciało jej się iść daleko , więc przysiadła pod murkiem i zamknęła oczy. Oddychała miarowo pomimo powracającego bólu. Analizowała sobie wszystko , aż w końcu coś przykuło jej uwagę. Draco nie miał być trafiony tym zaklęciem. Przecież on po prostu przechodził. To zaklęcie miało trafić w NIĄ. Nabrała gwałtownie powietrza. Ale kto chciałby , żeby coś jej się stało? Pansy? Ron? Rzeczywiście zauważyła kosmyk czarnych włosów , a więc Pansy. Dlaczego nie rozejrzała się? Mogła temu zapobiec z łatwością. Miała ochotę uderzyć się ręką w twarz , jaka ona jest głupia! To mogła być Katherine. Miałaby powód. Zazdrość... Wpatrywała się intensywnie w niebo.
Ktoś się na nią czaił , a ona nic nie mogła na to poradzić...


Witamy 18 rozdział :) Już mam 4000+ wyświetleń ;D Kocham was <3! A teraz do rzeczy :)
1 . Dedykuję ten rozdział szczególnie chłopakom , którzy to czytają ( jeśli są) oraz tym , którzy są dla mnie najważniejsi.
2. Fragment z McGonagall dedykuję Martynie , tak na poprawe humoru ;)
3. Po raz 3 zapraszam do pisania na GG do mnie . Nie wstydźcie się :)
4. GDY NIEBEZPIECZEŃSTWO JEST BLISKO A OBOK NIKOGO ...
Pozdrawiam ;*
.

sobota, 29 września 2012

Rozdział XVII


Nutka -> Pezet - Spadam

Biały błysk , cięcie nożem , ból nie do zniesienia i .. pustka. Tylko tyle pamiętała Hermiona po przebudzeniu. Uderzył ją biały kolor ścian. Gdzie ona była? Ostatnie co pamiętała to Pokój Wspólny Gryfonów. Wtedy Ron przyszedł i chciał coś skończyć , ale co? Uniosła się na łokciach i usiadła na krawędzi łóżka. Uświadomiła sobie , że jest z skrzydle szpitalnym. Na stoliku leżały kartki , słodycze i pamiątki. Wzięła pierwszy lepszy liścik i odczytała:

                                                    Od Ginny  

                Mam nadzieję , że obudzisz się jak najszybciej. Wszyscy się bardzo martwimy , a szczególnie Fred. Bardzo to przeżywa.                                    

                                                                                                      Szybkiej pobudki Twoja przyjaciółka.
Eh tak.. Fred na pewno się martwił , ale nie widziała żadnej kartki od niego , ani śladu jego obecności. Rzuciła okiem na kolejną kartkę:

                                                Od Rona
Wybacz mi Hermiono .. to .. to zaklęcie. Nie chciałem Cię skrzywdzić! Na prawdę! Chciałem tylko skończyć ten spór. Kocham Cię ... Wracaj do zdrowia.

Kilka razy przeczytała te kilka zdań. Więc to przez niego trafiła tutaj , ale jakim zaklęciem trafił? Nowa fala gniewu rozlała się po ciele dziewczyny. Nawet , jeśli znów wyznał jej miłość. Rzuciła karteczkę w kąt i spojrzała na następną. Była jeszcze od Harrego , Lavender , Angeliny , Deana , George'a i Seamusa. Chwilę później przyszła pani Pomfrey , żeby wypisać ją ze szpitala.
-Ci chłopcy! Tylko by w siebie ciskali zaklęciami! - jęczała pani Pomfrey łapiąc się za głowę.
Hermiona wzdrygnęła ramionami i wyszła z salki. Chłodny wiatr owiał jej twarz. Nie chciała jeszcze iść do salonu a tym bardziej do Wielkiej Sali. Była by kolejna atrakcją. Skierowała się na błonia. Lekkie promienie przebijały się przez chmury. Poczuła zapach trawy i kwiatów. Podeszła pod najbliższe stare drzewo i usiadła , opierając plecy o wilgotny pień. Wpatrywała się w jezioro w , którym od czasu do czasu pokazywała się wielka kałamarnica. Każde uniesienie klatki piersiowej bolało niezmiernie , jakby znów wbijano tysiące noży w skórę. Starała się ograniczyć to cierpienie , ale jej nie wychodziło. W końcu przyzwyczaiła się do tego. Przekręciła lekko głowę , i zobaczyła Dracona Malfoya , koło niej! Jak długo tu jest i patrzy na nią?
-Co Ty tu robisz? - zapytała.
-Chciałem zobaczyć co z Tobą , nie widać?
W oczach było widać cień troski , a może jej się zdawało?
-Aha. No u mnie w porządku jak widać - odparła bez większego zastanowienia.
-To widzę.
Przybliżył się maksymalnie do szatynki. Czuła jego oddech na szyi. Miała taką ochotę znów go pocałować! Ale wie , że nie może. Przecież on nienawidzi szlam. Pewnie się nią zabawia... Spojrzała w jego stalowe oczy , ale zobaczyła w nim małą iskierkę zauroczenia. Niespodziewanie Ślizgon złapał ja za szyje i przyciągnął jeszcze bliżej. Ich usta złączyły się w pocałunku tak namiętnym , że nie dało się tego opisać. Ciała splotły się w jeden węzeł. Chłopak położył się na niej. Hermiona poczuła mokra trawę , ale ją to nie obchodziło. Miała ochotę tak trwać na zawsze. Wplotła rękę w jego blond włosy , on dotykał każdego skrawka jej ciała. Nawet wtedy kiedy dotknął ran po zaklęciu tnącym , nie poczuła bólu , lecz ulgę. Dyszeli ciężko gdy w końcu się od siebie oderwali. Patrzyli sobie prosto w oczy. Dopiero po chwili Draco spostrzegł , że trzyma rękę na jej biuście. Szybko ją oderwał , lekko speszony. Nigdy nie czuł czegoś takiego do nikogo. To było nowe uczucie , takie intrygujące i miłe. Szatynka położyła głowę na kolanach blondyna , a on głaskał ją po gęstych , brązowych włosach. Były tak miękkie w dotyku. Chciał ją mieć na zawsze , dla siebie. Ale co powie ojciec i jego dom? Nie może spotykać się publicznie z Gryfonką , na dodatek szlamą! Ona na pewno tez nie chciała publicznie się pokazywać. Musieli by spotykać się w ukryciu , na przykład w jakiś kątach zamku lub lochach , które znali by tylko oni. Z zamyślenia wyrwało go nowe pragnienie. Dążenie do nowego celu. Miał zadanie zdobyć tą Granger i chronić ją na odległość. Ten Weasley zapłaci za tą krzywdę.
-Chodź - powiedział nagle Ślizgon.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdumieniem , ale posłusznie skierowała się za nim. Oddalali się coraz bardziej od starego pnia. Zamek tez znikał im powoli z oczu.
-Gdzie idziemy? - zapytała po 10 minutach wędrówki dziewczyna.
-W bardziej ustronne miejsce - mruknął blondyn.
Szli coraz dalej , w kierunku lasu. W dali majaczyło jezioro , iskrzące się w świetle poranku. Wreszcie stanęli. Hermiona omiotła spojrzeniem okolicę. Faktycznie nikt ich tu nie mógł zobaczyć.
-To będzie nasze miejsce spotkań - kiwnął głową na powalony pień.
Był długi , szeroki i porośnięty miękkim mchem. Spokojnie można było spędzić tu parę godzin. Szatynka uśmiechnęła się lekko. Westchnęła głęboko. Musiała iść do Wielkiej Sali i zobaczyć się z Fredem. Pilnie.
-Draco... muszę iść na śniadanie.
W jego oczach zauważyć się dało smutek. Spuścił lekko wzrok.
-Dobra...
Z wdzięcznością posłała mu uśmiech i poszła w stronę zamku. Po drodze wspominała pocałunki Malfoya. Były przepełnione pożądaniem i namiętnością. Doszła już do drewnianych wrót zamku. Pchnęła drzwi i szybkim krokiem doszła do Wielkiej Sali. Usiadła na wolnym miejscu i spuściła głowę.
Wróciła i zemści się na Ronie...


Od razu przechodzę do info:
1. Dedykuje go WSZYSTKIM :D
2. Jeśli macie ochotę to naprawdę piszcie do mnie na GG. Ja nie gryzę ;)
3.Nie będę wam ściemniać , że napisze dziś nowy rozdział bo pewnie tego nie zrobię , tylko napisze sobie ''szkic'' do kolejnego ;)
4. ''Czemu wszystko musi być takie poplątane?''
Pozdrawiam ;*

piątek, 28 września 2012

Rozdział XVI

Nutka -->  Tałi - Nie masz wyjścia


Z perspektywy Freda

Obudziłem się na zimnej posadzce pod drzwiami , był ranek. Potarłem oczy i uświadomiłem sobie co tu robię. Wczoraj Hermiona została trafiona zaklęciem Sectumsempra przez Rona , a ja nic nie mogłem zrobić. Obwiniam się za to , co się stało. Gdybym był uważny na obronie przed czarną magią może by do tego nie doszło? Wstałem i otrzepałem ubranie. Popchnąłem drewniane drzwi prowadzące do skrzydła szpitalnego. Wziąłem uspokajający oddech i wkroczyłem do środka. Ściany w pomieszczeniu były białe a łóżka szpitalne pozasłaniane były parawanami w trudnym do określenia kolorze. Przez okno przebijały się promienie słońca padające wprost na blada twarz dziewczyny. To była Hermiona. Oddychała miarowo , pogrążona w głębokim śnie. Czyli żyła , to najważniejsze. Odetchnąłem z ulgą i podszedłem do jej łóżka. W pierwszym momencie spojrzałem na naszyjnik , który ostro kontrastował z jej bladą cerą. Skierowałem spojrzenie wyżej , na jej usta. Nie były tak jak zawsze różowe , tylko sine. Przystawiłem sobie krzesło , po czym usiadłem nadal wpatrując się w szatynkę. Nawet wtedy była piękna. Ciekawe czy coś pamięta... Chwyciłem ręke dziewczyny , która była zimna jak lód. Wyczuwałem wyraźny puls. Trochę mi to pomogło , ale i tak się martwiłem. Jak mój brat mógł tak postąpić? Przecież jemu tez na niej zależało , więc czemu to zrobił? Mocniej ścisnąłem jej ręke. Rozejrzałem się po szpitaliku. Na stoliku obok łóżka leżały kartki , pamiątki i słodycze. Jedna z pergaminów był od Rona. Byłem zbyt wściekły , żeby czytać co do niej napisał. Obok leżały czekoladowe żaby od Ginny. Nie wiem co mnie skłoniło do tego , aby spojrzeć akurat do kieszeni spodni Hermiony. Znalazłem tam dziwny liścik , który mnie zmartwił a brzmiał on tak :
Do Hermiony
To znów ja. Tęskniłaś? Oczywiście , że tak! Przecież to dzięki mnie dowiedziałaś się o Fredzie. I co już mi wierzysz? Czuję jednak , że nie do końca. Mam racje? No oczywiście. Ja mam zawsze racje! Eh i znów zaczynam. Dobra do rzeczy. Dam Ci kolejną podpowiedź. Na pewno zauważyłaś ta dziewczynę? Ma na imię Katherine i jest z Twojego domu. Ona ma dużo wspólnego z ta sprawą. Przeanalizuj sobie to wszystko. Mądra dziewczynka.
D.
 
Zrobiło mi się nie dobrze. Kto to jest ''D'' , i skąd wiedział o mnie i Katherine? Przecież to miała być tajemnica! Nikt nie miał wiedzieć , szczególnie ONA. Czemu ta kartka znalazła się w jej spodniach? Przeczytała go? Gdyby przeczytała to by zerwała , ale naszyjnik mówi co innego , ona nadal mnie kocha. Złożyłem kartkę drżącymi rękami i włożyłem z powrotem na swoje miejsce. Puściłem dłoń szatynki i wybiegłem ze skrzydła szpitalnego. Musiałem znaleźć Kath i z nią porozmawiać , trzeba to zakończyć , zanim Hermiona się dowie. Pobiegłem do Pokoju Wspólnego , popychając pojedyńczych uczniów. Nie zwracałem na nich uwagi , nie obchodzili mnie. Tak jak myślałem brunetka siedziała przy kominku zaczytana w książkę. Była nieświadoma tego co zaraz się stanie.
-Kath... - zacząłem. Musiałem to zrobić szybko i delikatnie.
Dziewczyna zwróciła swoje duże oczy w jego stronę. Posłała mu promienny uśmiech i przywołała gestem.
-Freddie!
-Nie Katherine , przestań . Musimy to skończyć. Nie kocham Cię. Moją miłością jest Hermiona. Przykro mi , że tyle musiałaś przeze mnie znosić - powiedziałem na jednym wdechu.
Brunetka spojrzała na mnie z niedowierzeniem. W oczach szkliły się łzy , a pięść zacisnęła.
-Ale .. czemu? Było nam tak dobrze. Podobało Ci się! - krzyczała.
-Nie utrudniaj mi tego... - wyszeptałem. - Wybacz.
Już chciałem odejść , gdy ona chwyciła mnie za nadgarstek. Wyrwałem się jej zostawiając ją na środku pokoju. Niech ten ''D'' wie , że skończyłem z Kath. Teraz Hermiona o niczym się nie dowie. Wróciłem pod drzwi skrzydła szpitalnego. Nie miałem ochoty jeść ani widzieć się z kimkolwiek. Wystarczająco przeszłem w ostatnim czasie. W głowie kotłowała się jedna myśl...
Kim jest ten ''D'' ?


Cześć ;D Dziś wróciłam wcześnie ze szkoły , więc miałam czas napisać coś ;D Mam nadzieję , że napisze dziś jeszcze 17 rozdział ;) Info :
1. Dziękuje Julii , Martynie i Borysowi za to wsparcie , które mi dają w ciężkich chwilach.
2. Dziękuje czytelnikom i fanom za to , że czekacie na kolejne rozdziały i za wszystkie miłe komentarze ;)
3. 
http://givemenewbetterlife.blogspot.com/  moja koleżanka chciała , żebym wam go pokazała ;) Polecam bo zapowiada się fajna historia ;) PS. Nie jest związane z HP ;)
4. Pozornie w życiu Freda zaczyna się układać , ale czy NA PEWNO?

Pozdrawiam ;*


czwartek, 27 września 2012

Rozdział XV

Na początek podam wam moje GG :D --> 44739089 zapraszam do pisania ;)
A nutka na dziś -> Jula - Obiecaj :D


Hermiona weszła w ostatni zakręt i już miała wychodzić z biblioteki , kiedy wpadła na Freda.
-Wreszcie Cię znalazłem! Już myślałam , że coś Ci się stało! - uścisnął ją tak , że zabrakło jej powietrza.
Spojrzała na niego nienawistnym spojrzeniem , a gorące łzy same pociekły po policzkach. Już nie wytrzymywała tego , nie odpowiedziała na to.
-Czemu płaczesz? - zapytał spoglądając z ukosa na swoją dziewczynę.
On się jeszcze pyta? Flirtuje na jej oczach z jakąś Katherine! Jak on mógł jej to robić... Zwinęła dłoń w pięść i uderzyła w jego klatkę piersiową , wpadając w jego ramiona. Łkała głośno nie zważając na to , że jest w bibliotece. Przywarła do niego , mimo to , że jest na niego wściekła , potrzebowała go.
-Już dobrze ciiiii...- uspokajał dziewczynę głaszcząc jej gęste , brązowe włosy. Położył brodę na czubku głowy szatynki..
Hermiona odeszła dwa kroki od niego. Czuła się winna , że całowała Dracona , przecież jest w związku z Fredem. Instynktownie przybliżyła ręke do naszyjnika. Czuć było od niego ciepło , teraz jej się przypomniało , że miała o to zapytać bliźniaków.
-Fred - zaczęła. -Mój naszyjnik jest ciepły , co to znaczy?
Rudowłosy spojrzał na nią z niedowierzeniem , cofnął się o parę kroków potykając się o kotkę Filcha. Dziewczyna spojrzała mu w oczy , a on spojrzał w jej. Znów powróciły wesołe iskierki w jego spojrzeniu , ale teraz pojawił się lęk. STRACH.
-Coś nie tak? - zapytała.
-Nic , nic. Wszystko dobrze. Idziemy do Pokoju Wspólnego? - wskazał na drzwi.
Kiwnęła głową i ruszyli w ciszy w kierunku salonu. Kilkakrotnie zauważyła , że rudowłosy spogląda na nią , jednak gdy tylko to zauważyła on odwracał wzrok. Właśnie wchodzili po marmurowych schodach , gdy z kąta wyszedł Ron. W ręku miał różdżkę a w oczach prawdziwą wściekłość. To nie był już ten sam chłopak z , którym się przyjaźniła. Te walki musiały się skończyć.
-Co Ty tu robisz? - zapytał Fred.
-Mam zamiar zakończyć nasz spór o Hermionę - powiedział stanowczo.
-Jak? - zapytali jednocześnie bliźniak i szatynka.
Ale nie usłyszała odpowiedzi. Ostatnie to co zobaczyła to białe koło lecące w stronę Freda. Wtedy Hermiona osłoniła go własnym ciałem i sama została trafiona. Z każdego skrawka jej ciała trysła krew. Czuła , jakby cięło ją tysiące noży. Jęczała i krzyczała z bólu.
-Niech to się skończy błagam! - pomyślała Hermiona.
Zaraz umrze , nie zniesie tego bólu. Był tak przeszywający... Straciła przytomność.

Z perspektywy Freda
Hermiono nie ! - krzyknął , ale było już za późno. Zaklęcie Sectumsempra trafiło w nią , a z jej ciała trysła krew. Wyglądała tak , jakby była kaleczona mieczem. Raz za razem na ciele pojawiła się nowa blizna.
-Idź po pomoc! - wrzasnął Fred do swojego brata.
Ron chwilę stał jak wryty wpatrując się w krwawe plamy. Pobiegł korytarzem , aż po chwili nie było słychać jego kroków.
-Hermiono dasz rade. Musisz! Nie zostawiaj mnie , trzymaj się. Zaraz się to skończy. Obiecuję! - mówił do bladego i nieruchomego ciała dziewczyny.
Z oczu popłynęły mu łzy , spadające na policzki szatynki. Trzymał ją w ramionach , zanim nie przybiegła profesor McGonagall i Snape. Odsunęli wstrząśniętego chłopaka i wzięli ciało szatynki do skrzydła szpitalnego. Rudowłosy biegł za nauczycielami próbując opanować emocje. Ona musi żyć! Nie może odejść. Wpadli z hukiem do szpitalika. Pani Pomfrey wybiegła ze swojego gabinetu i zbladła. Chyba nigdy nie widziała tyle krwi. Natychmiast wzięła na ręce dziewczynę i położyła na łóżku.
-Jak to się stało? - spytała słabym głosem.
-Została trafiona zaklęciem Sectumsempra.
-O mój boże! Proszę opuścić pomieszczenie! Musze się zająć tą biedulką. Będziesz mógł ją odwiedzić wieczorem - wypchnęła bliźniaka za drzwi.
Zrezygnowany chłopak podszedł do najbliższego parapetu , usiadł na nim i oparł czoło o chłodny mur. Dlaczego właśnie ona? Nie chciał myśleć o najgorszym. Ona będzie żyć , na pewno. Wziął głęboki wdech i poczuł chłód w okolicach naszyjnika. To oznaczało , że ukochanej grozi niebezpieczeństwo. Zebrało mu się na wymioty , znów z oczu pociekły łzy a on ich nie powstrzymywał. Pozwolił im płynąć po policzkach , mocząc koszulkę. Przez chwilę przed oczami stanął jej obraz Katherine , ale zaraz odgonił te myśli. Musi zakończyć to. Kocha Hermionę. Kath to był zły pomysł. Dopiero teraz docenił uczucie do dziewczyny walczącej teraz o życie. Wziął kolejny głęboki wdech i ukrył twarz w dłonie. Załamany usiadł pod drzwiami i czekał do wieczora. Miał w nosie jedzenie , Katherine i lekcję. Będzie tu czekał , aż pani Pomfrey pozwoli mu wejść. Tylko tak może czuwać nad nią. Po głowie nadal tłukła się jedna myśl...
Czy ona przeżyje... ?


Niestety taki krótki wyszedł , ale taki był mój zamiar. Mam nadzieje , że i ten rozdział wam się spodoba.
Teraz parę info:
1 . Dziękuje moim fanom , przyjaciołom , klasie i czytelnikom , że czytają moje wypociny :D
2. Teraz mam niestety mniej czasu na pisanie rozdziałów , gdyż szkoła nieźle mi daje w kość , dlatego rozdziały będą pojawiać się rzadziej ;/
3. Kolejny raz podaję moje GG , było by mi miło , gdyby ktoś pisał do mnie :D Chciałabym poznać opinię nt. bloga ;) ----> 44739089
4. BARDZO proszę , żebyście komentowali w miarę możliwości ten rozdział , bo na tym szczególnie mi zależy.
Pozdrawiam ;)

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział XIV

Nutka -> Delta Goodrem - Lost Without You i Tałi - Nie masz wyjścia


Hermiona wpatrywała się w miejsce , gdzie przed chwilą zniknął George. Była rozdarta , on o czymś wiedział , ale jej nie powiedział. Dlaczego? Czyli ''D'' miało racje. Czegoś nie wiedziała , ale się dowie. Nie zostawi tak tego. Wstała z kanapy i weszła po krętych schodach do sypialni dziewcząt. Parvati i Lavender już spały , nie chciała ich budzić , więc po cichu weszła na łóżka i zasłoniła kotarę. Wpatrywała się bezsensownie w poduszkę poszukując jakiegoś logicznego wyjaśnienia. Na nieszczęście nic nie przychodziło jej do głowy. Koniecznie musiała porozmawiać z Fredem , tylko jak skoro nigdzie go nie było , a na posiłkach patrzył się bezsensownie w talerz? Układała sobie w głowie plan działania , ale co jej po tym jeśli nawet nie wie od czego dokładnie zacząć? Nie zauważyła nawet , kiedy zasnęła. Nie pamiętała snu.
Następnego dnia obudził ją chłód zza okna. Kto do cholery otworzył okno? Wyjrzała przez nie rozglądając się po okolicy. Zapowiadał się zimny dzień. Pewnie już pora śniadania... Westchnęła i rozpoczęła poranną toalete , po 15 minutach wyszła by ubrać fioletowy sweter i czerwone spodnie. Zeszła do Pokoju Wspólnego. Czemu on był pusty ? ZNOWU?! Przeszła przez dziurę pod portretem i zbiegła po schodach najszybciej jak umiała. Prawie potknęła się o Panią Norris , która jak zwykle chodziła za uczniami. Wbiegła do Wielkiej Sali zdyszana i zasapana. Opadła na wolne miejsce i rozejrzała się. Znalazła Freda rozmawiającego z .. no właśnie z kim ? Kojarzyła ta dziewczynę jedynie z widzenia , była Gryfonką o błękitnych oczach i pięknej cerze. Czarne włosy opadały kaskadami na jej obnażone ramiona. Hermiona poczuła ukłucie w sercu , chcąc zwrócić uwagę Rudowłosego , rzuciła w niego kawałkiem tosta trafiając w ramie. Wściekły chłopak odwrócił się szukając sprawcy. Na chwilę ich oczy się spotkały , ale nie było w nich tego samego ciepła co wcześniej , raczej chłód.
-Co?
-No cześć! - przywitała się lekko poddenerwowana szatynka.
-Cześć - warknął chłopak i odwrócił wzrok.
Co to miało być? Jak on się zachowuje?! Zakręciło się jej w głowie. Nie miała ochoty na jedzenia , poderwała się od stało tak , że naczynia pospadały z niego z hukiem , ale nie obchodziło ją to. Wybiegła z Wielkiej Sali ze łzami w oczach.
Fred widząc to odskoczył od czarnowłosej piękności i pognał za nią. Dziewczyna słysząc czyjeś kroki przyspieszyła. Wiedziała dokąd biegnie , do jedynego miejsca , gdzie czuła się bezpiecznie. BIBLIOTEKA. Znała ta drogę na pamięć , ale chcąc zgubić natręta biegła zupełnie inną drogą.
Rudowłosy przyspieszył tępa chcąc za wszelką cenę dogonić Hermionę. Czemu ona to wszystko utrudnia? Nie może po prostu się zatrzymać? W ogóle to dokąd ona biegła? Aż tak bardzo chciała od niego uciekać? Biegł i biegł , aż w końcu ją zgubił ...
Wreszcie nie było słychać żadnych kroków . Z ulgą zatrzymała się i wzięła głęboki wdech. Weszła do biblioteki i od razu poczuła cudowny zapach książek , taki delikatny i łaskoczący w nozdrza. Przechadzała się chwilę pomiędzy regałami dotykając grzbietów starych ksiąg. Poszła do swojego ulubionego kącika w głębi biblioteki. Wiedziała o nim tylko ona. A może jednak nie? Na małym stoliczku leżał złożony na pół pergamin. Drżącą ręką sięgnęła po niego i przeczytała :

                                                  Do Hermiony
To znów ja. Tęskniłaś? Oczywiście , że tak! Przecież to dzięki mnie dowiedziałaś się o Fredzie. I co już mi wierzysz? Czuję jednak , że nie do końca. Mam racje? No oczywiście. Ja mam zawsze racje! Eh i znów zaczynam. Dobra do rzeczy. Dam Ci kolejną podpowiedź. Na pewno zauważyłaś ta dziewczynę? Ma na imię Katherine i jest z Twojego domu. Ona ma dużo wspólnego z ta sprawą. Przeanalizuj sobie to wszystko. Mądra dziewczynka.

                                                                                                                           D.Przeczytała list parę razy analizując każde słowo. Znów ten ''D'' kto to mógł być? Wsadziła kawałek pergaminu do tylnej kieszeni i znów zaczęła przechadzać się pomiędzy rzędami książek. Nawet nie zauważyła gdy wpadła na ostatnią osobę , która chciała dziś widzieć. Draco Malfoy. Przeciwnik szlam i zwolennik czystej krwi.
-Jak łazisz - warknęła do niego.
Blondyn przez chwilę wpatrywał się ze zdziwieniem w nią.
-To Ty mi wchodzisz w drogę szlamo - odpowiedział.
-No więc zejdź mi z oczu.
Szatynka mimowolnie spojrzała w jego oczy. Były piękne. Co?! Piękne? Matko co się z nią dzieje? Przecież to MALFOY. Nie roztrząsała dalej tego tematu , gdyż Ślizgon chwycił ja za nadgarstki i przygniótł ją do ściany.
-Co Ty wyp...- nie zdąrzyła dokończyć , bo poczuła jego miękkie usta na swoich wargach.
Całował namiętnie i ostro , tak jakby to miał być pierwszy i ostatni raz. Jego usta były miękkie i zimne , ale nie przeszkadzało jej to. Chwycił ją za biodra i przyciągnął jeszcze bliżej. Ona położyła ręce na jego ramionach i oddała się przyjemności. Nie trwała ona jednak długo. Chwilę później Draco przestał całować.
Spojrzał w jej prosto w oczy i wyszeptał :
-Nieźle całujesz.
-I wzajemnie.
Chłopak oddalił się poprawiając marynarkę.
Westchnęła i poszła tą samą drogą co przed chwilą Ślizgon. Wspominała wydarzenie sprzed kilku chwil. Te miękkie usta , stykające się ciała i uczucie .. no właśnie czego? Spełnienia? Radość?
Ale to był dopiero początek...


No to XIV rozdział gotowy! :D
Nie jestem z niego w pełni zadowolona , ale chyba nie jest , aż tak źle?
Po pierwsze :
Dedykuje go Martynie - wszystko będzie dobrze ;* ! zobaczysz ;)
Julii i Borysowi ;> oraz całej mojej klasie która wkrótce przeczyta ten rozdział xd ( już się boje )
Po drugie : Dziękuje wszystkim moim czytelnikom i fanom ( jeśli takowi są ) i , że czekają na kolejne rozdziały :)
PO TRZECIE : JUŻ NIEDŁUGO W ŻYCIU HERMIONY POJAWI SIĘ MROCZNA TAJEMNICA *.*

Pozdrawiam :)


niedziela, 23 września 2012

Rozdział XIII

Nutka na dziś ? Of course A Window To The Past z soundtracka HP :)


Hermiona stanęła pod portretem Grubej Damy :
- Szlachetny Gryfon - powiedziała z nutką smutku w głosie.
Przeszła przez dziurę pod portretem i weszła do Pokoju Wspólnego. Wreszcie nie był pusty. Pod oknami gnieździli się uczniowie odrabiający lekcję , a przy kominku zobaczyła rudowłosą dziewczynę - Ginny. Usiadła koło niej i spojrzała na nią z ukosa. Miała nie obecny wzrok. Chyba nawet nie zauważyła , że ktoś jest w pobliżu.
-Ginny? - zapytała cicho dziewczyna. Nie usłyszała odpowiedzi. Co tu się do cholery dzieje? To jakiś dzień ignorowania Hermiony? Westchnęła i skierowała się do dormitorium. Rzuciła torbę na łóżko i wyjęła czysty pergamin , musiała napisać wypracowanie dla Snape'a na temat Veritaserum. Zaczęła gorączkowo przewracać strony książki do eliksirów ale nie mogła nic znaleźć. Dotarła do 348 strony i otworzyła usta ze zdumienia. Pomiędzy strony włożona była kartka z kształtnym pismem.

                                              Do Hermiony
Przepraszam , że nie dostałaś tego osobiście ale nie chcę , żeby ktoś się dowiedział kim jestem . Szczególnie Ty. Nie zastanawiaj się jak to się stało , że to czytasz i jak znalazło się w Twojej książce. To nie istotne. Ale koniec tego przynudzania. Musze Cię ostrzec. Pewnie zastanawiasz się przed czym? A no właśnie. FRED.Uważaj na niego. Pewnie teraz masz ochotę wyrzucić ten list i wmawiać sobie , że to jakieś żarty. Och Hermiono znam Cię nie od dziś. Ale to Ty sama zadecydujesz czy uwierzysz , lub sama się przekonasz.

               ZAJRZYJ W SERCE SWOJEGO WYBRANKA . CZAI SIĘ TAM COŚ O CZYM NIE MASZ POJĘCIA.                                      D.

Dziewczyna przeczytała list parę razy. Ten ''D'' znał ją bardzo dobrze. Wiedział co będzie myśleć czytając go. Tylko kto to jest ? I co ma zobaczyć w sercu Freda? Naprawdę miała wielką ochotę wyrzucić ten list do śmieci. Ale spróbowała inaczej:
-Incendio - wyszeptała.
Nic się nie stało. Ten pergamin był zabezpieczony przed takimi rzeczami. Spojrzała jeszcze raz na ostatnie dwa zdania ''Zajrzyj w serce swojego wybranka. Czai się tam coś o czym nie masz pojęcia.'' Zagryzła wargę , musiała rozwiązać tą tajemnice. Może ten ''D'' ma racje? Może rzeczywiście Fred coś ukrywa , to dlatego go nie ma i dlatego był jakiś dziwny ostatnio. Wsadziła list do kieszeni i zeszła na dół do salonu. Gwałtownie się zatrzymała słysząc czyjąś kłótnie:
- Ty zwariowałeś! Przesadzasz stary naprawdę! Jeśli ona się dowie... - urwał Lee Jordan.
-Zamknij się bo Cię usłyszy. Wszystko mam obcykane , wyluzuj. Ty mnie tylko kryj. - wyszeptał jej chłopak.
-Dobra ale to już trwa za długo.. - odpowiedział .
Oddalali się. Hermiona cała dygotała. O co w tym wszystkim chodziło. Czyżby naprawdę ''D'' miał racje? A może rozmawiali o jakimś projekcie a nie o NIEJ. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. W oczach zeszkliły się jej łzy. Nie może udawać , że wszystko jest w porządku! Wzięła uspokajający oddech i usiadła na najbliższym fotelu. Czemu to życie jest takie skomplikowane? I kim jest ten ''D'' ? To jej przyjaciel .. czy wróg? Mogła mu zaufać? Dziewczyna wpatrywała się w ogień w kominku. Wydawało się jej , że wszyscy szepczą za jej plecami. Mogli coś wiedzieć w tej sprawie? W Hogwarcie wszystko roznosiło się błyskawicznie. Będzie musiała poszukać Parvati i Lavender , jeśli one nie wiedzą to nikt nie wie. W tym momencie do pomieszczenia wszedł George. Nie był w najlepszym nastroju , ale gdy zauważył dziewczynę w jego oczach rozbłysły iskierki. Podszedł do niej i przysiadł na krańcu kanapy.
-Cześć.
-Cześć .. - odpowiedziała.
Chłopak patrzył na nią z mieszanymi uczuciami. Jakby chciał coś powiedzieć , ale nie mógł.
-Co jest ? - zapytała po długiej ciszy.
-Nic a czemu pytasz? - spojrzał podejrzliwie.
-Tak pytam. Widziałeś może Freda?
-Och tak był na lekcjach , ale potem gdzieś poszedł. Nie wiem gdzie - dodał.
-Aaa no ok dzięki. Idziemy na kolacje? - zapytała , żeby zmienić krępujący temat.
-Jasne - uśmiechnął się lekko rudowłosy.
Przeszli przez dziurę pod portretem i zeszli po marmurowych schodach do Wielkiej Sali. Po drodze rozmawiali o ich pierwszych zajęciach. Hermionie troche poprawił się humor , ale nie na długo. Przy stole Gryfonów siedziała już większość uczniów w tym wszyscy Weasley'owie. Mieli posępne miny i nieobecny wzrok tak jak wcześniej Ginny. Przyjaciółka pomachała szatynce i wskazała miejsce koło siebie. Posłusznie usiadła i zabrała się za kolację. Prawie nikt się nie odzywał , tylko od czasu do czasu słychać było pomruki Rona i Harrego. Po zjedzonym w ciszy posiłku dziewczyna wstała od stołu i skierowała się z powrotem do salonu. Przez cały ten czas Fred na nią nie spojrzał , ciągle wpatrywał się w swój talerz. Czuła rozczarowanie i smutek , coś się psuło , ale nie wiedziała dlaczego. Nie zauważyła momentu w którym znalazła się obok Grubej Damy. Z posępną miną wypowiedziała hasło i usiadła w fotelu na końcu pomieszczenia. Chciała być teraz sama i wszystko przeanalizować. Nie dane jej jednak to było , gdyż chwilę później George wszedł do salonu. Wpadła na pomysł , Hermiona podniosła się i zawołała:
-Ej poczekaj! Musze Cie o coś zapytać!
Rudowłosy jednak tylko spojrzał na nią i powiedział cicho ...
- Ty jeszcze nie wiesz wszystkiego ... - i zniknął w swoim dormitorium.





Dziś mam wyjątkową wenę :) Myślę , że napisze jeszcze jedne rozdział wieczorem :D Mam tylko nadzieje , że ten wyżej też wam się spodoba .
Po pierwsze : Dziękuje wszystkim czytelnikom mojego bloga , moim fanom itp
Po drugie : w następnym poście podam moje GG stworzone specialnie na potrzeby mojego bloga , żebyście mogli się ze mną kontaktować.
Po trzecie : Dedykuję ten rozdział :
- Martynie -> dziękuje , że jesteś ;**
- Julii - dzięki Tobie te rozdziały piszę , bo byłaś moją pierwszą fanką :D
- Borysowi - który czeka z niecierpliwością na kolejne rozdziały ;3
Pozdrawiam :)

sobota, 22 września 2012

Rozdział XII

Z góry dziękuje za to , że czytacie mojego bloga :)
Nutka --> Dumbledore Farewell


Nadszedł czas śniadania. Hermiona musiała zejść sama do Wielkiej Sali , ponieważ Fred zniknął gdzieś z Lee Jordanem. Usiadła przy stole obok Harrego , był jakiś markotny. Patrzył bez celu w swoje płatki mieszając je.
-Hej Harry , co się stało? - zapytała dziewczyna schylając się do niego.
-Nic... - wymruczał.
-Przecież widzę.
-Powiedziałem NIC MI NIE JEST! - krzyknął Wybraniec , waląc ręką o stół tak , że miska oraz sztućce spadły na podłogę.
Szatynka była zdziwiona takim zachowaniem. Czuła ukłucie w sercu. Czemu wszyscy są tacy źli? Szczególnie Ron i Harry. Westchnęła i wzięła sobie tosta , ale nawet go nie tknęła. Nie miała ochoty jeść. Cały czas zadręczała się myślami z dzisiejszego poranka. Zrezygnowana spojrzała na stół nauczycielski , zobaczyła McGonagall rozdającą plany zajęć. Nie mogła doczekać się pierwszych lekcji w tym roku szkolnym. Prace domowe i nauka oderwą ją od ponurych myśli. Wreszcie rozkład dotarł do niej. Pierwszą lekcją była Transmutacja ze Ślizgonami.
-Liczę , że panna Granger czytała pierwszy rozdział w książce?- zapytała. - I , że będzie aktywna. Mam rację?
Dziewczyna miała ochotę uderzyć głową o blat. Nie przeczytała ani jednej książki przez te wakacje! Co się z nią dzieje? Mimowolnie skinęła głową. Kobieta posłała jej lekki uśmiech , który nie pasował do jej chłodnego charakteru. Zawsze lubiła transmutacje. Zerknęła na resztę planu. Zielarstwo , Eliksiry , Obrona Przed Czarną Magią i Historia Magii. Nie tak źle. Dobrze , że nie ma dziś 2 lekcji Eliksirów. Wstała od stołu zostawiając niedojedzonego tosta i pobiegła do swojej sypialni po torbę. Powpychała opasłe tomy książek , kałamarz , pióro , parę pergaminów i potrzebne składniki do eliksirów. Rzuciła jeszcze okiem na swoje odbicie w lustrze , przygładziła lekko włosy i wyszła z pokoju. Przeszła przez pusty Pokój Wspólny. Gdzie wszyscy poznikali? Skierowała się do sali transmutacyjnej mijając innych uczniów spieszących na lekcję. Przed klasą stali niedbale Ślizgoni i paru Gryfonów. Rozbrzmiał dzwonek a McGonagall wpuściła ich do pomieszczenia. Było ono duże z ławkami ustawionymi w trzech długich rzędach i z dala od siebie ( tak na wszelki wypadek). Na ścianach wisiały różne wzory i 4 portrety czarodziejów , których nie rozpoznawała. Dziewczyna zajęła drugą ławkę w środkowym rzędzie. Wyjęła potrzebne rzeczy i wpatrywała się w temat na tablicy : Wprowadzenie do transmutacji rok 5. Szybko wyskrobała na pergaminie słowa z tablicy. Profesor McGonagall od razu przeszła do lekcji. No bo po co tracić czas na coś tak banalnego jak przywitanie uczniów?
-Dziś zajmiemy się transmutowaniem ludzkim , a dokładniej zmianą koloru włosów. Na tablicy macie definicję. Zapiszcie ją i zaczynamy ćwiczenia. Otwórzcie książki na stronie 4.
Szatynka otworzyła posłusznie księge
Natychmiastowa transmutacja. Czytała po parę razy to samo zdanie próbując zapamiętać treść , ale marnie jej to szło. Po 10 minutach zaczęły się ćwiczenia. Hermiona nie umiała się skupić ku zdziwieniu nauczycielki. Pod koniec lekcji kolor włosów dziewczyny zmienił ton o jeden odcień. No cóż , zawsze coś.-Ćwiczyć , ćwiczyć! Na następnej lekcji chcę widzieć idealnie rzucone zaklęcie - powiedziała na pożegnanie McGonagall.
Na kolejnych lekcjach było jeszcze gorzej.Zielarsto zakończyło się tym , że tentakula ugryzła ją co spowodowało szybką interwencję pani Pomfrey w skrzydle szpitalnym. Na Eliksirach pomyliła składniki w efekcie czego wszystko wybuchło rozpryskując resztki na siedzącego obok i tak już złego Harrego. To jeszcze bardziej pogłębiło jego gniew.
- Eh... Chłoszczyć!
Stolik zalśnił czystością , ale i tak Snape odjął 10 punktów Gryffindorowi. Dziewczynie coraz bardziej pogarszał się humor. Nie widziała nigdzie Freda , George'a , Rona ani Ginny. Przybita zeszła na obiad. Rzuciła okiem na stół Gryfonów. Tam też ich nie było. Był tylko wściekły Wybraniec , który wyżywał się na steku i pieczonych ziemniaczkach. Nie chciała ryzykować nowej konfrontacji , więc usiadła daleko od niego. Rozmawiała z Lavender o tym jakie straszne są te lekcje i co ich jeszcze czeka. Hermiona zjadła tylko trochę zupy warzywnej , pożegnała się z dziewczyną i powlokła się na Obronę Przed Czarną Magią. Usiadła w trzeciej ławce i wpatrywała się w tablicę. Po 2 minutach do sali weszła jakaś różowa kulka , która potem okazała się Dolores Umbridge - nowym nauczycielem. Wszędzie gdzie to było możliwe miała coś różowego. Szatynkę zemdliło , więc chciała wyjąć swój podręcznik , gdy nagle poczuła słodki zapach róż.
-Nie będziemy korzystać z tych książek kochanie! - powiedziała piskliwym głosikiem.
Dziewczyna wytrzeszczyła na nią oczy.
-Będziemy korzystać ze specialnie opracowanego przez Ministerstwo programu nauczania.
-A czy jest tam coś o użyciu zaklęć obronnych ? - zapytała.
-O użyciu zaklęć? Hihihi a kto miałby was atakować? Chochliki kornwalijskie? Hihihi. - zaśmiała się jak ropucha.
-Oh no nie wiem może Voldemort? - zapytał ironicznie Harry.
Nigdy nie widziała go w takim stanie. Miał zaciśnięte pięści a w oczach gościła nienawiść.
-Nie wymawiaj jego imienia! Nie wolno Ci! - syknęła Umbridge.
Cała klasa przyglądała się tej scence z otwartymi ustami.
-Nie słuchajcie tego młodzieńca. Postradał zmysły... - piszczała nauczycielka.
Hermiona znów spojrzała na Wybrańca. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć , ale szybko je zamknął.
-Bardzo dobrze! A teraz wracajmy do lekcji. Oto wasze podręczniki. - machnęła różdżką a stos książek wylądował na ławce lecąc do kolejnych ławek. - Otwórzcie na stronie 16 i zacznijcie czytać.
Szatynka otworzyła na wskazanej stronie. Sama teoria... Czuła się jak na Historii Magii , którą miała za chwilę. Tyle , że tam są daty , tu są definicje. Do końca lekcji próbowała pojąć cokolwiek z tego wszystkiego , niestety na próżno.
-Możecie już iść! - krzyknęła piskliwym głosikiem w tym samym momencie co rozległ się dzwonek.
Dziewczyna podniosła się ociężale , westchnęła i powlokła się za resztą uczniów na Historię Magii. To była najnudniejsza lekcja przez 5 lat. Nie mogła się skupić a oczy same się zamykały. Bezskutecznie próbowała coś zapisywać. Profesor Binns prowadził wykład na temat paktu z goblinami w 1798 roku. Czas ciągnął sie wyjątkowo wolno. Miała ochotę położyć się na kanapie w Pokoju Wspólnym i zasnąć , ale musiała pogadać z Fredem , pilnie.


Oto XII rozdział . Wydaje mi się , że pisze coraz dłuższe rozdziały , ale Wy musicie to ocenić :) Jak zwykle pragnę podziękować Martynie , Julii , Borysowi , że tak mnie wspierają i motywują oraz wszystkim czytelnikom :D Dziś dodałam nową funkcję , więc każdy może komentować mojego bloga bez konieczności logowania ! Mam nadzieje , że będzie dużo komentarzy i , że dobije dziś do 3.000 wyświetleń :D Pozdrawiam i zapraszam <3

środa, 19 września 2012

Rozdział XI

Ten rozdział dedykuję Julii , Martynie i Borysowi oraz wszystkim moim czytelnikom.
Nutka --> Nie oglądaj się.


Po zjedzeniu pysznej kolacji , wszyscy rozeszli się do swoich dormitoriów. Hermiona od razu rzuciła się na łóżko i zasnęła w ubraniu. Śniło jej się jakieś ośnieżone pustkowie. Ruiny wokół stwarzały wrażenie jakiegoś cmentarza. Rozejrzała się po okolicy. Na drzewach siedziały czarne kruki. Pewnie wypatrywały zdobyczy zakopanej w głębokim śniegu. Czemu akurat taki sen? Ma to jakieś znaczenie? To tylko jej wyobraźnia...
Nic nie poradzi. Jednak coś nie pasowało do tego wszystkiego. Na środku pustkowia płonął wielki ogień. Języki ognia lizały pobliskie otoczenie , ale śnieg się nie topił , po prostu był. Nie wiedziała co o tym myśleć. Przyjrzała się dokładniej niezwykłemu zjawisku. STOP! Przecież jest w świecie magii , tu jest wszystko możliwe. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad tym czy czytała kiedyś o takim zaklęciu.Nic nie przychodziło jej do głowy. Czuła się bezsilna. Pomyślała , że będzie musiała odwiedzić bibliotekę.

Godzinę później
Przez okno przebijały się pierwsze promienie słońca. Szatynka zasłoniła dłonią oczy. Ziewnęła przeciągle i podniosła się z łóżka. Nadal była w ubraniu z wczoraj. Rozejrzała się po pokoju. Reszta dziewczyn nadal spała. Poszła do łazienki , po czym spojrzała w lustro wiszące nad umywalką. Nie wyglądała , aż tak źle , bywało gorzej. Ściągnęła ubrania i rzuciła je na pobliską półkę. Weszła pod prysznic i natychmiast ogarnęło ją przyjemne ciepło. Całkiem zapomniała o dziwnym śnie. Po 5 minutach wytarła się miękkim , niebieskim ręcznikiem. Wyjęła z kieszeni spodni różdżkę , szybko umyła zęby i wyszła z łazienki. Poszukała w swoim kufrze czarne rurki , bordową bluzę z kapturem i niebieskie trampki. Stwierdziła , że jest jeszcze za wcześnie na śniadanie , więc zeszła na dół do Pokoju Wspólnego. Tak jak sądziła był pusty. Zajęła miejsce naprzeciw kominka. Chwilę wpatrywała się w wesołe iskierki ognia. Miała dziś wielką ochotę przejść się po błoniach. To świeże powietrze , promienie słońca na twarzy i miękka trawa. Westchnęła głęboko.
-Co tak wzdychasz? - zapytał ktoś za jej plecami.
Dziewczyna podskoczyła ze strachu. Serce tłukło jej się o żebra. Odwróciła się i zobaczyła George'a.
-Jezu George! Przestraszyłeś mnie!
-Zauważyłem - uśmiechnął się.
Przeskoczył przez oparcie kanapy i wylądował koło niej.
-A gdzie zgubiłeś brata? - zapytała instynktownie.
-A czy to ważne? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Nie chcesz ze mną porozmawiać?
Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy. Przełknęła głośno ślinę.
-A o czym? - zapytała podejrzliwie.
-Wyluzuj - mrugnął do niej porozumiewawczo. Szturchnął ją lekko w ramię.
Dziewczyna spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. Nie rozumiała o co mu chodzi. Nie może przejść do rzeczy? Tylko jakieś podchody... Po za tym siedzieli stanowczo za blisko siebie. Stykali się całym ciałem. Czuła jego oddech na skroni. Dlaczego ona do cholery się nie odsuwa? Szatynka odwróciła wzrok. Zza okna widać było kawałek boiska do Quidditcha. Pomyślała o Fredzie latającego pomiędzy innymi graczami. Był pałkarzem , więc miała się o co martwić. Znów spojrzała na George'a , on tez na nią patrzył. Obydwoje usłyszeli , że ktoś schodzi po schodach.
-A co tu się dzieje? - zapytał szyderczym głosem Ron.
Dziewczyna zauważyła chłód w jego oczach.
-Rozmawiamy , nie widać? - odpowiedział bliźniak.
-Tak blisko? Wiesz , że nasz brat nie będzie zadowolony jak się dowie.
-I co mu powiesz , że gadam z jego dziewczyną?
Oczy tego młodszego gwałtownie się zwężyły. Hermiona obserwowała tą scenę z otwartymi ustami. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Wkońcu jednak jej się to udało :
-Dość 0 powiedziała słabym głosem.
Chłopacy spojrzeli na nią. Stali jak zamurowani. Dziewczyna zamknęła oczy. Chciała stąd zniknąć. Wyobraziła sobie Freda obejmującego ją w pasie , i faktycznie ktoś to zrobił. Nie obchodziło ją kto. Liczyło się uczucie bezpieczeństwa. Otoczył ją znajomy dotyk. To musiał być on , jej chłopak.
-Co wy wyprawiacie?! - krzyknął. - Coście jej zrobili?!
-My nic! To znaczy ja nic. To nasz młodszy braciszek cały czas na nią naskakuje - wysapał George.
Dziewczyna wzięła 2 uspokajające wdechy. Wypuściła powietrze i otworzyła oczy. Wszyscy trzej Weasley'owie stali wściekli na siebie. Postanowiła , że stanie pomiędzy nimi.
-Co ty robisz? - warknął Fred.
Zdziwił ją jego ton , ale nie to teraz było ważne. Wyciągnęła z kieszeni spodni różdżkę i krzyknęła:
-Protego!
Pomiędzy braćmi wyrosła niewidzialna tarcza. Teraz skupiła się na tym by ją utrzymać. To przez nią się kłócą.
-Słuchaj Ron! Pogódź się z tym , że jestem z Twoim bratem!
W oczach stanęły jej łzy. Zdecydowanie za dużo płakała , ale już dość tego. Już nie będzie. Zacisnęła rękę mocniej na różdżce , jednocześnie uspokajając galopujące myśli. Do Pokoju Wspólnego zaczęli schodzić Gryfoni.Przypatrywali się tej scenie z zapartym tchem. Już chciała coś powiedzieć , gdy nagle Fred pociągnął ją przez dziurę pod portretem. Tarcza rozpłynęła się w powietrzu pozostawiając przez chwilę srebrzystą mgiełkę. Stanęli na najbliższych ruchomych schodach. Chłopak przybliżył się do szatynki. Chwycił ją za oba nadgarstki. Przybliżył usta do jej warg. Czuła jego oddech na skórze. Dzieliły ich milimetry. Nie obchodziło ich , że schody zaprowadzą tych dwojga nie wiadomo gdzie. Znów byli sami. Dziewczyna zamknęła oczy pod wpływem dotyku rudowłosego.
-Następnym razem mnie nie powstrzymuj - wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
Po tych słowach Hermione przeszedł dreszcz. Ledwo to usłyszała , ale to zdanie zapadło jej w pamięci. Oderwała się od niego i spojrzała prosto w jego brązowe oczy.
- Co masz na myśli? - zapytała po namyśle.
- Nie chcę , żebyś się w to mieszała - ujął jej dłoń.
Kiwnęła głową , ale i tak BĘDZIE się mieszać. Nie może pozwolić , żeby się pozabijali. Szczególnie przez nią.


No więc z tego rozdziału jestem najbardziej zadowolona jak do tej pory :D Zachęcam wszystkich do czytania tego bloga i proszę was KOMENTUJCIE . Bardzo mi na tym zależy bo strasznie mnie do motywuje .
Polecam także blog www.fremione-story.blogspot.com <33 ;*
Pozdrawiam!


niedziela, 16 września 2012

Powróciłam :D Tęskniliście ? A ze mną X rozdział :))

No już mi jest o wiele lepiej :) Wszystko powoli wraca do normy :D
Nutka --> Muse - I belong to you



Pociąg zaczął zwalniać. Hermiona niechętnie oderwała się od swojego chłopaka. Pocałowała go w policzek i wyszła razem z Harrym z przedziału. Skierowali się ku wyjściu. Po drodze rozmawiali o wakacjach. Czarnowłosy szantażował wuja i ciotkę , że Syriusz zrobi z nimi porządek. Śmiejąc się wyszli z pociągu. Rona nigdzie nie było. Szli kawałek a w oddali było słychać wołania Hagrida :
- Pirszoroczni tutaj , do mnie! Nie guzdrać się.
Obydwoje uśmiechneli się na wspomnienia ich pierwszego roku w Hogwarcie , o łódkach i Tiarze Przydziału. Wsiedli do powozu ciągniętego przez testrala ( widzą je tylko Ci , którzy widzieli czyjąś śmierć). W wozie był jeszcze Ron i Luna Lovegood. Ten pierwszy krzywo patrzył na szatynkę.
- No i co się tak gapisz? - syknęła dziewczyna.
Rudzielec zrobił się czerwony na twarzy.
- A co nie mogę? Co mi zrobisz? Zawołasz Freda? - warknął na dziewczynę.
Gryfonka wytrzeszczyła na niego oczy. Powóz zatrzymał się. Ron wyskoczył z niego odrazu. Wszyscy troje spojrzeli po sobie.
-Chyba jest trochę zdenerwowany - odrzekła Luna rozmarzonym głosem.
Trochę? Nie chciała rozpoczynać kolejnej kłótni , ale wszystko się w niej gotowało. Czemu on taki jest? Aż tak jest zazdrosny o brata? Niech znajdzie sobie dziewczynę to może przestanie się jej czepiać. Z zamyślenia wyrwał ją Fred. Chwycił ją za ręke i poprowadził do Wielkiej Sali po marmurowych schodach. Sala była ozdobiona jak zawsze przepięknie. Cztery długie stoły nakryte były złotymi naczyniami. Świece lewitowały na tle nocnego nieba. Przy stole nauczycielskim wszystkie miejsca były zajęte. Hermiona instynktownie spojrzała na miejsce nauczyciela obrony przed czarną magią. Zemdliło ją gdy zobaczyła tone różu na jednej osobie. Różowy beret na krótkich , kręconych włosach. Różowa szata czarodzieja a raczej sweterek. Poprostu wszystko. Gdy wszyscy zajęli miejsca przy stołach , dyrektor powstał i zaczął przemowę. Wszystkie oczy były skierowane na niego. No dobra prawie wszystkie. Brązowe oczy Freda spoglądały w oczy Hermiony. Było w nich tyle miłości. Nie docierały do niej wszystkie słowa , lecz te jak na zawołanie zapadły jej w pamięci :
- ... nową nauczycielką obrony przed czarną magią została Dolores Jane Umbridge z Ministerstwa Magii.
Hermiona na dźwięk ostatnich słów podskoczyła.
- Ministerstwa Magii ? - powtórzyli chórem.
- Co to znaczy? - zwrócił się do szatynki.
Pochyliła się nad stołem i powiedziała :
- A to , że Ministerstwo ingeruje w sprawy Hogwartu.
Wszyscy spojrzeli na nią z niedowierzeniem.
- To niemożliwe! - zaprzeczył Dean Thomas.
- Niby dlaczego mieli by to robić? - zapytał kolega Deana , Seamus Finnigan.
Zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią , ale Fred ją uprzedził :
- Skoro moja dziewczyna mówi , że tak robią , to tak jest . Powinniście jej zaufać tak jak ja - wyszczerzył się.
Była z niego taka dumna. Pocałowała go przy wszystkich Gryfonach. Poczuła jego miękkie usta. Uczniowie powitali to z oklaskami.
- Gratulację Hermiono! - piszczały dziewczyny z entuzjazmem.
- Nieźle stary! - gratulowali chłopacy klepiąc po plecach rudowłosego. Gryfon objął ją ramieniem.
Była gotowa na wszystko.


Mam nadzieję , że chociaż trochę tęskniliście :D W każdym razie kolejny rozdział już się pisze , dzięki Juli <3 Martynie i Borysowi , którzy są moim natchnieniem i wsparciem . Dziękuje wszystkim czytelnikom , że czekaliście na X rozdział ;) Pozdrawiam i zapraszam na www.serceukazeprawde.blogspot.com ;)

piątek, 14 września 2012

Tylko mnie nie zabijcie ;/ ..

Z powodu drobnego załamania nerwowego chwilowo nie będę pisać rozdziałów .. Przepraszam z góry wszystkich którzy czekali lub czekają na rozdział X ... Wybaczcie ;/

czwartek, 13 września 2012

Rozdział IX

Nutka ---> Paktofonika - Jestem Bogiem :D



1 września Hermionę obudziły hałasy dochodzące z dołu. Zerwała się natychmiast z łóżka i pobiegła do łazienki. Wzięła prysznic , umyła zęby i rozczesała potargane włosy , nie było czasu na malowanie , chwyciła za wisiorek. Tak jak przewidziała teleportowała się do Freda. Był w kuchni i opychał się bułeczkami z dżemem . Zauważył dziewczynę dopiero po chwili. Ucałował jej rękę i wrócił do jedzenia. Usiadła naprzeciwko rudowłosego i zaczęła smarować chleb marmoladą. W między czasie rozmawiała z przyjaciółką na temat tego , kto mógłby uczyć w tym roku obrony przed czarną magią. Rozejrzała się po całej rodzinie , ale dopiero teraz dostrzegła , że Rona nie ma. Co on znów knuje? Czy coś związanego ze nią? Zastanawiała się przez moment nad tym. Po skończonym śniadaniu wszyscy znieśli swoje kufry i zwierzęta na dół. Na środku stała stara opona. Odrazu domyśliła się , że to świstoklik. Obok szatynki stał , oparty o barierkę , George . Po paru minutach zszedł Fred z nadąsaną miną. Już chciała zapytać o co mu chodzi , gdy pani Weasley klasnęła w dłonie . Ogarnęła spojrzeniem bagaże . Wszystko się zgadzało.
- No to w drogę! Stańcie wokół opony. I na 3.
Wszyscy okrążyli przedmiot. Hermiona stanęła obok Freda i Ginny.
- 1...2...3! - chwyciła świstoklik. Poczuła szarpnięcie w okolicach pępka. Wirowała chwilę , aż stanęli na dworcu w Londynie. Zaczęli kierować się w stronę peronu 9 i 3/4. Szatynka spojrzała w brązowe oczy swojego chłopaka. Nawet na nią nie patrzył. W gardle ugrzęzła jej gula , ale musiała zachować zimną krew. Przebiegła przez barierkę i znalazła się przy lokomotywie Expres Londyn-Hogwart . Nie czekając na resztę podała kufer łysemu mężczyźnie , a on włożył go do przedziału. Przepychała się z Krzywołapem w poszukiwaniu wolnych miejsc. Na samym końcu je znalazła. Wypuściła z rąk rudego kota. Odrazu usadowił się na jej kolanach. Po blisko 10 minutach do przedziału weszli : Harry , Fred i George.
- Harry! - uśmiechnęła się dziewczyna i uściskała serdecznie. Nic się nie zmienił. Czarne poczochrane włosy opadały mu na czoło , gdzie widniała blizna w kształcie błyskawicy. Zawsze był przystojny , ale byli przyjaciółmi.
- Cześć Hermiono.
- Złapaliśmy go. Już miał iść do Ginny. - zaśmiał się Fred.
Przybliżyła się do chłopaka. On chwycił ją za rękę. Uśmiechnęła się w duchu.
- Ooo to Wy razem ? - zapytał zdziwiony Wybraniec.
- A no tak.
-Wkońcu. - odpowiedział George. - Myślałem , że już nigdy jej się nie zapyta...
Wszyscy zaśmiali się głośno. Nagle poczuła ciepło z naszyjnika. Co to znaczy? Ma to związek z nimi? Postanowiła , że w najbliższym czasie zapyta o to bliźniaków. Oparła głowę na ramieniu swojego chłopaka. Rozmawiała z Harrym o nowym roku szkolnym , żartowali i grali w eksplodującego durnia. Pod wieczór przebrali się w szaty.
Wracają do domu.


Krótki rozdział ale treściwy mam nadzieje :) Martynie i Borysowi dziękuje za to co zawsze :) Proszę o komentarze :D Bardzo mnie to motywuje . Pozdrawiam i zapraszam :)

wtorek, 11 września 2012

Rozdział VIII


Nutka --> Double Trouble . <3



Słońce wschodziło powoli zza widnokręgiem. Świt rozświetlał sypialnie Freda, nie był sam. Obok niego leżała wtulona dziewczyna. Brązowe kosmyki jej włosów opadały na zaróżowione policzki. Była szczęśliwa. Pewnie śniło jej się coś niezwykłego. Chłopak obejmował ja jednym ramieniem. Nagle Hermiona otworzyła oczy. Blask porannego słońca oślepiał ją , więc szybko wstała i skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic rozmyślając o wczorajszej nocy. Było tak wspaniale. Widać było , że rudowłosy ją kocha. Wspominała jego ciało jednocześnie wycierając się. Umalowała się lekko i wyszła z łazienki. Spojrzała na Freda. Tak słodko spał. Wyszła z sypialni kierując się do pokoju Ginny. Jej przyjaciółka nadal spała. Wzięła z kufra beżową , letnią sukienkę. Założyła ją i po cichu skradała się do kuchni. Była pusta. Z lodówki zabrała mleko i płatki. Usiadła na blacie stołu i zaczęła jeść. Zimne mleko spływało do jej gardła , dając ulgę po gorącym poranku. Niespodziewanie koło dziewczyny teleportował się jej chłopak. Pocałował ją w policzek i usiadł obok niej.
-Cześć kochanie - przywitał się.
-Hej - uśmiechnęła się szatynka.
-Czemu mnie nie obudziłaś?
-Tak słodko spałeś - zachichotała.
To była prawda. Naprawdę.
-Jasne - uśmiechnął się szeroko.
Po 10 minutach cała rodzina zajadała śniadanie. W tym samym czasie pani Weasley wygłaszała swoje przemówienie.
-I pamiętajcie się spakować dziś , żebyście mi nie latali rano! Najlepiej zróbcie to teraz - zakończyła.
Hermiona posłała bliźniakowi buziaka i poszła z przyjaciółką do pokoju. Zamknęły drzwi i zaczęły szukać i zbierać do kufa swoje rzeczy.
-Co Cię łączy z Fredem? - zapytała znienacka rudowłosa.
-No... - zaczęła szatynka. Jesteśmy razem!
-Oh Hermiono... To cudownie! - rozpromieniła się Ginny.
Uścisnęły się i opowiadały sobie o chłopakach (ruda była z Harrym). Chichotały jak opętane, jednocześnie zgarniając ostatnie przedmioty do kufrów. Po pół godzinie były gotowe. Zeszły na dół , do salonu . z uśmiechem na twarzach. Hermiona odrazu usiadła na kolanach swojego chłopaka a ten objął ją w pasie , całując lekko po szyi. Znów zaśmiała się cicho a on nadal robił swoje. Wszyscy patrzyli na nich z radością. No dobra.. prawie wszyscy. Ron siedzący naprzeciwko zakochanej pary , spoglądał na nich z krzywą miną. Tak jakby widział pająka. Blady i wściekły.
- I co się tak gapisz? - syknął Fred.
-A nie mogę? Mam prawo patrzeć gdzie chcę i na kogo chce.
-Zaraz nie będziesz miał czym patrzeć - zagroził bliźniak.
Cała rodzina i szatynka wytrzeszczyli na nich oczy. Robiło się groźnie. Na szczęście chłopak miał ją nadal na kolanach , więc nie mógł się na niego rzucić.
-Przestańcie! - krzyknęły jednocześnie pani Weasley , Hermiona i Ginny.
Ron zerwał się z kanapy i pobiegł do swojego pokoju.
-Możemy porozmawiać na osobności? - szepnął ledwo słyszalnie Fred.
Skinęłam głową i poszłam za nim do jakiegoś pomieszczenia , którego jeszcze nigdy nie widziałam. Ściany koloru błękitu , brązowe zasłony zasunięte całkowicie i zielony dywan. Dziwny był ten pokój. Na samym środku stała jedynie niewielka komoda z jasnego drewna. Rudowłosy podszedł do szafki i wyciągnął mały pakunek owinięty w brązowy papier. Podał jej go i odszedł krok w tył patrząc jej w oczy.
-Otwórz. Mam nadzieję , że Ci się spodoba.
Rozerwała papier i zaparło jej dech w piersiach. Na dłoni miała naszyjnik ze srebra z wyrytym napisem : ''Miej serce i patrz w serce''. Otworzyła usta ze zdumienia. Był taki piękny!
-Za..zapniesz go? - zapytała jąkając się. Podała mu prezent. Chłopak wyszczerzył się i zapiął jej go na szyi. Hermiona poczuła przyjemny chłód srebra. Rudowłosy objął ją od tyłu za szyję i powiedział:
-Spójrz na papier.
Posłusznie sięgnęła po niego i odczytała napis:
NASZYJNIK MIŁOŚCI - MAGICZNY WYNALAZEK FREDA I GEORGE'A WEASLEYÓW. GDY DWOJGA LUDZI , KTÓRZY SZCZERZE SIĘ KOCHAJĄ MAJA GO NA SZYI , TO GDY CHWYCISZ WISIOREK BEZPOŚREDNIO TELEPORTUJESZ SIĘ DO UKOCHANEJ OSOBY. NASZYJNIK ZRYWA SIĘ Z SZYI AUTOMATYCZNIE , GDY KTÓRYŚ Z ZAKOCHANYCH PRZESTANIE KOCHAĆ TĄ DRUGA OSOBĘ.
Szatynka skończyła czytać i rzuciła się na Freda . Całowała go czule.
-Dziękuje! Jest cudowny! Idealny dla nas.
-Tworzyliśmy go z Georg'em dość długo , masz jedyny egzemplarz. Było warto _ dodał.
Pocałował ją w policzek i wyprowadził z dziwnego pokoju.
-No to jutro Hogwart! - krzyknął George do całej rodziny.



Dziękuje panu od plastyki za motyw z naszyjnikiem i wyrytym napisem. Dziękuje mojej wiernej fance ( mam nadzieje) Juli Szafrańskiej , Martynie i Borysowi :) ;**




poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział VII

Dwa rozdziały w 1 dzień :D Moja wena <3 xd Nutka to nadal The Window To The Past :>


Stali tam prawie bez ruchu z godzinę.Słuchać było tylko cykanie świerszczy i ich oddechy. Była szczęśliwa i on też. W Hogwarcie będzie jeszcze lepiej. Przesiadywanie w pokoju wspólnym Gryffindoru przy kominku. Spacery po błoniach. Rozmarzyła się. Wzięła parę głębokich oddechów i odsunęła głowę z jego torsu. Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Co się stało? - zapytał troskliwie. Spojrzała w jego cudowne , pełne miłości oczy. Otworzyła usta , ale nie wydobyło się z nich ani jedno słowo. Przybliżyła swoje usta do jego. Nasze oddechy połączyły się , a wargi złączyły w czułym pocałunku. Przywarła do niego całym ciałem a on wplatał dłonie w jej brązowe , gęste włosy. Ogarnęło ją uczucie spełnienia. Wkońcu są razem. Ron im nie przeszkodzi. Nie rozdzieli ich. Otwarła na chwilę oczy i zobaczyła stojącego za nimi Ronem. Miał morderczy wzrok. Oderwała się od bliźniaka. Rudowłosy spojrzał w stronę w , która patrzyła jego dziewczyna. Wyraz jego twarzy całkiem się zmienił. Z radosnego i wesołego zmienił się w agresywnego i wściekłego. Hermiona chwyciła go za ręke.
- Co tu robisz ? - zapytał Fred ze wściekłością.
- Patrze jak odbierasz mi dziewczynę - syknął Ron.
- Jaką dziewczynę?! Nie byliśmy nigdy razem Ronaldzie!!
- Ale mogliśmy... Tylko , że Ty wolisz jego - kiwnął głową na bliźniaka.
-Tak woli mnie! I dobrze , Ty byś ją skrzywdził - wykrzyczał Freddie. W tej samej chwili wyciągnął różdżkę z kieszeni i szybko rzucił zaklęcie.
-Drętwota!
Ron odleciał do tyłu padając na ścianę. Znów był nieprzytomny. Rudowłosy ścisnął ręke przestraszonej dziewczyny i pociągnął ja w stronę domu. Po drodze na schodach wpadli na Ginny i George'a. Ale nie zważali na to. Fred krzyknął jednak do bliźniaka:
-Dziś idź do pokoju awaryjnego!
Jakiego awaryjnego? O co chodzi? Gdzie idą? Szybko jednak dowiedziała się tego , gdyż właśnie weszli do pokoju rudowłosych braci. Chłopak wskazał na łóżko pod ścianą sugerując , żeby usiadła.
- Ron zwariował. Wsumie nic dziwnego , jesteś taka piękna. - wyszeptał gładząc szatynkę po policzku. Ta korzystając z okazji pociągnęła go do siebie i znów złączyli się w pocałunku. Całowali się coraz namiętniej i z rosnącym pożądaniem. Bliźniak położył się na dziewczynie a ta owinęła nogi wokół jego bioder. Rękoma gładziła go pod koszulką po plecach , świetnie wyrzeźbionych , od czasu do czasu drapiąc go po nich. Rudowłosy ściągnął jej bluzkę i rzucił na parapet okna. Przestał obdarzać usta dziewczyny pocałunkami , i zaczął wędrować po jej szyi . Coraz niżej , niżej.  Czuła jego oddech na swoim ciele. Odchyliła głowę lekko w bok zamykając ponownie oczy. Chłopak nadal całował jej szyję z przymkniętymi powiekami. Nie interesowało ich , która godzina , ani to czy ktoś może im przeszkodzić. Liczyło się tu i teraz. Obydwoje myśleli nad tym co będzie w Hogwarcie. Czy przetrwają i co z wojna z Voldemortem. Szybko przestali się tym przejmować wracając do siebie. Przewrócili się na bok , a dziewczyna prawie natychmiast zasnęła w objęciach swojego chłopaka. Ale co przyniesie jutro ? ....


No więc dzięki wam i mojej dzisiejszej wenie jest VII rozdział :D Inspiracją do tego akurat rozdziału byli nieodłączni fani : Martyna ( <3 ) , Borys ( ;3 ) , Julia Szafrańska ( ;D ) . Dziękuje wam !! :) Oraz wszystkim którzy czytają mojego bloga :) Pozdrawiam .

Rozdział VI

Z racji tego , że jestem chora rozdziały powinny być szybciej . Nutka na dziś ---> Na tych osiedlach II oraz jak zwykle The Window To The Past :)


Spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem. Czy on myśli , że słowo ''wybacz'' mnie złamie? O nie! Tego było już za wiele. Wyrządził mi tyle cierpienia , i nie tylko mi. Nie panowała nad sobą. W tym momencie była jedną, wielką bombą zegarową. Ręka sama zacisnęła się w pięść. Wycelowała w jego szczęke i jednym szybkim ciosem uderzyła go. Chłopak zakołysał się do tyłu tak , że wpadł na stolik rozbijając lampę naftową na tysiąc kawałeczków. Ćmy odleciały w popłochu przez otwarte okno salonu i zniknęły w ciemności. Ron leżał nieprzytomny z rozciętą wargą i z krwią cieknącą na podłogę. Widok był dość przerażający. Strużka krwi płynęła z jego ust pomiędzy popękane szkło i naftę. Dziewczyna spojrzała na to wszystko z niesmakiem i wybiegła z salonu prosto do ogródka. Była zimna sierpniowa noc. Księżyc rozjaśniał swoim blaskiem pobliskie drzewa i krzaki oraz parę kociołków. Wiatr lekko poruszał kosmykami jej brązowych włosów. Wyrywała kępki trawy,żeby trochę się opanować. Jeszcze 2 dni. Myślała o Hogwarcie coraz częściej. To był jej trzeci dom. Tak trzeci , pierwszy to dom rodzinny , drugi to dom Weasley'ów a trzeci to właśnie szkoła. Mogłaby siedzieć godzinami w bibliotece i przeglądać z nosem w książkach przeróżne księgi. Wdychać ich zapach , czuć tą wiedzę , która została zapisana w nich. Mogłaby też spotykać się codziennie z Fredem. Czuć jego bliskość , dotyk , ciało , oddech na swojej szyi i pocałunki na swoich ustach. Chciała , żeby tu był. Właśnie teraz. Właśnie tu , obok niej. By móc czuć się bezpiecznie , czuć , że jest się kochanym. Jej myśli znów powędrowały do rudowłosego chłopaka i jego roześmianych oczach , miękkich ustach i uśmiechu pełnym czułości.
Niestety , w jednej chwili wszystko się zmieniło. Jasne płomienie wirowały w powietrzu by chwilę potem zapalić cały dom . Nora płonęła. Dziewczyna zamarła. Śmierciożercy. Atakują... Szatynka błyskawicznie wyciągnęła z kieszeni spodni różdżke.
- Lumos ! - szepnęła a z końca różdżki wydobył się wątły promień światła. Podbiegła bliżej domu , rozglądając się na boki. Nie było nikogo. Dziwne. Nie myśląc dłużej nad tym zaczęła przypominac sobie zaklęcie wodne.
- Myśl , myśl! - mówiła do siebie. - Mam ! Aquamenti!
Tym razem z różdżki wydobył si duży strumień wody. Hermiona gasiła ogień tak długo , aż ostatni płomyczek nie zniknie ze ścian Nory . Niestety część domu była już zniszczona. Chwilę później spojrzała na niebo szukając śmierciożerców na jiotłach. Jednak ich nie było. Zamiast tego na ciemnym , granatowym tle pojawił się MROCZNY ZNAK. Serce podskoczyło jej do gardła. Zrobiło jej się słabo. Upadła bezwładnie na ziemię. Czyżby kogoś zabili? Kogo? Jak? Kto? Zadawała sobie te pytania przez parę minut. Nagle poczuła , że ktoś kładzie jej ręke na ramieniu. Myśląc , że to jeden z atakujących krzyknęła:
-Levicorpus!
Nieznajomy oderwał się od ziemi i zawisł parę cali nad nią , głowa w dół.
-Aaaaaaa!!
Rozpoznała ten głos. To był Fred. Zawstydzona całą sytuacją roześmiała się lekko.
-To tak witasz się ? Chyba muszę zacząć się Ciebie bać Hermiono. - powiedział bliźniak z głową do góry nogami. - Czy mogłabyś mnie postawić jak już skończyć się śmiać ? - zapytał rozbawiony.
- Ohh , tak jasne . Liberacorpus! - powiedziała a Fred znów wylądował na ziemi. Patrzyła chwilę na niego. Chłopak podszedł do niej i chwycił ja w objęcia. Poczuła przyjemne ciepło. Łzy spływały od czasu do czasu z oczu obojga zakochanych. Martwił się o nią , a ona o niego. Nagle ścisnęło ją w gardle.
-Kto umarł? - zapytała ledwo powstrzymując nowe łzy.
-Nikt. To była jakaś sztuczka śmierciożerców. Chcieli nas nastraszyć. W pierwszej chwili myślałem , że to Ty , więc pobiegłem Cię szukać. Ale gdy nie znalazłem Cię w sypialni pobiegłem tutaj , a resztę już znasz.
Kamień spadł mi z serca. Więc jednak nikt nie zginął. Szczęśliwa z tego powodu przytuliłam się mocniej do chłopaka , a on oparł brodę o jej głowę.
- Co teraz będzie? - zapytała szeptem dziewczyna .
- Z nami czy z całą resztą ?
- Z tym i z tym.
-  Będziemy walczyć. Razem. Jako chłopak i dziewczyna. - odpowiedział bez zawachania.
Dziewczyna rozpromieniła się. Czuła , że wszystko będzie dobrze. Damy razem ze wszystkim radę. Miłość zwycięży. Stali tak długo oświetlani przez blask księżyca. Liczyli się tylko oni. Byli jednością.




No więc jest VI rozdział :D Rozdział dedykuję standardowo Martynie ---> dzięki której nadal piszę i planuje rozdziały :D oraz Borysowi :))) Czekam na komentarze z opinią :D

sobota, 8 września 2012

Rozdział V

Nutka na dziś i jutro :D - Dumbledore Army :)


Dziewczyna spojrzała na rudowłosego . Był lekko zdezorientowany .
- Co jest ? - zapytała . Podeszła do niego bliżej , splotła palce z jego dłońmi . - Chcę się zemścić Za Ciebie , za nas . Nie odpuszczę mu .
- Ale ... - zaczął , ale uciszyła go pocałunkiem . Jego usta były miękkie , ciepłe i przyjemne . Oderwała się od chłopaka i szybkim krokiem opuściła pokój Freda zostawiając go na jego środku . Szła chwilę po schodach bez trudu znajdując pokój Rona , zresztą na drzwiach sypialni było napisane koślawym pismem jego imię . Wparowała do tak znanej jej sypialni . Ściany poobwieszane były plakatami ukochanej drużyny . Okna zostały zasłonięte okropnymi , pomarańczowymi firankami . Łóżko niedbale pościelone . Nie było go tam . Gdzie on poszedł ? . Nagle dostrzegła coś , co zwaliło ja z nóg . Na małej szafce nocnej z ciemnego drewna stały ramki , magiczne ramki w których zdjęcia się poruszały . Hermiona jednak przejęła się samymi zdjęciami . Z komody machała do niej dziewczyna o kasztanowych włosach i brązowych pięknych oczach . Uśmiechała się . Odrazu ją rozpoznała . To była ONA . Dziewczyna podeszła bliżej do szafki i wzięła ramkę w obie dłonie , ale nie była to tylko 1 , ale co najmniej 5 . Szybko podjęła decyzję .
- Uciekajcie - powiedziała chłodnym głosem to swoich podobizn . Szatynki uciekły z piskiem . Gdy w żadnej ramce nie było już nikogo , dziewczyna cisnęła nimi wszystkimi o ścianę . Była wściekła nie tylko na niego , ale tez na samą siebie . Jak mogła być taka głupia by gniewać się na Freda ? Przez Rona wszystko mogło się skończyć . Usiadła na byle jak pościelonym łóżku i schowała twarz w roztrzęsione dłonie . Parę łez spłynęło po policzkach . Dziś sporo płakała . Ale co miała zrobić ? Wzięła kilka głębokich wdechów dla uspokojenia .  Ogarnęła spojrzeniem cały pokój . Po co ma robić większy bałagan ? To nie ma sensu . Przeszła przez resztki ramek na zdjęcia , po czym zamknęła za sobą drzwi z hukiem . W głowie miotało się tyle myśli . Nie mogła ich poskromić . Powoli analizując wszystko co zdarzyło się dzisiaj zeszła na dół do kuchni . Niedługo koniec wakacji , co oznacza Hogwart . Była na 5 roku a Fred na 6 . Będą mogli się widywać codziennie . Spędzać dużo czasu wspólnie , śmiać się , rozmawiać i odrabiać lekcje . Zaraz , zaraz . Odrabiać lekcje ? Zaśmiała się sama do siebie . Jeśli będzie z bliźniakiem to on napewno nie pozwoli jej robić zadań domowych . Z zamyślenia wyrwały ją jakieś huki i trzaski . Zastała pana Weasleya majstrującego coś przy szczoteczce do zębów . Przedmiot latał i wirował po stole jak mucha , a mężczyzna próbował uniknąć przypadkowego ciosu . Dziewczyna uśmiechnęła się blado i powiedziała :
- Dzień dobry panie Weasley . Artur Weasley podniósł ledwo zauważalnie głowę kiwnął nią lekko i uśmiechnął się krótko :
- Ah witaj Hermiono . Po tej bardzo krótkiej wymianie zdań , szybko wrócił do czarowania zielonej szczoteczki . Szatynka skierowała się ku salonowi . Usiadła na wygodnej starej kanapie . Wdychała zapach wydobywający się zza okna . Trochę skoszonej trawy , kwiatów i dymu z kociołków . Przed sobą miała sporej wielkości lampę naftową . Wokół niej latało parę sporej wielkości ciem . Przez chwilę wpatrywała się w stworzonka , myśląc co ja spotka w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie . Przed oczami stanął jej obraz uśmiechniętego i roześmiane Freda . Z uśmiechem zapadła w głęboki sen .
Nic nadzwyczajnego jej się nie śniło . Jakieś ptaki , łąka , książki i coś czego nie pamięta . Obudziła się w czyiś objęciach , silnych i mocnych ramion . Potarła oczy i ziewnęła przeciągle . Sądziła , że to Fred , więc odwróciła się w jego stronę . Oj jak bardzo się wtedy myliła ... Oj , jak bardzo .. Zerwała się natychmiast z kanapy tak , że spadła na dywan . Szybko się otrzepała .
- Ron !! Jak śmiesz mnie dotykać ! Jak śmiesz się do mnie wogóle zbliżać po tym wszystkim !? Czy Ty sobie zdajesz sprawę z tego CO zrobiłeś ?! Własnego brata ! Jak mogłeś ! Na dodatek kazałeś mu mnie krzywdzić ! I po co to wszystko ? Masz jakąś obsesje czy co ? - wrzeszczała dziewczyna . Łzy stanęły jej w oczach . Chciała to zakończyć raz na zawsze . - Nasza przyjaźń jest skończona jasne ? Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego ! Zrozumiałeś ? - zapytała , czując jak po jej policzkach spływały gorące łzy . Nie mogła opanować drżenia rąk . Chwilę potem Ron drgnął i wyszeptał :
- Hermiono ... wybacz mi ..




No to 5 rozdział już jest :D Ten rozdział też mi się podoba , chociaż nie tak bardzo jak 4 ;) No ale cóż , Wy sami ocenicie jaki jest :D Dedykuję cały rozdział Martynie i Borysowi :D Dziękuje , że jesteście :D !!

czwartek, 6 września 2012

Rozdział IV

No więc nutka to Love Forever Słonia :D Borys coś o tym wiesz :DD


[Wspomnienia Freda Weasleya]

Siedziałem na parapecie w pokoju , który dzieliłem ze swoim bratem bliźniakiem . Wpatrywałem się w polane za płotem z czołem opartym na zimnej szybie . Księżyc oświetlał samotnie stojące drzewo . Cały krajobraz stwarzał aurę tajemniczości i grozy . Coś wisiało w powietrzu , ale nie przejmował się tym . Ciągle myślałem o NIEJ .O tej bystrej i zaradnej dziewczynie . O długich brązowych włosach i dużych oczach , tego samego koloru , które tak uwielbiałem .Westchnąłem głęboko . Usłyszałem skrzypienie drzwi , ale nawet się nie odwróciłem . Sądziłem , że to George . Pomyliłem się . Poczułem zaklęcie na moich plecach . Mój umysł stał się pusty . Nicość . Tak jakby ktoś wymazał Ci gumką do mazania sens życia . Nic nie czułem . Chwilę potem usłyszałem głos w mojej głowie , dziwnie znajomy :
- A więc zrobisz tak : napisz liścik do Hermiony Granger z zaproszeniem do swojego pokoju gdy ta się obudzi . Gdy już przyjdzie rzuć się na nią . - powiedział głosik .
Nogi same zaprowadziły mnie do biurka na którym leżała kartka papieru . Ręce same zaczęły skrobać słowa do dziewczyny . Nie znałem powodu . Nie chciałem go znać . Pisząc ostatnie zdanie słyszałem jak osoba za mną coś mówi .
- Hermiona go znienawidzi . Już nie będzie chciała się do niego zbliżyć .Będzie moja ! - wybuchnął śmiechem . - Po robocie go odczaruje i nikt się o tym nie dowie - wyszedł z pokoju z trzaskiem drzwi .


[Hermiona Granger]

- Co za idiota ! Jak on mógł to zrobić własnemu bratu ! Jak śmiał ! Zapłaci mi za to Ginny ! Zniszczył mi życie ! - szlochała dziewczyna , osuwając się z łóżka na podłogę , podciągnęła kolana pod brodę ściskając kawałek pergaminu .
- Hermiono... - zaczęła ostrożnie rudowłosa . - Porozmawiaj z nim .
- Nie ! Nie będe z nim rozmawiać ! Zrujnował mi życie ! Nie chcę go już widzieć ! - płakała szatynka .
- Spokojnie . Może znajdźmy Freda ? Sprawdźmy czy już zdjął z niego zajęcie Imperius - wyciągnęła do rozdygotanej dziewczyny ręke . Brązowooka podciągnęła się i otrzepała się lekko . Miała załzawione oczy i mokrą od łez bluzkę . Zaciskała prawą ręke na skrawku papieru wbijając paznokcie we wnętrze dłoni . Rozsadzała ją wściekłość . Nie czekała aż przyjaciółka pójdzie za nią . Wybiegła z pokoju i wpadła z hukiem do pomieszczenia w którym rano doszło do tego wszystkiego . Rozejrzała się , ale wszystko było jak zawsze . Plany różnych projektów , dwa łóżka i dwie szafy . Zobaczyła go . Zobaczyła Freda . Roztrzęsiony siedział w kącie pokoju . Nie zauważyła , żeby płakał . Miał zamknięte oczy , a głowę oparta o ściane . Wyglądał strasznie . Rozczochrane włosy , byle jak założona koszulka . Zrobiło jej się żal chłopaka . Podeszła do niego powoli . Uklękła wpatrując się w jego twarz . Nie wyrażała żadnych emocji . Nagle otworzył oczy . Odskoczyła lekko do tyłu ze strachu . On zbliżył się do niej i ujął jej dłoń .
- Hermiono ja .. ja przepraszam . Wyrwałem się z zaklęcia Rona . On rzucił na mnie Imperiusa . Dzięki Tobie - wyznał , sląc jej uśmiech .
- Och Fred ! - rzuciła się mu na szyję całując go w policzek . Chłopak rozpromienił się jeszcze bardziej . Objął ja mocno w pasie i podniósł tak , że nogi miała na jego biodrach .
- Nie puszczaj mnie - wyszeptała mu do ucha .
- Nigdy - odpowiedział z szelmowskim uśmieszkiem . Otarł policzek o jej usta . Była szczęśliwa . Jednak wściekłość na Rona powróciła . Zeskoczyła z jego bioder . Rudowłosy ze zdziwieniem puścił ją i spojrzał na nią pytająco .
- O co chodzi ?
- Czas na zemstę - powiedziała .


No więc tak wygląda 4 rozdział :) Jestem z niego zadowolona :D Pozdrawiam Martynę :) --> wszystko będzie ok :* . Borys dziękuje za pocieszenie i za to , że tak mnie poganiasz z rozdziałami :DD

wtorek, 4 września 2012

Rozdział III.

Nutka przy której pisałam - Statues ( oczywiście z soundtracka z Hp <3)

[Wspomnienia Rona Weasleya dzień wcześniej]

Hermiona wreszcie przyjechała . Tak bardzo za nią tęskniłem . Myślałem o niej prawie cały czas . Kochałem ją . Kochałem aż to szaleństwa . Ale ona musiała zakochać się w moim starszym bracie Fredzie ... Nienawidziłem go .. Miałem ochotę rozszarpać go na kawałki . Czemu to ten głupek musiał po nią jechać ? Czemu nie ja ? Ta dziewczyna jest niesamowita , długie brązowe włosy i piękne oczy . Na dodatek jest sprytna , mądra i twarda . Jestem jej ideałem ! Wiem to ! Po co komu taki idiota ? Może mieć mnie ! Mam dość . Pora to zakończyć . Raz na zawsze .
Ron podkradł się do pokoju bliźniaków . Tak jak myślał zastał tam Freda wpatrującego się w polane . Podszedł bliżej wyciągając różdżke .
- Imperio ! - krzyknął Ron . Rozbłysło niebieskie światło . Fred lekko się wzdrygnął i westchnął .
- A więc teraz zrobisz tak ...

[ Hermiona Granger]


Poczuła czyjąś ręke na swoim ramieniu . To był Ron .
- Czego chcesz ? - powiedziała dziewczyna troche groźniej niż chciała . - Przepraszam , no więc ?
- No widziałem , że jesteś roztrzęsiona , więc pomyślałem , że przyjdę Cię pocieszyć  - przyznał chłopak i ukląkł przy niej .
- Nie trzeba , poradzę sobie .
Odsunęła się od niego kawałek . Czuła jego spojrzenie na sobie .
- Odejdź .
- Nie chcę . Hermiono ja Cię kocham - wyszeptał rudowłosy , i pocałował ja w usta . Były takie ciepłe ale zarazem czuć było chłód . Odepchnęła go od siebie .
- Przestań ! Ja tego nie chcę ! - krzyknęła dziewczyna wstając szybko . Ron przez chwile próbował przytrzymać dziewczynę za rękaw , ale efekt był taki , że oderwał jej kawałek materiału . Dziewczyna z wrzaskiem pobiegła w stronę Nory . Przelazła niezdarnie przez płot rozrywając sobie do reszty sweter , którym była otulona . Przebiegła przez ogródek , oglądając się za siebie . Nie widziała go . Już otwierała drzwi domu gdy nagle wpadła na ... Freda .
- Hermiono ja ... - powiedział chłopak ale reszty już nie usłyszała . Pognała do pokoju , który dzieliła razem z Ginny i padła na łóżko . Wtuliła głowę w poduszkę i zaczęła szlochać . Parę pierwszych łez spadło na materiał . Czemu oni mi to robili ? Obydwoje ? Co z nimi się stało ?! I co Fred chciał mi powiedzieć ? Chwile potem usłyszała , że ktoś siada na skraju jej łóżka i obejmuje ją mocno . Po zapachu róż wywnioskowała , że to jej przyjaciółka .
- Co się stało Hermiono ? - zapytała , wpatrując się intensywnie we mnie . - Opowiedz mi wszystko .
Przytuliła się do niej i zaczęła opowiadać jak rano Fred zaczął się dziwnie zachowywać , o tym jak Ron jej wyznał miłość i o pocałunku . Ulżyło jej . Gdy skończyła Ginny zdawała się zamyślona .
- Nad czym tak myślisz ? - zapytałam zaciekawiona .
- No wiesz .. bo wczoraj Fred się dziwnie zachowywał . Był jakiś nieprzytomny . Jakby był pod .. kontrolą , a Ron cały czas na niego patrzył . - wyznała dziewczyna .
- Pod kontrolą ?! - zerwała się z łóżka i pobiegła do swojego kufra i wyciągnęła z niego kartkę pergaminu na którym widniały słowa :
IMPERIUS - zaklęcie niewybaczalne , powoduje całkowitą kontrole nad istotą . Zwykle niebieskie lub białe światło . Karane dożywociem w Azkabanie .
I nagle ją oświeciło ...



Akurat z tego rozdziału jestem dość zadowolona . Nadal rozdział jest krótki ale staram się jak najbardziej rozwinąć wątek . Czekam na wasze komentarze jak i krytyke :) Nawet nie wiecie jak mnie to motywuje .. :D Dedykuje ten rozdział oczywiście Martynie i Borysowi :D Dziękuje wam :D


poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział II

Dziękuje pierwszym czytelnikom mojego bloga :) Miło , że wgl ktoś go czyta :D
Nutka na dziś - Lily's Theme :)



Następnego dnia obudziła się jak zwykle . Promienie słońca wlewały się do pokoju padając na twarz rudowłosej . Pomimo tego nadal spała . Hermiona przeciągnęła się i zauważyła tacke z jedzeniem na stoliku nocnym razem z małą karteczką . Szatynka zaskoczona wzięła karteczke i przeczytała dość ładnie napisany liścik :
Pomyślałem , że przyniosę Ci śniadanie , ponieważ mama pojechała na Pokątną . Gdy już wstaniesz przyjdź do mojego pokoju . Fred .
Zaskoczona dziewczyna wzięła do ręki kawałek tosta i poszła w stronę pokoju Freda i George'a .
Lekko zapukała do drzwi i weszła pewnym krokiem do pomieszczenia . Pokój był poobwieszany różnymi projektami bliźniaków , więc nie było widać jaki kolor ma ściana . Rudowłosy siedział na parapecie okna wpatrując się w coś czego ja nie dostrzegałam .
- A więc jednak się obudziłaś - powiedział do niej nadal patrząc w jakiś punkt . - Chodź tu .
Trochę speszona podeszła do niego a on pociągnął ją bliżej siebie chwytając za nadgarstki .
- Co Ty robisz ?! - wrzasnęła patrząc na niego gniewnie . - Puść mnie !
- Chcę się Tobą nacieszyć ... - mruknął przybliżając usta do jej szyi .
Czy on się upił ? Co jest grane ? Nigdy taki nie był . Zawsze byli przyjaciółmi ... TYLKO .Z jednej strony chciała jak najszybciej wyjść z tego pokoju i ukryć się przed Fredem , ale z drugiej pragnęła żeby to robił ... Chciała , żeby jego usta muskały szyje dziewczyny . Postawiła jednak na 1 opcje . Próbowała bezskutecznie wyrwać się z jego silnego uścisku .
- Zostaw mnie !!! - krzyczała na niego wściekła na samą siebie , że wogóle do niego poszła . Szarpała się i wyrywała ale to na marne , był zbyt silny . Po blisko 5 minutach szarpaniny chłopak ją puścił . Spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem i pobiegła do jej i Ginny pokoju . Nie było jej tam  .
- Gdzie ona do cholery jest ?! - pomyślała rozglądając się . Chwilę potem usłyszała hałasy z kuchni , pewnie pani Weasley wróciła , i zeszła na dół . W kuchni stał już rudowłosy , który chwile temu próbował .. A właściwie co on próbował ? Zdobyć ją ? Zaliczyć ? Poderwać ? Nie , nie .. Przecież są przyjaciółmi  .. Lub byli . Z zamyślenia wyrwała ją mama Rona .
- Kochaniutka siadaj , siadaj . Napewno jesteś głodna - stwierdziła kobieta pchając Hermione w stronę krzesła .
- Właściwie to nie jestem - przyznała dziewczyna .
- Nonsens , nonsens . Siadaj .
- Naprawde nie jestem .
Wyszła z kuchni przez tylne drzwi na ogródek . Pare gnomów skradało się w kierunku ogródka warzywnego , ale ona na to nie zwracała na to uwagi . Przeszła przez płot i usiadła pod najbliższym drzewem . Schowała twarz pomiędzy kolana a łzy same pociekły po jej policzku .
- Czemu on mi to zrobił ? Myślałam , że chce porozmawiać i tyle ... Rozczarował mnie ... - mówiła sama do siebie szeptem .
Nagle ktoś dotknął jej ramienia i usiadł koło niej . To był ...


No muszę was trochę potrzymać w napięciu :)) W tym rozdziale chciałabym podziękować Martynie , dzięki której napisałam kolejny rozdział , Borysowi , który niecierpliwie czeka na kolejne rozdziały oraz Dawidowi , Danielowi i Maćkowi którzy chcieli dedyk :D . Na końcu chcę podziękować Wojtkowi , który stara się sprawdzać moje błędy . :)


sobota, 1 września 2012

Rozdział I .

Nuta przy której pisałam - A Window To The Past .
Pierwszy rozdział dedykuje Martynie , która wspiera mnie i motywuje do pisania :) oraz Borysowi , który chciał poczytać :D .



Był chłodny sierpniowy dzień , Hermiona Granger siedziała w swoim pokoju oczekując na rudowłosego chłopaka . Wpatrywała się w ulice przed swoim domem zastanawiając się nad tym czy przyjdzie piechotą czy użyje teleportacji ( jak to miał w zwyczaju ) . Nagle usłyszała jakiś hałas dochodzący zza jej pleców . Odwróciła się i ujrzała Freda Weasleya :
- Witam panią - powitał ją z szelmowskim uśmiechem który tak uwielbiała .
- Cześć Fred ! - odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna . - Stawiałam na to , że jednak przyjdziesz pieszo..
- Coś Ty ! - machnął lekceważąco ręką - Nie po to zdałem egzamin na teleportacje , żeby z niej nie korzystać . Swoją drogą to jesteś już spakowana ? - zapytał rozglądając się po pokoju szatynki .
- Jasne , kufer stoi tam a Krzywołap już jest w swoim koszu - wskazała na kufer i kota .
- No to w drogę .  Pociągnął kufer w swoją strone chwytając Hermione pod ramie , ona trzymała już swoje zwierze , gdy nagle Hermiona poczuła charakterystyczne mdłości podczas teleportacji . Sekundę później byli już przed Norą .
- Ostatni raz się z Tobą teleportuje Fred - szturchnęła go zaczepnie . - Następnym razem pójdziemy pieszo .
- Dobra , dobra - uśmiechnął się do niej i wziął ją za ręke . Szatynka poczuła miłe uczucie ciepła jednak nie mogła się tym nacieszyć , ponieważ rudowłosy już ciągnął ją w stronę jego domu . Weszła do przedpokoju i poczuła zapach potraw pani Weasley . Rozejrzała się po tak ukochanym przez nią miejscu pełnym miłości , ciepła i szczęścia .
- Hermiono ! Moja droga jak miło Cię znowu widzieć - uśmiechnęła się promiennie przytulając ją - Czy Fred zjawił się na czas ? Długo was nie było , wszystko zabrałaś ? - pytała Molly.
- Tak pani Weasley - odpowiedziała grzecznie Hermiona . Gdy wreszcie dziewczyna była w stanie wyślizgnąć się z objęć kobiety poszła do znanego jej pokoju w którym spała razem z Ginny . Nie pukając weszła do pokoju i aż ja zamurowało . Na łóżku naprzeciw niej siedział Harry z rozpiętą koszulą a na jego kolanach okrakiem siedziała Ginny . Całowali się , a może coś więcej . Nie chciała się dłużej zastanawiać nad tym co zobaczyła i odrzekła :
- Ykhym , ykhym - zabrzmiała trochę jak ropucha Umbridge na 5 roku . - Przepraszam , że wam przeszkadzam ale muszę położyć tu swój kufer ... no i kota , mogę ? - zapytała nieco speszona .
Ginny i Harry dopiero teraz ja zauważyli , Wybraniec szybko zapiął koszule a rudowłosa uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki nieco zawstydzona :
- Hermiona ! Wreszcie przyjechałaś , tak za Tobą tęskniliśmy . A szczególnie Ron - dodała szeptem .
Spojrzała na nią z niedowierzeniem . Ron ? Mój przyjaciel ? Przecież nie może nas łączyć nic więcej niż przyjaźń . Po za tym od dawna podobał mi się Fred . Będę musiała i z jednym , i z drugim porozmawiać .
- Tak ? To miło z waszej strony - odpowiedziała , przytulając przyjaciółkę . - To będzie wspaniała końcówka wakacji - pomyślała .




Pierwszy rozdział trochę krótki wiem no ale muszę wiedzieć ile osób chciało by żebym nadal pisała . ;)
Pozdrowienia dla wszystkich którzy przeczytają mój pierwszy wpis ;) ! <3  Czekam na komentarze .. ;)